KSB: GARCIA vs CASAMAYOR
Prezentowany odcinek Kolekcji Spektakli Bokserskich jest w zasadzie dodatkiem do serii tekstów o ''Szakalu''. Warstwę biograficzno-ekstatyczną ograniczymy do minimum i skupimy się na elementach czysto bokserskich, by nie stracić z oczu głównego tematu naszych rozważań.
STYL ROBI WALKĘ: EFEKT SZAKALA (cz. 1) >>>
Aktualny laureat nagrody Trenera Roku według BWAA, były mistrz świata Robert Garcia nie ma ostatnio dobrej passy. 30 marca podopieczny ''Dziadka'', Brandon Rios przegrał rewanż z Mike'em Alvarado, a po trzech tygodniach niezwykle dotkliwą porażkę z rąk Guillermo Rigondeaux poniósł inny trenowany przez Garcię zawodnik, Nonito Donaire. W ciągu dwunastu rund Filipińczyk nie zmienił planu taktycznego. Wydaje się, że resztki konceptu odebrał mu szkoleniowiec, uparcie namawiający do złapania ofensywnego rytmu i wyprowadzania większej ilości uderzeń. Czary goryczy dopełniają informacje o obozie przygotowawczym ''Flasha''. Dopiero dwa tygodnie przed starciem dołączył do niego Garcia, na dobitkę zawodnik ścisłej czołówki P4P zaniechał studiowania nagrań z walkami kubańskiego wirtuoza. Doszło więc z pewnością do błędów, które nie usprawiedliwiają w żaden sposób Nonito i nie czynią Garcii złym trenerem, ale dają do myślenia, szczególnie w kontekście pewnego pojedynku ze stycznia 2001 roku.
Texas Station Casino, Las Vegas. 25-letni ''Dziadek'' jest już bokserem po przejściach. W marcu 1998 zdobył wakujący tytuł mistrza świata IBF wagi super piórkowej, pokonując jednogłośnie na punkty Harolda Warrena. Pierwsza obrona przyniosła kłopoty. Bardzo dobry amator, kubański mańkut Ramon Ledon mocno rozpoczął walkę. Utrzymywał dystans i raził ostrymi kombinacjami prawy-lewy. Garcia cofał się, czekał na dogodny moment do przejęcia inicjatywy. W połowie drugiej rundy przestrzelił prawym sierpowym; Ledon oślepił mistrza dwoma delikatnymi prawymi i rzucił na deski krótkim krosem, lecz pozwolił ''Dziadkowi'' powrócić do gry. Trzecia odsłona była wyrównana. Ułożony puncher Garcia wywierał inteligentną presję, a Ledon wyraźnie zwolnił. Przyjmował w kolejnych dwóch starciach głównie lewe sierpowe nad prawą ręką oraz ciosy na korpus. Dwukrotnie padał i podnosił się. Po serii kilkunastu cegieł sędzia liczył go w piątej rundzie po raz trzeci i ostatni... Następny rywal Garcii, John John Molina sprawiał jeszcze więcej problemów (jednogłośne zwycięstwo na punkty, mistrz leżał w dwunastym starciu). Panowanie czempiona z Oxnard zakończył trzeci pretendent, Diego Corrales (techniczny nokaut nokaut w siódmej odsłonie strasznej wojny). Powrót okazał się fiaskiem - wysoko przegrywający na kartach sędziów Ben Tackie skontrował pamiętnym lewym sierpowym (TKO w dziesiątej).
