OJCIEC I SYN ZADOWOLENI
Sobotnia noc okazała się udanym czasem dla Floyda Mayweathera Sr oraz Floyd Mayweather Jr (44-0, 26 KO). Na linii tata-syn przez lata bywały gorsze i lepsze dni, ale kilkanaście tygodni temu ojciec powrócił do narożnika "Pięknisia", zastępując jego wujka Rogera w roli pierwszego trenera. I zdaniem wielu, Floyd Junior zaprezentował się na tle Guerrero dużo korzystniej niż w starciu z Cotto dokładnie rok wcześniej.
- Cieszę się z tego, co się właśnie wydarzyło. Jestem zadowolony ze wszystkiego. Świetne jest to, że znów wróciliśmy z synem do siebie i jesteśmy razem. Znów jest pomiędzy nami ta więź co kiedyś. Fajnie jest wrócić do narożnika syna, lecz również do jego życia - nie ukrywa zadowolenia z tego powodu ojciec.
- Trochę minęło czasu od naszej ostatniej współpracy na sali, ale wróciłem i zobaczcie, znów oglądaliście tego starego, dobrego Floyda - zachwalał własną pracę Mayweather Sr. I wygląda na to, że jego zdanie podziela również główny bohater sobotniej nocy.
- W pojedynku z Miguelem Cotto przyjąłem trochę niepotrzebnych ciosów. Postanowiłem więc to zmienić i sprowadziłem mojego ojca, czyli mistrza defensywy. I wszystko zagrało - powiedział Floyd Jr.
E tam. Prowokacyjnie - jak poirytowany kibic:
FM nie pokonuje swych rywali, on im nie pozwala z sobą zwyciężać. To nie żart, ani zabawa słowna. Tak jest.
Męczy mnie ta defensywa i wieczne - po kilka razy w każdej rundzie, trzymanie rąk przeciwnika.
Floyd nie walczy, on uniemożliwia walkę.
Widzę, wiem, rozumiem: żeby skutecznie stosować taką taktykę, trzeba mieć wybitne umiejętności i Floyd je ma.
Ale: Jak wyżej, tzn. zapamiętamy go jako genialnego defensora, któremu (już nikt?) nie zrobił krzywdy, bo sobie na to nie pozwolił. ale żebym miał go uznać za znakomitego wojownika, fajtera, króla nokautu, z wielkim sercem do walki - co to, to nie!
F. nie powinien mówić: "pokonałem cię"; powinien mówić: "Walczyłem tak, że nic mi nie mogłeś zrobić"
A za trzymanie Guerrero powinien mieć 1-2 punkty odjęte. Taka prawda.
Zgadzam się z tym co napisałeś, ale akurat w tej walce ciężko zarzucić Floydowi że walczył asekuracyjnie. Był dość agresywny, jak na niego.
Królem nokautu nie musi być, to nie ma związku z byciem wielkim bokserem, Calzaghe nie miał nawet ciosu a był szczególny. Hopkins nie jest puncherem, a też jest wielki, Mayweather podobnie.
Wojownikiem nie jest bo nikt go nie zmusił do wojowania.
PS. Wspaniały lewy prosty, długi, celny. I genialna fotka.
Zgoda. Masz rację. Nokautowanie nie ma wiele wspólnego z byciem wielkim.
Mam wrażenie, że widziałeś góra 2 pełne walki Floyda.
Wiadomo walka nie porywała ale Floyd zrobił co mial zrobic i to w świetnym stylu a wy na każdego narzekacie ze to zrobił a tamtego nie
Widziałem więcej; ale rzeczywiście: nie wszystkie, a swoją subiektywną ocenę wystawiam - zgoda - na podstawie tego, co się działo w ostatnich, powiedzmy 5-6 walkach (od czasu walki z Hattonem).
1) Sądzę, że Floyd wygrywa właśnie defensywą i paraliżowaniem akcji przeciwnika.
2) Marquez - pełna zgoda, zdominował go, ten przykład przeczy mojej ocenie, zgoda
3) ale już takiego Hattona 3/4 walki niemiłosiernie faulował łokciem + odwracanie się plecami + trzymanie; spokojnie mógł dostać ostrzeżenie, a nawet dwa.
Ja mu nie odbieram znakomitych umiejętności.
Styl ma jednak nie tyle "waleczno-sercowo-powrywający", co "frustrująco-paraliżujący". I to mnie tak subiektywnie zirytowało.
Wiem: do takiego defensywno-kontrującego stylu potrzebne są wspaniałe umiejętności i Floyd - powtórzę - nimi dysponuje.
