MAŁY WIELKI CZŁOWIEK
Podczas gdy na północy wielcy ludzie ostrzą sobie zęby na pojedynek Froch-Kessler II, ich mniejsi pobratymcy z południa przymierzają się do oglądania swojej własnej gwiazdy. I choć oczy wielkiego bokserskiego świata skierowane są dziś na Anglię, to warto potem poszukać transmisji lub nagrania walki z maleńkiej Nikaragui, gdzie w walce z Ronaldem "El Indio" Berrerą (31-11-2, 19 KO) zadebiutuje w kategorii muszej Roman "El Chocolatito" Gonzalez (34-0, 28 KO)
Filigranowy Nikaraguańczyk pomimo niespełna 26 lat to prawdziwa gwiazda wśród najlżejszych kategorii wagowych. Wygrał wszystkie 34 pojedynki, w tym aż 28 przez nokaut i zdobywał pasy w kategorii słomkowej i junior muszej. Ten najmocniej bijący bokser najlżejszych kategorii (aż 82% nokautów) nie jest jednak zwykłym zabijaką, a wszechstronnym pięściarzem lubiącym walczyć agresywnie, trzymającym wysoko gardę i uderzającym precyzyjnie i skutecznie. I może że to już trochę wyświechtane, ale niektórzy widzą w nim nawet kieszonkową wersję Mika Tysona lub, jak legendarny trener Ignacio Beristain, pieją z zachwytu nazywając go małym Alexisem Arguello.
Jednak Román Alberto "El Chocolatito" González Luna nie byłby Nikaraguańczykiem, gdyby wszystko przychodziło mu łatwo, więc wciąż nie może się odnaleźć w odmętach bokserskiego biznesu, bo choć notorycznie wymienia się go wśród najlepszych pięściarzy bez podziału na kategorie wagowe, to nie przekłada się to na kontrakty telewizyjne, zainteresowanie fanów i wreszcie honoraria. Wystarczy wspomnieć, że większość walk stoczył w rodzinnej Managui oraz Meksyku, a także pięć w Japonii (skąd pochodzi współpromująca go Teiken Promotions Inc.) i zaledwie trzy w USA. W pomoc w sponsorownie zawodnika zaangażował się sam prezydent Nikaragui Daniel Ortega, za co ten odwdzięczał się wchodząc na ring owinięty w sandinistowską flagę i w koszulce z napisem "Kocham Daniela". Upolityczniony Gonzalez przypomina tym samym wielkiego Alexisa Arguello, który robił podobnie w późnych latach siedemdziesiątych.
W międzyczasie Raquel Dona, jego żona, oskarżyła go o przemoc fizyczną i znęcanie i choć bokser wszystkiemu zaprzeczał, to opinia publiczna była poruszona, bo uważała go za zdyscyplinowanego sportowca i głęboko wierzącego człowieka.
Trudno jest też znaleźć Romanowi odpowiedniego przeciwnika. Wszystko mogło odmienić się po pokonaniu Juana Francisco "Gallo" Estrady (24-2, 18 KO) kiedy to miał "El Chocolatito" wreszcie zdobyć serca fanów i zainteresowanie telewizji pokonując Briana Vilorię, ale ubiegła go... jego własna ofiara. Estrada bowiem pierwszy pojechał do Chin i odebrał Vilorii pasy WBA i WBO. Później mówiono o pojedynku z Kazuto Ioką (12-0, 8 KO), ale obóz Japończyka nie przejawiał większych chęci do zrealizowania tego pomysłu.
Dzisiejszy pojedynek z doświadczonym Barrerą ma być zaledwie przetarciem dla Romana przed poważniejszymi sprawdzianami. Kolumbijczyk, który przegrał trzy z ostatnich czterech walk nie powinien sprawić mu większych trudności, jednak ciekawie będzie zobaczyć jak zaprezentuje się cięższy o te parę kilogramów mistrz z Nikargui.
Chilijski pisarz Roberto Bolano napisał, że Managua jest idealnym miejscem, żeby się w nim zgubić, jednak jutro nikt chyba nie będzie miał tam problemów z odnalezieniem drogi do hali Polideportivo Espana. Pozostaje mieć nadzieję, że któregoś dnia wielkie telewizje będą potrafiły zrobić to samo, wszak nie samym Frochem boks stoi.