Do ringu wchodzi Joel Casamayor, mistrz olimpijski z Barcelony, wicemistrz świata z Tampere i mistrz świata WBA. Walczący z odwrotnej pozycji Kubańczyk jest zdecydowanym faworytem pojedynku, większość kibiców i dziennikarzy uważa Garcię za naruszonego dwoma porażkami. Trzon teamu Roberta tworzą: ojciec Eduardo, brat Danny, Roger Bloodworth i Fernando Vargas. Narożnikiem Casamayora dowodzi Joe Goossen. ''El Cepillo'' (''Szczotka'' - czeszący przeciwnika podbródkowymi) wyczuwa dystans prawym prostym, ''Dziadek'' próbuje uruchomić kros. Obaj imponują nienaganną pracą nóg. W drugiej rundzie Garcia obniża pozycję i lokuje bezpośrednie prawe, Casamayor odpowiada lewymi w półdystansie. Trzecie starcie zdecydowanie dla Garcii, który punktuje świetną akcję prawy hak na korpus-lewy sierpowy na górę i kolejnymi prawymi prostymi. Joel prawdopodobnie powinien być liczony po jednym z ciosów, Kenny Bayless okazuje się dość łaskawy. Rundy numer 4 i 5 także na korzyść Roberta, Casamayor nie znajduje recepty. Daje się zaskakiwać długim prawym sierpem, walczy leniwie. Znienancka dociska gaz w szóstej odsłonie. Lewy sierp rani Garcię, od nokdaunu ratuje go Bayless, karząc Casamayora odebraniem punktu za uderzanie wbrew komendom sędziego. Kubańczyk nie przestaje atakować, bite bez żadnej sygnalizacji lewe proste rozbijają rywala. Jakimś cudem Robert dociera do gongu. O dziwo siódma runda przebiega zgodnie z życzeniami teamu Garcii - kontrola dystansu, wyprzedzanie przeciwnika prawymi, lewy podbródkowy, stopniowe zwiększanie presji. Casamayor reaguje krosami z defensywy. Wygrywa dzięki nim rundę ósmą. Chyba zdaje sobie sprawę, że zwycięstwo jest zagrożone; wchodzi w dziewiątym starciu do półdystansu, gdzie ustawia ''Dziadka'' błyskawicznym ruchem prawego przedramienia i kładzie lewym prostym. Pięć potężnych wolejów - oczywiście z lewej - dorzyna targu. Garcia podnosi się i tonie w objęciach mistrza. Zawalczy jeszcze tylko raz.
Donaire wygrywał kluczowe pojedynki - z Darchinyanem, Montielem i Nishioką - kontrami. Walki z Narvaezem, Vazquezem Juniorem i Mathebulą pokazały, że Robert nie nauczył Nonito pressingu. Dlaczego Garcia forsował atak w starciu z Rigondeaux (jak pamiętamy, jeden z członków teamu ''Szakala'' to ''El Cepillo'' Casamayor)? Sam radził sobie z kubańskimi mańkutami całkiem nieźle, choć był regularnie karcony lewą ręką. Mimo wszystko pressing się wtedy sprawdzał. Czyżby Garcia pragnął ''Flasha'' walczącego niczym ''Dziadek''? Swoją drogą Donaire twierdził, że chciał dać kibicom emocjonującą walkę. Zabrzmiało to mało wiarygodnie. Szwankowały technika i taktyka, rzucała się w oczy arogancja, kultywowanie mitu o gigantycznej różnicy między boksem amatorskim i zawodowym. Analizę ''runda po rundzie'' walki Donaire vs Rigondeaux przeczytacie w przyszłym tygodniu w cyklu ''Styl robi walkę''.
cop
Z całym szacunkiem ale myślę że zbyt surowo oceniłeś redaktora Biluńskiego. Każdy ma prawo do swojego zdania więc myślę że został zbyt brutalnie zdyskredytowany. Oddzielmy profesjonalizm od pasji. Ty od dziennikarzy bokserskich wymagasz profesjonalizmu absolutnego. Ok rozumiem ale nie wolno zabijać w ludziach pasji do tego sportu który faktycznie więcej zaczyna mieć wspólnego z biznesem niż sportem. Miałem przyjemność poznać Jakuba Biluńskiego osobiście kiedyś i muszę przyznać że jest to bardzo sympatyczna osoba o bardzo dużej wiedzy o boksie oraz wielki pasjonat szermierki na pięści o czym wielu forumowiczów zapewne wie.
