MARTINEZ BYŁ LICZONY, ALE OBRONIŁ TYTUŁ
Tłumy na wypełnionym stadionie, sztuczne ognie i niesamowita wrzawa przywitały Sergio Martineza (51-2-2, 28 KO), kiedy ten wychodził do ringu w Buenos Aires, by stawić czoła Martinowi Murrayowi (25-1-1, 11 KO) w obronie pasa WBC wagi średniej. Okazja była szczególna, gdyż ich idol powrócił oficjalną walką do swojej ojczyzny po dekadzie.
Champion zaczął od lewego na korpus. Boksował rozluźniony, z opuszczonymi rękami, natomiast szczelnie zakryty Anglik pierwsze minuty spędził na defensywie. W drugiej rundzie podjął kilka nieśmiałych prób ataku, lecz ciągle oddawał gospodarzowi inicjatywę. Potem Martinez dodał do swojego arsenału bardzo skuteczny prawy prosty, zaś w trakcie trzeciej odsłony nad stadionem zaczęło strasznie padać. Na szczęście ring był zadaszony...
W połowie czwartego starcia Murray zadał najsilniejszy dotąd cios - niestety był to prawy hak w okolice krocza mistrza, który potrzebował kilku chwil na dojście do siebie. Wygrał kolejną rundę, ale przed piątą w narożniku usłyszał kilka razy powtórzoną uwagę - "Uważaj na jego lewy sierp". Podano również punktację. Jeden sędzia typował 40:36, zaś dwóch pozostałych gdzieś znalazło rundę na korzyść challengera, a naprawdę było to trudne zadanie.
Piąte starcie przebiegało w podobnych okolicznościach i dopiero w szóstym Martin zdołał na moment zamknąć rywala przy linach. Większej krzywdy jednak mu nie wyrządził. W siódmym po przypadkowym uderzeniu barkiem w zwarciu Martinezowi pękł lewy łuk brwiowy, lecz nie krwawił zbyt obficie z tej rany.
Przed walką Martinez zapowiadał zwycięstwo przed czasem w ósmej rundzie, tymczasem gdy ta nadeszła, sam wylądował na deskach po akcji lewy-prawy. Szybko się poderwał na nogi, lecz coś nie grało, gdyż równo z gongiem zainkasował jeszcze mocny bezpośredni prawy. Zgodnie z regułami WBC podano również oficjalną punktację, a ta się znacznie "spłaszczyła" na 77:74 i dwukrotnie 76:75 dla Argentyńczyka.
Sergio powrócił do boksowania prawym prostym z defensywy, natomiast zachęcony Murray niczym czołg parł do przodu. Poczynał sobie coraz śmielej, a Sergio coraz częściej gubił się w obronie. W połowie dziesiątej rundy znów wylądował na deskach, jednak arbiter Massimo Barrovecchio nie liczył. Wydawało się, że to było poślizgnięcie, tymczasem powtórki pokazały, iż Murray zahaczył mistrza prawym sierpem o czubek głowy. Anglik bił już na oślep seriami złożonymi z kilku ciosów i przynajmniej jeden z nich dochodził celu. Tracący grunt pod nogami Martinez w jedenastej odsłonie przejął inicjatywę, bijąc konsekwentnie prawy-lewy, kończąc na zmianę uderzeniem na głowę bądź po dole. O wszystkim miały więc zdecydować ostatnie trzy minuty.
Murray rozpoczął obiecująco - od dwóch prawych sierpowych pod rząd, lecz Martinez dzięki wspaniałej pracy nóg "obtańczył" go w ostatnich fragmentach i bijąc pojedynczymi bombami z doskoku wygrał końcówkę.
Po ostatnim gongu sędziowie punktowali zgodnie 115:112 na korzyść obrońcy tytułu. Ekspert stacji HBO - sławny Harold Lederman, również widział nieznaczną przewagę Martineza, ale troszkę mniejszą - 114:113.
- Zraniłem w trakcie walki lewą rękę. Może być nawet złamana - powiedział tryumfator w wywiadzie tuż po ogłoszeniu werdyktu.
No cóż, mam nadzieję, że wiek na nic tutaj nie wpływa i Sergio będzie jeszcze walczył z 2 lata.
Jak można Martineza skreślać z p4p za tą walkę???!!! Gorszy występ ale wygrany zasłużenie...jeśli za każdy słaby występ byśmy wykreślali z p4p to Mannego nie powinno być w tym zestawieniu, Nonito też wypada itd.
Murray bardzo fajnie się zaprezentował ale to za mało żeby wygrać z MISTRZEM tym bardziej na jego terenie...
Martinez nie powinien się na przyszłość tak podpalać. To, że jest gwiazdą wcale nie zobowiązuje go do "dawania show" w każdej walce. Gdyby dzisiaj więcej atakował jabem i lewym prostym na dół dodawał do tego kombinacje one two na góre i uciekał zmusiłby Murraya żeby ten bardziej się otworzył a tym samym stworzyłby sobie więcej szans na skontrowanie go.