Ale jakoś tak "suma sumarum" to mnie bardziej irytuje niż zachęca do podziwiania.
No zresztą - co kto lubi.
Mam przed oczami ostatnią rundę Martineza z Chavezem: Martinez po nokdaunie: nie trzymał, nie faulował, nie uciekał.
Zaryzykował wszystko: wygraną, nokaut, cały dorobek punktowy tej walki itd. Pokazał wspaniały charakter. Ujęło mnie to. Wielki pięściarz.
Floyd - bajeczne umiejętności, ale to jest takie "Catch me if you can"...
Zlośliwie trochę napisałem, że FM nie powinien mówić, o tym że kogoś pokonał/przełamał/ wygrał, tylko raczej: oszukał/przechytrzył/ przecwaniakował
i to ma być warte 40 mln $...
Zresztą sam Floyd fajnie to ujmuje: nie mówi: "pokonałem go", tylko "nikt jeszcze nie znalazł na mnie sposobu".
A co robił przez 11 rund? "Uciekał". W 12 nie mógł uciekać, bo mu po nokdaunie więzadła strzeliły, a klinczować Sergio nigdy nie umiał.
Niemniej polecam obejrzeć też coś sprzed Hattona, może walkę 22-letniego Floyda z wielkim i niepokonanym Corralesem?
Powiedzieć, że SM uciekał przez 11 rund to krzywdzące, niesprawiedliwe. Owszem, jest bokserem "tańcząco-kontrującym", ale w wymiany wchodził odważnie, łapał też Chaveza przy linach itp.
Ja sobie tak subiektywnie wymyśliłem, że wielkość polega na tym, żeby stanąć i się twardo bić, a filozofia Floyda streszcza się hasłem: "Zobacz kolego, nic mi nie jesteś w stanie zrobić".
ale dobra, już tego nie ciągnijmy.
Przypominam definicję sweet science - hit and don't get hit ;)
Tacy twardziele, jeźdźcy bez głowy są za to ulubieńcami kibiców (Roberto Duran), a przy tym wielu też ma swoje miejsce w czołówce, ale jednak by być przez wiele lat w ścisłej czołówce musisz być przede wszystkim "nietykalnym".
Nie mogę się zgodzić. Hattona trzymał bardzo często i bardzo brzydko faulował łokciem, pobujał się też na linach z powodu rzekomego ciosu w tył głowy (Hatton, owszem, machnął ręką, ale ciosu nie było). Wyjątkowo brzydko pajacował Floyd w tej walce.
A Guerrero trzymał po kilka razy w każdej rundzie: i to tak ewidentnie, umyślnie.
Na pewno nie jest tak, że FM "sam z siebie rzadko klinczuje".
Ale ok, nie spinajmy za mocno;)
zgoda - tak jest - "obrywasz". Oczywiście, że tak jest; masz rację.
Tylko - właśnie - to "obrywasz" jest takie irytujące, bo rzeczywiście wynika ze sweet science;)
Analizowanie, teoretyzowanie, rozkładanie na czynniki pierwsze, rozbieranie i składanie w całość - to pewnie cechy mojej natury, mojego myslenia o świecie. I teraz: ciągle sobie tak przemyśliwuje, co tu na takiego Floyda wymyślić? Co mu przeciwstawić? I jak?
Na Prince'a znalazł się Barrera. A na takiego FM? Jaki by to musiał być bokser?
Ja tez ich cenię i rozumiem, że prezentują umiejętności przewspaniałe, unikalne.
Tylko tak marudzę, bo mnie ten styl Floyda denerwuje.
Zapraszam na forum Bokser.org
http://www.orange.pl/telewizja-tu-i-tam/player?sid=8485389_0
hm, może ktoś takie a la Gołowkin...
http://www.orange.pl/telewizja-tu-i-tam/player?sid=8485392_0
w pewnym momencie po kolejnych prawych bezposrednich, ktore wchodzily jak noz w maslo, doslownie sie zasmialem.. to bylo takie proste, zal mi bylo Roberta.
Generalnie po drugiej rundzie nie mial widzialem aby mial jakis pomysl na walke.. o ile jakikolwiek mial.
Nie wiem czy naliczylem 10 celnych ciosow na glowe Floyda, przez cala walke ;)
Szkoda tyllko ze go Money nie znokautowal.
Jak stary Ducha wpadl na ring po zakonczeniu walki, to nie wiem czy serio myslal ze jego syn to wygral ? bo skakal jak jojo po ringu, ale to chyba na mysl o milionach ktore zarobili.
Floyd w znakomitej formie - we wrzesniu przypuszczam ze moze byc jeszcze lepiej :)