COYNE: LICZY SIĘ TYLKO KOŃCOWY SUKCES
Ryan Coyne (21-0, 9 KO) już dwukrotnie był o kro od walki mistrzowskiej - najpierw w kategorii cruiser z Guillermo Jonesem, a potem już w półciężkiej z Nathanem Cleverlym. Za pierwszym razem niedomóg jego rywal, a za drugim jego walkę zablokował były już promotor, Don King.
- On już mnie promuje i szczerze mówiąc, nie wiem czy on w ogóle jeszcze kogoś promuje. Obiecywał walki, a potem się z tych obietnic nie wywiązywał - skomentował całe zamieszanie niedoszły dwukrotny challenger.
Teraz czeka go starcie z Marcusem Oliveirą (24-0-1, 19 KO), do jakiego dojdzie w najbliższy piątek w Treasure Island Casino w Las Vegas. Tryumfator zapewni sobie status obowiązkowego pretendenta do tronu federacji WBA i walkę z panującym na tronie Beibutem Szumenowem (13-1, 8 KO). Co ciekawe Coyne (na zdjęciu) i Oliveira mieli już skrzyżować rękawice 9 marca, lecz kilkanaście dni wcześniej Ryan nabawił się paskudnego rozcięcia łuku brwiowego podczas jednego z ostatnich sparingów.
- Rozcięcie jest zasklepione i bezpieczne. Od tego czasu sparowałem ponad 150 rund i wszystko jest w porządku. Oczywiście rozcięcia się zdarzają w boksie, ale w moim narożniku jako "cutman" będzie pracował Gerry Leyshock, a on zna się na rzeczy - zapewnia Coyne.
- Mój przeciwnik potrafi walczyć i ma czym uderzyć. Tutaj kluczem do zwycięstwa będzie ringowa inteligencja. Ja spędziłem lato trenując wspólnie z Giennadijem Gołowkinem i te sparingi wiele mi dały. Wygram tę walkę, nie ma dla mnie znaczenia w jaki sposób - czy przez brutalny nokaut, czy też może na punkty. Liczy się tylko końcowy sukces - zakończył pięściarz z Saint Louis.