ENZO: NAJPIERW McKENZIE, POTEM CLEVERLY!
Były mistrz świata WBO w wadze junior ciężkiej, Enzo Maccarinelli (36-6, 28 KO), pomimo kilku ciężkich porażek kontynuuje karierę i postara się sięgnąć po tytuł w kategorii półciężkiej.
Wczoraj 32-letni "Macca" udanie powrócił po kontrowersyjnej porażce przed czasem w walce z Ovillem McKenzie (21-11, 10 KO), gdzie fatalną decyzję o przerwaniu walki podjął Ian John-Lewis. Enzo chce zrewanżować się swemu ostatniemu pogromcy, a potem rzuci wyzwanie mistrzowi świata WBO - Nathanowi Cleverly'emu (26-0, 12 KO).
- Gdyby udało mi się dorwać Ovilla i dać popis, Walijczycy na pewno zechcą zobaczyć nasz pojedynek - przekonuje Maccarinelli. - Nathan to mój stary kolega, nie mam z nim żadnego problemu. Na pieńku mam z jego ojcem, który mnie nie lubi. Tak czy inaczej, wszyscy wiedzą, że dam mu twardszą walkę niż dotychczasowi rywale.
Chociaż osobiście wolę, żeby 18 sierpnia w Chicago w tym niby eliminatorze rywalem był Campillo. Hiszpan jest rozbity przez fizycznie Kowaliewa, a psychicznie przez brak dobrego promotora i te wszystkie wałki w karierze, jednak ma umiejętności i nazwisko i jest byłym mistrzem świata, więc realny do pokonania dla Andrzeja a walka dużo by dała.
Po potęznym nokaucie od Frenkela, a raczej nodaunie, po którym durny sędzia jeszcze go wypuścił, ten człowiek może po prostu zginąć w ringu. Wcześniej cieżki nokaut od Afolabiego, lanie od Haye'a i Lebiody.
Owszem Macca ma czym przyłożyc i po Frenkelu kilku no-namamów obił, ostatnio mocno skrzywdzony z tym poddanie, ale chwieje się jak trzcina na wietrze po każdym możliwym ciosie. Myślę że nasz Andrzej, gdyby doszło do walki, mógłby już mu definitywnie zakończyc karierę, cieżkim nokautem.