STYL ROBI WALKĘ: AFRYKAŃSKA SZMIRA
''Naszym jedynym programem jest naprawa moralności kanibali'' - król Leopold II
''Nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności'' - Ef 5, 11a
Niektórym ludziom nigdy nie dorównamy. Można wylewać w czasie treningów litry potu, a potem wchodzi się do ringu z prawdziwym kozakiem i gość nokautuje cię od niechcenia, w dziesięciu zdaniach. Miażdży przenikliwością i oryginalnym spojrzeniem, poraża talentem. Nauczyłem się nie załamywać takimi porażkami, próbuję wyciągać z nich wnioski. Czerpać inspirację ze słów twórców natchnionych.
''Andrew come on! Part 2?'' Piotra Momota to najważniejszy od lat artykuł o boksie zawodowym. Nierówna rywalizacja, trwająca ponad trzy lata między Orgiem i Ringpolską, została dzięki temu tekstowi ostatecznie rozstrzygnięta. Po prostu jakość publicystyki portalu Pana Wasilewskiego nie pozostawia złudzeń - zwycięzca nosi pomarańczowo-granatowe barwy. W ostatnim akapicie ''Andrew come...'' autor zadaje dramatyczne pytanie o statystyki Władimira Kliczki na boxrec.com. Ów akapit stał się genezą poniższej szmiry.
''Czy można unicestwić połowę ludności kraju w ciągu kilkunastu lat i to w taki sposób, by światowa opinia publiczna nawet nie mrugnęła okiem? Czy w tak krótkim czasie można doprowadzić do śmierci 10 milionów ludzi (czyli tylu, ilu zginęło podczas I wojny światowej)? Okazuje się, że można. Na przykład w belgijskim Kongo ponad sto lat temu.'' Tak zaczyna się elaborat Dariusza Wierzańskiego, recenzja książki Adama Hochschilda ''Duch króla Leopolda''. Po książkę sięgnąłem i nie żałuję. Rzecz traktuje o władcy Belgii, który w 1885 roku stworzył Wolne Państwo Kongo. W pogoni za kością słoniową i kauczukiem systematycznie mordował tam rdzennych, czarnoskórych mieszkańców. Masowe eksterminacje i praca kosztująca życie - to była w Wolnym Państwie codzienność. Nie chcę epatować obrazami okaleczonych, znajdziecie je sami, przytoczę jedynie opis tragarzy, jaki przytacza również Wierzański: „Nieustannie natykaliśmy się na tragarzy […], czarnych, nędznych, mających za jedyną odzież przeraźliwie brudną szmatę, kędzierzawych, niosących ładunki na głowach - skrzynie, bele, słoniowe kły […] beczki; w większości chorych, uginających się pod ciężarem, który zdawał się jeszcze cięższy z powodu zmęczenia i niewystarczającego jedzenia – garści ryżu i śmierdzącej, suszonej ryby. Żałosne, chodzące kariatydy, juczne zwierzęta na cienkich, małpich nogach, o wychudzonych twarzach, nieruchomych oczach, skupionych na utrzymywaniu równowagi i szeroko otwartych z powodu wyczerpania. Przychodzą i odchodzą tysiącami [...], zagonieni do pracy przez potężną milicję państwową, wydani przez wodzów, których są niewolnikami i którzy czerpią zyski z ich niewoli. Maszerują na zgiętych nogach, z wypiętym brzuchem, podtrzymując ładunek ramieniem wzniesionym do góry. Inni wspierają się na długich lakach, pokryciu kurzem i potem, niczym owady, których roje rozprzestrzeniają się po górach i dolinach. Wykonują syzyfową pracę i umierają przy drogach albo, gdy podróż dobiega końca, udają się do swoich wiosek, by tam umrzeć z przepracowania”. W 1899 roku Kongo zwiedzał Joseph Conrad - spotkał wtedy pierwowzór agenta handlowego Kurtza z ''Jądra Ciemności''. Dość powiedzieć, że Leon Rom (nazwisko pierwozwzoru) miał w swojej położonej w dżungli willi kwietnik ozdobiony ludzkimi głowami.