Tak czy inaczej Sergio wg. mnie tą walke wygrał. Jednakże gdyby miało dojść do jego walki z GGG to kazach byłby dla mnie faworytem. Jednak przede wszystkim zobaczyłbym z wielką checią rewanż z Murrayem - NA PEWNO ZASŁUGUJE NA NIEGO 100X BARDZIEJ NIŻ CHAVEZ.
Nikogo nie skreślam. I nie twierdze, że Murray wygrał. Jakby Martinez wygrał w dobrym stylu następną walkę to by wrócił do P4P. Tak to powinno działać. Moim zdaniem nie można być notowany w 10 najlepszych pięściarzy świata dając taką walkę z człowiekiem znikąd. A Donaire i Pacquiao nie powinno być w 10 P4P do ich powrotu, pod warunkiem, że wrócą w dobrym stylu.
Potrzeba jeszcze jednej walki dla wyjaśnienia - co z Martinezem ?
Uważam, że Bryt powinien sie czuć pokrzywdzony.
Ale niestety GGG to bedzie za duzo dla "Maravilla"!
a
A jeb.ny The Ring twierdzi, że Martinez ciągle jest lepszy niż Ringodeaoux co za fiuty.
http://www.allthebestfights.com/sergio-martinez-vs-martin-murray-full-fight-video-pelea-2013/
Chłopie w reważu to Chavez nawet się nie zbliży do Martineza a jego beznadziejne ataki nastawione tylko na siłę bedą za każdym razem karcone.
Co do Twojej wypowiedzi " walki nie oglądałem " ale komentarze Ci przedstawiły jej przebieg i wiesz już wszystko a przede wszystkim znasz wynik rewanżu to mogę Ci tylko powiedzieć nie ogladaj wogole walk tylko wchodz na forum i będziesz wiedział o co kaman.
W power punches było 127-87 dla Murraya. To było widać i on powinien wygrać walkę, ostatecznie zremisować.
Tak nie oglądałem walki, gdyż w tym samym czasie wolałem obejrzeć starcie 'Czekoladowego Dzieciaka' z Guerrero i wcale tego nie żałuję!
Wiem również, że na ORGu jest cała masa fanów Martineza, ale specjalnie nic z tego sobie nie robię i mam prawo do wyrażenia swojej opinii, czy to się Ci podoba czy też! Bez względu na to czy Martinez zawalczy dobrze, czy mocno przeciętnie, by nie powiedzieć fatalnie jak wczoraj (obejrzałem powtórkę).
To, że gość leży w dwóch kolejnych walkach na deskach powinno dać Ci trochę kolego do myślenia! Z Murrayem powinien być liczony Argentyńczyk dwukrotnie!
Tak jak i przy pierwszej walce, w której Chavez Jr wtopił, ale był mimo to i tak bliski wygranej przed czasem, tak i w ich rewanżu nadal trzymam stronę Meksykanina! Martinez pokazał wczoraj, że dopadł go zegar biologiczny. Trapią go również kontuzje i jakiej by formy nie zrobił na rewanż (bo to wiadome, że się zmobilizuje dużo bardziej niż na Murraya), to i tak będzie słabszy niż w pierwszej ich walce. Dlatego, że 1 rok w tą czy w tą w wieku Martineza to naprawdę bardzo dużo! A Argentyńczykowi został tylko rewanż z Julio, bo nikt mu takich pieniędzy nie zaoferuje. Starcia z GGG nie będzie ryzykował, bo kasa by się nie zgodziła, a ryzyko porażki bardzo duże!
Martinez zawiódł - tyle mogę powiedzieć. Jeśli wygrał, to bardzo nieznacznie, mógłby być to nawet remis. O wygranej Martina raczej nie ma mowy, bo był mniej aktywny, dopiero potem coś zaczął kombinować.
Pamietaj, ze tzw. 'power punches' to wszystko co doszlo, a nie jest jabem. Martinez bil wyrazniej. Trudno powiedziec, ze jego ciosy robily wieksze wrazenie, skoro to Murray wielokrotnie 'przestawial' go po ringu, jednak ciosy Maravilli byly czystsze, wiele z nich ladowalo na gardzie zanim doszlo do twarzy rywala, tj. dwa ciosy z serii na rekawice, a dopiero trzeci wchodzi na dziob. Tak bywa, kiedy przeciwnik dobrze sie broni. Tymczasem wiele uderzen Murraya zwyczajnie prulo powietrze, Sergio ladnie unikal ich balansem, szczegolnie sierpow. Dobrze wiesz, ze sedziowie punktuja rowniez takie aspekty walki jak skuteczna obrona czy inicjatywa oraz warunki podytowane rywalowi w ringu. Nie ma tu przekretu, jednak walka bardzo wyrownana. Rewanz wskazany.
Murray 160/548/29%
128-87 w power punches.
Doprawdy nie wiem, gdzie ten Maravilla miał "bić wyraźniej", szczególnie, że to nie on przestawiał, tylko sam był przestawiany.
ja mialem chyba 114-113 martinez albo remis