Nie zawsze fascynacja boksem w wersji amatorskiej oznacza przecież postkomunistyczną mentalność nawet jeśli jest to fascynacja boksem Kubańskim czy dawnym Radzieckim. Myślę że wiesz o tym ale piszesz tak często gdyż jest to łatwy oręż do pobicia forumowego adwersarza. Ja wychowałem się w Norwegii i w domu rodzinnym nigdy nie było obrazka Stalina ;) Nie mieszkam też na wsi i skończyłem coś więcej niż podstawówkę a mimo to fascynuje mnie sport byłego bloku wschodniego a boks amatorski w Związku Sowieckim czy na Kubie szczególnie. Jako nastolatek uwielbiałem słuchać historii dolnośląskich emerytowanych trenerów o czasach socjalistycznych w boksie i szkole Kubańskiej właśnie. A gorąca wyspa jako taka również jest ciekawym miejscem. Mam zamiar się tam wybrać w promieniu dwóch lat na wycieczkę ;)
Cop rozumiem też Twój punkt widzenia i doceniam ten punkt wiem że nie twierdzisz że Kubańczyk jest słaby tylko że jego boks nie jest ciekawy dla przeciętnego odbiorcy i że ogólnie nie jest medialny. Ok ale to że nie podoba się fanom którzy utrzymują ten biznes jeżdżą na gale itp to nie znaczy że inni nie mogą mu kibicować. Apeluję o ciut większą łagodność i wyrozumiałość chociaż wiem że pasja wielu kibiców przegrywa z brutalną komercjalizacją ogólnie sportu i trzeba się dostosować do tego świata bo kijem rzeki się nie zawróci jak to mówią. Przykładem jest to że zapasy chcą wyeliminować z olimpiady bo jest mała oglądalność. A przecież trudno o bardziej klasycznie olimpijski sport niż właśnie zapasy.
Rozumiem że trzeba patrzeć na boks zawodowy dużo szerzej niż tylko sport ale czasem warto zachować pierwiastek czysto ludzki w potężnej machinie marketingowej. Chyba że na taki zwyczajnie nie ma już miejsca na takich forach internetowych. Z poważaniem dla Twojej osoby czasem osób bo mimo wszystko dyskusje z Tobą tu na forum są bardzo ciekawe i faktycznie Twoja osoba kreuje to forum..."
Zacytowalem jeden z wczorajszych komentarzy, na ktory naprawde warto odpowiedziec, a odnoszacy sie do sytuacji "polemik" o Rigondeaux. Bylem wczoraj zajety roznyi sprawami i nie mialem czasu na bardziej rozwinieta rozmowe. Wiec:
1)nie probowalem zdyskredytowac autora "Efektu Szakala" poniewaz ma odmienna opinie. Wiesz doskonale, ze doceniam alternatywny sposob myslenia, wiec i ta opinia nie byla powodem mojej odpowiedzi na przeczytany tekst. Styl Bilunskiego obrazajacy bezposrednio ludzi ogladajacych walke Rigondeauxa-Donaire w Radio City Music Hall, byl jedynym powodem dlaczego zareagowalem w taki sposob. Piszac pod tematami glownymi jako uzytkownicy, mozemy sobie pozwolic na rozne niezbyt przemyslane zdania i zdarza sie to bardzo czesto, ale zamieszczajac jakikolwiek fragment na tym portalu i uzurpujac sobie prawo do okreslenia "radaktor" czy nazwijmy to "dziennikarz" podlegamy innym standartom, wiec cytat okreslajacy bywalcow gal bokserskich jako "holote" jest nieprofesjonalny i niewlasciwie uzyty.
Bylem na tej gali w Radio City Music Hall w NY i nie sadze by ktokolwiek kto jest czescia olbrzymiej machiny zwanej boksem zawodowej chcialby byc tak okreslany, poniewaz nie lubi stylu Kubanczyka (Donaire zreszta rowniez dal kompletna "plame")i ma odmienny poglad w tej kwstii...
2)Rozumiem, ze poznales Bilunskiego i masz o nim taka a nie inna opinie i ja to respektuje. Calkiem mozliwe iz jest to fajny gosc i naprawde fascynat boksu. To sie ceni. Nie wymagam od nikogo by mieli identyczne zdanie jak moje i takiej samej wyrozumialosci wymagam od wszystkich innych a juz z pewnoscia od ludzi zamieszczajacych autorskie kawalki na tej stronie. Osobiscie nie znam autora i moja reakcja nie miala natury personalnego ataku a raczej zwrocilem uwage na tresc slow i brak stylu.
3)nie stwierdzilem, ze fascynacja boksem amatorskim jest syndromem tylko i wylacznie post-komunistycznej mentalnosci a raczej podkreslilem iz na tym forum kultywowany jest sposob myslenia podkreslajacy w bardzo wyrazistej formie pewnego rodzaju zal, iz boks amatorski zszedl na swiecie juz zdecydowanie na odlegly plan i tak naprawde nikt oprocz bylych krajow komunistycznych i jego mieszkancow nie fascynuje sie tym w sposob, jaki jest widoczny na tym forum.