Co to wszystko ma wspólnego z boksem? Otóż w połowie lat sześćdziesiątych Kongo stało się Zairem. Władzę przejął wspierany przez Belgów i Amerykanów Mobutu Sese Seko, archetypiczny afrykański dyktator. Opozycję rozkazał wieszać i rozstrzeliwać publicznie, na stadionach. To chyba wystarczająca reklama jego tyranii, choć bardziej znany jest z wyłożenia pieniędzy na organizację w Kinszasie (dawniej noszącej na cześć króla nazwę Leopoldville...) pojedynku Ali vs Foreman. Pamiętamy tę walkę - całkowicie słusznie - jako największy być może spektakl w historii boksu. Ma on też niestety inną stronę: Mobutu wykorzystał go propagandowo. Kontrowersyjny wydźwięk złagodziła osobowość Alego, któremu udało się (przynajmniej na chwilę) wlać w serca mieszkańców Zairu dumę i nadzieję.
Mała dygresja: od tego czasu minęło prawie czterdzieści lat. Poznaliśmy prawdę o potworach, jakie wciąż sprawują kontrolę nad dużą częścią Afryki. Nasza świadomość wzrosła, dlatego smutkiem przepełniła informacja o planach występu Krzysztofa Włodarczyka w igrzyskach tyrana i cyniczne wypowiedzi promotora naszego mistrza świata (dokładniej sprawę opisał w linkowanym wyżej artykule jeden z najlepszych polskich reporterów, Wojciech Jagielski). Oliwy do ognia dolał sam ''Diablo'', chwaląc możliwość gwinejskich wakacji. Nie winię zbytnio pięściarza. Promotor nie powiedział mu chyba, w co się pakuje.
Przejdźmy do sedna. Wśród widzów krzyczących ''Ali bomaye!'' na kinszaskim stadionie był 17-letni Ikomoniya Botowamungu. Niesiony uwielbieniem dla zwycięskiego Muhammada zapragnął spróbować swoich sił w sportach walki. Najpierw trenował zapasy - mógł nawet wystartować w Olimpiadzie (Montreal, 1976), ale 16 afrykańskich krajów (w tym Zair) zbojkotowało kanadyjskie igrzyska z powodu udziału w nich Nowej Zelandii, utrzymującej sportowe kontakty z RPA. Ikomoniya zdołał wyjechać do Nowego Jorku i stoczyć na amerykańskiej ziemi kilka walk. Wkrótce skierował się ku Europie; w 1978 roku trafił do Wiednia, poznał przyszłą żonę, zapuścił korzenie. Któregoś dnia odwiedził wiedeńskiego szewca Josefa Kovarika - trenera Boxclub Schwarz Weiss. Kiedy pod flagą austriacką wyruszał na Olimpiadę w Seulu (1988), miał na koncie 6 tytułów mistrza naddunajskiego kraju. Mierzył 190 centymetrów wzrostu, ważył 110-115 kg. Silnie bił i zdarzało mu się przyzwoicie boksować. Zdominował słabą pięściarską scenę przybranej ojczyzny, natomiast w turniejach międzynarodowych bywało różnie. Kwalifikacja olimpijska przyniosła Biko (takiego imienia używał) sporą sławę. Jego pierwszą walkę w koreańskim ringu oglądał z trybun m.in. Arnold Schwarzenegger. Przeciwnik, wspaniały Riddick Bowe skontrował szarżę Austriaka krótkim prawym sierpowym i sędzia liczył. Mimo to Biko stawiał opór, straszył potężną lewą reką, narzucał dzikie wymiany. Stracił rezon w drugiej odsłonie. 13 sekund przed gongiem zagapił się po interwencji sędziego - Bowe huknął prawicą, poprawił lewicą i Botowamungu długo wstawał z desek.
