RIOS NIE CZUJE SIĘ POKONANY
Brandon Rios (31-1-1, 23 KO) nie czuje się przegrany, choć w ubiegłotygodniowym rewanżowym pojedynku z Mike'em Alvarado (34-1, 23 KO) poniósł pierwszą oficjalną porażkę w karierze. "Bam Bam" uważa, że zasłużył co najmniej na remis.
- Obejrzałem tę walkę, nie przegrałem jej - twierdzi Rios. - Było 7-5 dla mnie, ostatecznie remis. On uciekał przez ostatnie trzy rundy. Nie trafiał mnie. To ja siałem zamęt, goniłem go po ringu, częściej trafiałem. Właśnie dlatego uważam, że wygrałem ostatnie trzy rundy.
Sędziowie byli innego zdania. Jednogłośnie (115-113, 115-113, 114-113) wypunktowali zwycięstwo Alvarado, który w ich poprzedniej potyczce został zastopowany w siódmej rundzie. Rios przekonuje, że wynik nie powtórzył się tylko dlatego, ze "Mile High" tym razem bał się otwartych wymian.
- Wyglądałem na wolnego w tej walce. Byłem ciężki, poruszałem się powoli. On dużo uciekał. Nie mogłem go trafić, bo ciągle biegał. Nie mogłem go dorwać. To się zdarza, nie cofnę czasu. Trzymał się planu i tyle. Jestem gotowy na trzeci pojedynek - zapewnia "Bam Bam". - To mój błąd, bo szykowałem się na kolejną wojnę. W każdym razie poradziłem sobie dobrze. Skracałem ring, ale za mało nacierałem. Następnym razem będę gotowy na wszystko. Na każdą jego taktykę.
Rios potrafił iść tylko do przodu, obrony nie miał żadnej oprócz dziurawej gardy. A żelazna szczęka i kamienna pięść zawsze okażą się mitami w starciu z najlepszymi.