Nigdy nie negowalem wartosci amatorskich poczynan, ale zawsze podkreslam iz roznice pomiedzy amatorskimi dokonaniami a bycie prawdziwym profesjonalista sa ogromne i kazdy majacy najmniejsze pojecie o branzy do doskonale rozumie. Posiadanie doswiadczenia z czasow amatorskich i zdobywanie medali na olimpiadach, jest zdecydowanie istotne i powinno byc respektowane ale przedkladanie tego nad wartosci profesjonalizmu jest przeoczeniem BARDZO WYRAZNYCH BARIER pomiedzy sportem amatorskim a zawodem bokserskim.
4)Masz racje, ze uwazam i zawsze uwazalem Guillermo Rigondeaux za niezwyklego piesciarza, niezwykle utalentowanego przedstawiciela szkoly boksu kubanskiego i obdarzonego tycz czyms, czego wielu inych profesjonalistow nie ma. Mowiac to, podkreslam jednak opinie ludzi zajmujacych sie boksem zawodowo i zwiazanych z branza, ze sprzedawanie walk Kubanczyka bylo i jest niezwykle ciezkimprocesem, gdyz jego zachowawczy styl w ringu nie jest doceniany przez publike. Kellerman okreslil to znakomicie i z doza zazenowania, ze styl Guillermo jest tylko i wylacznie dla puristow bokserskich, ktorzy niestety sa bardzo nieliczna grupa pomiedzy rzesza fanow. Ktos musi za walki placic a sami purisci tej dyscypliny tego zrozbic nie moga. BOKS ZAWODOWY TO KOMBINACJA SPORTU, BIZNESU I WARTOSCI ROZRYWKOWYCH, dlatego tak waznym jest proces zrozumienia zawilosci branzowych.
5)Masz rowniez racje, ze "kijem sie rzeki nie zawroci"...
Mozemy polemizowac o tym co lubimy i jakie mamy sentymenty dotyczace boksu, ktory przeciez wiekszosc z nas naprawde kocha, ale jednosczesnie musimy zdawac sobie sprawe z realiow dnia biezacego. przyklad "zapasow" jest niezwykle adekwatny do tego fragmentu polemiki.Ja prywatnie rowniez nie lubie pebnych elementow zmieniajacych sie w ostatnich latach w boksie zawodowym, ale bede poprzez swoja sentymentalnosc negowal natyralnego progresu z biznesie. Czy to sie jednostkom podoba czy tez nie, biznes bokserski sie niustannie zmienia a przykladem tego moze byc np. wczorajsza walka Alvarez-Trout w pieknym San Antonio.
Z powazaniem.
Z poważaniem.
1)nie probowalem zdyskredytowac autora "Efektu Szakala" poniewaz ma odmienna opinie. Wiesz doskonale, ze doceniam alternatywny sposob myslenia, wiec i ta opinia nie byla powodem mojej odpowiedzi na przeczytany tekst. Styl Bilunskiego obrazajacy bezposrednio ludzi ogladajacych walke Rigondeauxa-Donaire w Radio City Music Hall, byl jedynym powodem dlaczego zareagowalem w taki sposob. Piszac pod tematami glownymi jako uzytkownicy, mozemy sobie pozwolic na rozne niezbyt przemyslane zdania i zdarza sie to bardzo czesto, ale zamieszczajac jakikolwiek fragment na tym portalu i uzurpujac sobie prawo do okreslenia "radaktor" czy nazwijmy to "dziennikarz" podlegamy innym standartom, wiec cytat okreslajacy bywalcow gal bokserskich jako "holote" jest nieprofesjonalny i niewlasciwie uzyty.
Bylem na tej gali w Radio City Music Hall w NY i nie sadze by ktokolwiek kto jest czescia olbrzymiej machiny zwanej boksem zawodowej chcialby byc tak okreslany, poniewaz nie lubi stylu Kubanczyka (Donaire zreszta rowniez dal kompletna "plame")i ma odmienny poglad w tej kwstii...