Kariera zawodowa Biko rozpoczęła się w 1992 roku (jedną z ostatnich amatorskich walk stoczył z Krzysztofem Rojkiem w półfinale wrześniowego turnieju Praterfest, pokonał Polaka 6:2), a skończyła jedenaście lat później. Z 27 pojedynków wygrał 10 (wszystkie przed czasem); poniósł 16 porażek, raz zremisował. W Stanach Zjednoczonych walczył dla Dona Kinga i spotkał się uznaniem legend trenerki: Eddiego Futcha, George'a Bentona, Emanuela Stewarda. Zdobył renomę mocnego sparingpartnera, w sali treningowej krzyżował rękawice z takimi tuzami jak Mike Tyson czy Oliver McCall. 23 sierpnia 1997 roku w stuttgarckim hotelu Maritim wszedł do ringu z Władimirem K. Właśnie ta walka wywołała zamieszanie w statystykach Ukraińca. Około siedmiu miesięcy temu redaktorzy boxrecu poprawili wynik starcia Kliczko-Botowamungu, zmieniając TKO w DQ. Swoją drogą dyskwalifikacja Biko jest przedziwna: jego trener nie chciał opuścić ringu po gongu ogłaszającym piątą rundę. Protest dotyczył ciosów w tył głowy. Według mnie Kliczko faktycznie zachował się dosyć chamsko. Biko pochylał zbyt nisko czerep, lecz to nie usprawiedliwia do końca Władimira. Sami zresztą oceńcie. Ja tymczasem dziękuję Piotrowi Momotowi. Zabrał mnie w szaloną podróż z Wolnego Państwa Kongo do zjednoczonej Republiki Federalnej Niemiec.
P.S. Oprócz walki z Kliczko ''Big Biko'' rozegrał wiele innych interesujących pojedynków. Lista znanych przeciwników czarnoskórego Austriaka robi wrażenie: Chris Byrd, Corey Sanders, Timo Hoffmann, Lamon Brewster, Pele Reid, Obed Sullivan, Albert Sosnowski, Luan Krasniqi, Przemysław Saleta. Z tym ostatnim zmierzył się 3 lutego 2001 roku w Warszawie, na debiutanckiej gali grupy Knockout Promotions. Zastąpił Niemca Andreasa Sidona. Walka z Saletą była przedostatnią w karierze Biko. Emerytowany bokser cieszy się statusem celebryty (wystąpił m.in. w austriackiej edycji ''Tańca z gwiazdami'') i tytułem baptyjskiego pastora. Koneserzy zapomnianych przebojów otoczyli kultem utwór ''The Boxer (feat. Biko)'' zespołu Rockip. Sprawdźcie teledysk.
pozdrawiam
Tak poza tym całkiem ciekawy artykuł, oby jak najwięcej takich różnych smaczków historycznych pojawiało się na bokser.org
Dokładnie.
Już tłumaczę:
- pierwsze dwa akapity - ironia w stosunku do artykułu z rp, w którym Momot zastanawia sie ni stąd ni zowąd gdzie się podział jeden nokaut w rekordzie Władimira.
- kolejne trzy - opis reżimów afrykańskich, powiązania z boksem i na koniec smutna konkluzja, że niektórym nie przeszkadzają pieniądze na których jest krew.
- czwarty - płynne przejście do biografii murzyna, który zaczął trenować zainspirowany walką Ali - Foreman opłaconą pieniędzmi tyrana oraz zarys jego kariery amatorskiej.
- piąty - opis jego kariery zawodowej i sytuacji z zaginionym KO Władimira, bo właśnie w ich walce zmieniono TKO na DQ.
Podsumowując - na rp poziom dziennikarstwa to rozkminy w zmianach na boxrec, a na orgu masz do tego samego zagadnienia podany zarys historyczny, biografię, opis oraz przedstawienie spornej sytuacji, a wszystko opisane w unikatowym stylu. Autor spoglądając raz na artykuł z rp, a raz na swój pewnie dumnie uśmiechał się sam do siebie, ale trzeba przyznać, że miał powód, bo napisał świetny tekst przy którym ten z rp wygląda jak komentarz z onet.pl.
Uczciwie trzeba jednak dodać, że na orgu też można znaleźć kwiatki jak okreslenie Szpilka - Mollo jako ringowej wojny, która przejdzie do historii, czy Gołoty z walki Saletą, który momentami wyglądał jak z Bowe (czy jakos tak) hahaha
Ps: Mam anginę, więc ciężko mi się piszę, ale mam nadzieję, że zrozumiale, nie dziękuj.
