KHAN: NIE MOGĘ POZWOLIĆ SOBIE NA PRZEGRANĄ
Amir Khan (27-3, 19 KO) powoli odbudowuje swoją pozycję po dwóch porażkach z rzędu. Kolejnym krokiem w karierze "King Khana" będzie występ w ojczyźnie. 27 kwietnia były mistrz wagi junior półśredniej stanie w ringu z Julio Diazem (40-7-1, 29 KO) z Meksyku.
Do niedawna kreowany na wielką gwiazdę boksu zawodowego Khan nie chce pozwolić sobie na kolejną porażkę, która zrujnowałaby jego karierę. Pięściarz jest zadowolony ze współpracy z nowym trenerem Virgilem Hunterem, który pomaga mu eliminować jego błędy.
- Nie mogę przegrać ponownie, to by mnie zniszczyło. Potrzebowałem kogoś takiego jak Virgil, by powiedział wprost co jest nie tak. Popełniałem wiele błędów, których nie próbowałem poprawić. Obwiniam siebie, bo mogłem wiele rzeczy zrobić inaczej. W Wild Card musiałeś udowodnić, jaki jesteś odważny. To słynny gym i wszystkie oczy zwrócone są na ciebie. Jesteś mistrzem i nie chcesz wyglądać głupio lub jak przeciętniak. Każdy chce pokonać cię na sparingu. W Wild Card wojowałem z każdym - powiedział Khan.
Jak to Gołota zażartował o sobie - przewracać się już umiem.
;)
A poważnie - bokser bardzo dobry. Zawsze uważałem, że ciężki rywal byłby to dla obecnego Floyda - byłby to bodaj pierwszy jego rywal z szybszymi łapami od niego, oraz lotny na nogach.
Pewnie by przegrał, ale na pewno dałby lepszą walkę niż Marquez
(co ciekawe - PacMan Khana by zapewne zniszczył dość szybko, ale Marquez wybitnie mu nie pasuje).
Kariera Khana może pójść w dwie strony. Może wycwanić się, jak swego czasu Wład, lub też w kolejnych walkach coraz bardziej dawać sobie szczękę rozbijać i przewracać się od wiatru, jak obecnie Roy Jones Jr.