2)Rozumiem, ze poznales Bilunskiego i masz o nim taka a nie inna opinie i ja to respektuje. Calkiem mozliwe iz jest to fajny gosc i naprawde fascynat boksu. To sie ceni. Nie wymagam od nikogo by mieli identyczne zdanie jak moje i takiej samej wyrozumialosci wymagam od wszystkich innych a juz z pewnoscia od ludzi zamieszczajacych autorskie kawalki na tej stronie. Osobiscie nie znam autora i moja reakcja nie miala natury personalnego ataku a raczej zwrocilem uwage na tresc slow i brak stylu.
3)nie stwierdzilem, ze fascynacja boksem amatorskim jest syndromem tylko i wylacznie post-komunistycznej mentalnosci a raczej podkreslilem iz na tym forum kultywowany jest sposob myslenia podkreslajacy w bardzo wyrazistej formie pewnego rodzaju zal, iz boks amatorski zszedl na swiecie juz zdecydowanie na odlegly plan i tak naprawde nikt oprocz bylych krajow komunistycznych i jego mieszkancow nie fascynuje sie tym w sposob, jaki jest widoczny na tym forum.
Nigdy nie negowalem wartosci amatorskich poczynan, ale zawsze podkreslam iz roznice pomiedzy amatorskimi dokonaniami a bycie prawdziwym profesjonalista sa ogromne i kazdy majacy najmniejsze pojecie o branzy do doskonale rozumie. Posiadanie doswiadczenia z czasow amatorskich i zdobywanie medali na olimpiadach, jest zdecydowanie istotne i powinno byc respektowane ale przedkladanie tego nad wartosci profesjonalizmu jest przeoczeniem BARDZO WYRAZNYCH BARIER pomiedzy sportem amatorskim a zawodem bokserskim.
4)Masz racje, ze uwazam i zawsze uwazalem Guillermo Rigondeaux za niezwyklego piesciarza, niezwykle utalentowanego przedstawiciela szkoly boksu kubanskiego i obdarzonego tycz czyms, czego wielu inych profesjonalistow nie ma. Mowiac to, podkreslam jednak opinie ludzi zajmujacych sie boksem zawodowo i zwiazanych z branza, ze sprzedawanie walk Kubanczyka bylo i jest niezwykle ciezkimprocesem, gdyz jego zachowawczy styl w ringu nie jest doceniany przez publike. Kellerman okreslil to znakomicie i z doza zazenowania, ze styl Guillermo jest tylko i wylacznie dla puristow bokserskich, ktorzy niestety sa bardzo nieliczna grupa pomiedzy rzesza fanow. Ktos musi za walki placic a sami purisci tej dyscypliny tego zrozbic nie moga. BOKS ZAWODOWY TO KOMBINACJA SPORTU, BIZNESU I WARTOSCI ROZRYWKOWYCH, dlatego tak waznym jest proces zrozumienia zawilosci branzowych.
5)Masz rowniez racje, ze "kijem sie rzeki nie zawroci"...
Mozemy polemizowac o tym co lubimy i jakie mamy sentymenty dotyczace boksu, ktory przeciez wiekszosc z nas naprawde kocha, ale jednosczesnie musimy zdawac sobie sprawe z realiow dnia biezacego. przyklad "zapasow" jest niezwykle adekwatny do tego fragmentu polemiki.Ja prywatnie rowniez nie lubie pebnych elementow zmieniajacych sie w ostatnich latach w boksie zawodowym, ale bede poprzez swoja sentymentalnosc negowal natyralnego progresu z biznesie. Czy to sie jednostkom podoba czy tez nie, biznes bokserski sie niustannie zmienia a przykladem tego moze byc np. wczorajsza walka Alvarez-Trout w pieknym San Antonio.
Z powazaniem."
Naprawdę ktoś to czyta?
A po co czytać bełkot ten bełkot azbesta?
Czas reakcji - to cecha praktycznie wrodzona nie do wyćwiczenia, siła dynamiczna jest cechą w nieznacznym stopniu rozwijaną przez ćwiczenia.
Pare innych cech jest po części wrodzone ale w dużej mierze można wyćwiczyć. Donaire wyglądał na szybkiego jak błyskawica, miał rewelacyjny czas reakcji itd. Ale talent który dostał w genach od przodków Ringodeaoux - może się równać tylko z kilkoma w całej historii tego sportu - Jones, Robinson, Ali i nie wiem czy ktoś jeszcze.
I to właśnie najbardziej przyczyniło się do wygranej Guillermo