Czy to świadczy o poziomie samego portalu? Chyba nie. Konkurencja jest ważna, żeby oba portale nie osiadły na laurach ;) Tam już nie komentuję, bo jak się spytałem czy mogę wykorzystać scenariusz gali w Częstochowie do skeczu kabaretowego, to wyłapałem takiego banana, że nawet przeglądać ich stronę muszę przez bramkę proxy :D No, ale jak to każdy widzi, rp to portal prywatny, natomiast np. wywiady Jeffa są naprawdę fajne i to z gwiazdami boksu, materiały z USA, itp.
Nie da się ukryć, że ten artykuł z rp to poziom gimnazjalny, ale będę złośliwy i przypomnę artykuł z orga o demonach Gołoty, którego można określić pudelkowym. Poważny portal napisałby wyjaśnienie, bo błędy zdarzają się każdemu, a nie zamiótł sprawę pod dywan i rozdał bany niewygodnym użytkownikom.
Jeszcze tak przy okazji poziomu orga, to bardzo ubolewam, że nie ma już Analiz porównawczych, bo było to seria artykułów na które zawsze czekałem i czytałem od deski do deski.
Redaktor Furman mówi w ostatnim wywiadzie z Masternakiem do niego wprost (nie pamiętam dokładnych słów) - Corbin to żaden rywal, powinieneś go skończyć w kilka rund.
Nie wyobrażam sobie żeby ktoś z konkurencji zapytał w taki sam sposób Kołodzieja przed walką z Hallem - oczywiście jako przykład.
Trzymajcie tak panowie, chapeau bas !
pozdrawiam
Mnie cenzura na orgu aż tak nie boli, bo to prywatna strona i macie prawo robić co wam się podoba, ale tak z ciekawości - sam usunąłeś swoją odpowiedź na mój post, czy zrobiła to jakaś inna życzliwa osoba z redakcji? :D
Tak się składa że czytałem te twoje wypociny, za które dostałeś bana i ty się człowieku ciesz że w internecie panuje takie półprawo jakie panuje bo w codzienności takie coś kończy się w sądzie. Zanim usunięto to co napisałeś (z czego powinieneś się cieszyć bo to było najlepsze rozwiązanie) zdążyłem przeczytać te twoje chamskie zarzuty i warto byś uzmysłowił sobie za co bana dostałeś. Możesz sobie drwić z Wasilewskiego, żartować, nie lubić go a nawet wytykać mu rzekomą tragiczną robotę promotorską co nie upoważnia cię do nazywania kogoś z nazwiska złodziejem, krętaczem, oszustem i podłym manipulatorem, który po chamsku działa na szkodę pożal się boże Zimnochowi. To wszystko było mało tego że kretyńsko niedorzeczne to jeszcze nie podałeś ANI JEDNEGO rzeczowego argumentu, który poparł by te twoje podłe oskarżenia. Mówię ci że za coś takiego wyłapuje się sprawę w sądzie. Dobrze dla ciebie że internet tak wiele popuszcza.
roninuwodzenie
tak jest
p.s. jezeli jest tam ciekawy wywiad lub cos innego zawsze mozna o tym pogadac tutaj :DDDDDDDDD
Dlatego Don Wasyl nie założy mi sprawy w sądzie, a Ty go tak nie broń.
Nie widzę powodu, aby delikatnie tolerować tą wiochę którą uprawia Wasilewski wykupując sobie sługusów. UBP nie walczy dla kibiców i nie lubi kibiców, to kibice mają ich w d..e. To co Wasyl daje kibicom, to samo dostaje w zamian, czyli totalny brak szacunku i brak zainteresowania jego galami. A dziękuje, ze mi dobrze życzysz. Pozdrawiam.
Nie martw się o Szpilka-Zimnoch bo to zobaczysz. Teraz to wszystko to tylko odpowiedni marketing i hype przed walką; pielęgnowanie rosnącej polskiej wielkiej walki, w zasadzie z kompletnie niczego (dwóch co najwyżej napiętych do siebie prospektów [choć Zimnocha nie można chyba nazywać prospektem]).
O zainteresowanie jego galami też szkoda sobie głowę zawracać. Kiepska gala - kiepska widownia, dobre zestawienie - dobra oglądalność. Tyle. Wasilewski kibiców w dupie nie ma bo gdyby ich tam miał to padłby już dawno na tym rynku. Pamiętaj też że nie każdy w jego grupie ma faktycznie warunki i umiejętności na wielkie walki więc ich kariery są prowadzone stricte pod nich. Co by zrobiono w światowej promotorce z takimi Jonakami, Wawrzykami, Kosteckimi? Na zbity ryj by polecieli bo nie ma tam wielkiej przyszłości a u w takim UKP sobie dobrze zarabiają i pracować od 8 do 16 nie muszą. Uważam że to są dla nich niesamowite prezenty. I tak czeka się z co poniektórymi aż spadnie gwiazdka z nieba, titlefight czy walka z mocnym nazwiskiem za lepszy hajs. Myślę że wielu chciałoby zbyt wiele od naszych pięściarzy, którzy faktycznie mogą niewiele :)) A weź w tym jeszcze ukuj dobry zarobek dla siebie i boksera? To się nazywają dobrze kręcone lody!
Dobra, kończę już żeby nie było że jestem adwokatem :)) Pozdrawiam i życzę ekstra gal dziś wieczorem!
Wasilewski zapomniał, że żyjemy w czasach proklienckich i żeby była kasa, musi być klient. Oglądalność to on miał Gorszą w Częstochowie niż NG promotions, pomimo różnicy w patronacie telewizji i jakości medialnej zawodników. To, że Wasilewski jeszcze jakoś sobie radzi na rynku, jest zasługą tego, że był tu jako jeden z pierwszych. Wadą zaś brak elastyczności i dostosowania się do zmian. Ludziom po prostu nie smakuje zjadanie cały czas chlebu ze smalcem, a niektórzy zaczynają się brzydzić takim jedzeniem.
---
A co w tym odpowiedniego? Produkt sprzedaje się, wtedy kiedy jest zapotrzebowanie, a nie 2 lata po. Tak samo jakby wypuścili Fife 2011 w 2013 roku. Kto by to kupił?
---
Zainteresowania galami Wasilewskiego nie ma bo on nie myśli o kibicach, czyli o swoich klientach. Bo jeśli jeśli moja firma miałaby od klientów opinię krętaczy, to nikt by nie skorzystał z moich usług.
Wasyl istnieje na rynku, bo ma wsparcie Polsatu od wielu lat, co przełożyło się na bezkonkurencyjność stajni w Polsce. Promuje się na Włodarczyku Mistrzu świata i zapewnieniach o przyszłych mistrzach świata.
Jonak, Wawrzyk, Kostecki, Kołodziej? Sposób promocji Wasyla polega na tym, żeby jak najdłużej oszukiwać ludzi i wyciągać nawet sznurek do góry. Trafia to przeważnie do tych którzy o boksie światowym nie mają zielonego pojęcia, bo każdy kumaty kibic wie, że z gówna, chleba nie będzie.
---
To, wielu nabił w ten sposób w butelkę takim pitoleniem, to Amber Gold też się udało i więcej zarobili.
---
Nawzajem.
oczywiście poziom Szpilki z Zimnochem ten sam nie jest i pewnie nigdy nie będzie, ale jakoś Gołotę z Saletą kupiło bardzo dużo osób, chociaż starcie to przyszło wiele lat po pierwszym planowanym terminie :)
Przewiduje, że Gołota mógłby wejść do ringu nawet będąc siwy za 20 lat, a i tak znalazłoby się wielu fanów którzy by chcieli obejrzeć jak Andrzej walczy mając 60 lat. To jest fenomen, dla mnie nie zrozumiałby, bo wszystko co było do wygrania, to Gołota przejebał, nawet z takim leszczem jak Saleta poległ i skazał się na ośmieszenie i kompromitacje na emeryturze.