JACKIEWICZ GOTOWY NA KOLEJNE WYZWANIA
W sobotni wieczór Rafał Jackiewicz (42-10-2, 21 KO) zmierzy się z Leonardem Bundu (28-0-2, 9 KO). Jeśli w Rzymie pokona włoskiego przeciwnika, po raz drugi w karierze zostanie mistrzem Europy w wadze półśredniej. Z 36-letnim Jackiewiczem Przemysław Osiak z "Przeglądu Sportowego" rozmawiał w czwartek przed południem, kiedy "Wojownik" był w drodze na warszawskie Okęcie.
W sobotę walka z Leonardem Bundu o pas mistrza Europy wagi półśredniej. Wspomnienia z Włoch nie są chyba najlepsze? W 2004 i 2005 roku przegrywał pan tam na punkty, ale rok temu wywalczył mistrzostwo Unii Europejskiej.
Rafał Jackiewicz: Oszukali mnie tam dwa razy. Jedną walkę wygrałem, a drugą wygrałem wyraźnie. Rok temu zwyciężyłem przed czasem, także jeden rewanżyk za Włochy już jest. W sobotę będzie drugi.
Sauny na dzień przed walką zatem już nie będzie?
Rafał Jackiewicz: Saunę i dwadzieścia minut biegu zaliczyłem rano w klubie fitness na Targówku, gdzie prowadzę treningi. To moja druga praca. Zostało mi jakieś 1,7-1,8 kilo nadwagi. Dolecę na miejsce, nic już nie jem i niedużo piję. W piątek do ważenia też na głodniaka. Jeszcze jeden trening, waga 66,6 i potem już normalnie żyjemy.
Bundu to mańkut...
Rafał Jackiewicz: Ja nie lubię mańkutów. Jeszcze gorzej, że Bundu często zmienia pozycję. Raz jest taka, a drugi raz taka. Ale w głowie wszystko mam ułożone. Nie ma znaczenia co będzie robił Bundu. Jestem naprawdę bardzo dobrze przygotowany, z wagą też nie ma tragedii. Wiadomo, jestem głodny, ale humor mam, dobrze się czuję... Tylko bym coś zjadł.
Głodny również zwycięstwa?
Rafał Jackiewicz: Tym bardziej że zwycięstwo nad Bundu ma mi dać walkę eliminacyjną do pasa IBF. Jeśli bym ją wygrał, to mniej więcej za rok mógłbym walczyć o mistrzostwo świata. I pewnie dopiero wtedy zbiorę oklep (śmiech).
Mistrzem IBF jest Devon Alexander...
Rafał Jackiewicz: Tak, w maju ma walczyć z Kellem Brookiem, numerem jeden w rankingu. Pierwsze miejsce się zatem zwolni, a następni w kolejce jesteśmy ja i Randall Bailey. Lecz aby zasłużyć na ten eliminator, muszę wygrać w sobotę.
Sparingi poszły po pana myśli?
Rafał Jackiewicz: Przyjechał taki chłopaczek z Białorusi, stylem bardzo przypominający Bundu. Cały czas szedł do przodu, cały czas zadawał dużo ciosów. Dobrze mnie wymęczył, dlatego fizycznie i mentalnie jestem przygotowany na duży wysiłek w sobotę.
We Włoszech da się wygrać na punkty?
Rafał Jackiewicz: Trudno będzie. Stawiam, że rozbiję go w końcowych rundach. Będę go męczył, męczył i rozbijał, bo inaczej tam się wygrać nie da. Poza tym nie biję mocno, więc muszę go męczyć i myślę, że zamęczę. Jestem dobrej myśli, podobnie jak przed przegranymi walkami z Kellem Brookiem i o mistrzostwo świata z Janem Zaveckiem. Wierzyłem że wygram, ale się pomyliłem. Czy i teraz się mylę? Okaże się w sobotę.
W tamtych walkach przede wszystkim mało pan boksował.
Rafał Jackiewicz: Nie oszukujmy się. Brook był ode mnie lepszy pod każdym względem i gdziekolwiek bym z nim walczył, dostałbym baty. A Zaveck był po prostu lepszy w dniu walki. Tak bywa, ale walczę dalej. We Włoszech w ubiegłym roku zdobyłem pas mistrza Unii Europejskiej. Teraz też zamierzam wygrać, także pomału te swoje grzeszki odkupuję.
Włocha chyba nie ma się co tak bać, jak Brooka?
Rafał Jackiewicz: Bundu nie ma silnego ciosu, przede wszystkim dużo macha rękami, jest niewygodny. Trochę jest to wszystko źle odbierane, że przestraszyłem się Zavecka czy Brooka. Nie, Brook jest po prostu lepszym zawodnikiem niż ja pod każdym względem. Co do walki z Zaveckiem... Za wcześnie zbiłem wagę, byłem słabszy fizycznie niż zazwyczaj. Nie byłem w stanie nic zrobić. Po raz pierwszy wybrałem się na wyjazdową walkę na tydzień przed terminem, taki był wymóg organizatorów. I wszystko, co "pakowałem" w siebie przez ostatni rok - to, że wygram, że jadę po zwycięstwo - przez ten tydzień po prostu ze mnie zeszło. Mistrzem czułem się już przed walką. Byłem tak pewien swojego przygotowania, formy, że spokojnie sobie w tej Słowenii siedziałem, spacerowałem, a obudziłem się wtedy, gdy nastąpił koniec walki. Spokój i cisza po prostu mnie zabiły. Wiem jednak, że nie mam sobie nic do zarzucenia, bo w tamtej walce, podobnie jak tej z Brookiem, dałem z siebie wszystko i po prostu nie mogłem więcej. Było jak było. Doszedłem do walki o mistrzostwo świata. Przegrałem, ale się nie poddaję. Żyję dalej, walczę dalej. Będę walczył dopóki będę miał możliwości, a przede wszystkim chęci.
W listopadowej, remisowej walce z Rickiem Goddingiem w Hamburgu musiał pan gonić wynik...
Rafał Jackiewicz: Nie lubię zawodników, którzy tak uciekają jak Godding. Na sparingach mam na przykład problemy z Krzyśkiem Bieniasem, a z Damianem Jonakiem, którego uważam za lepszego zawodnika, spokojnie daję sobie radę. Jonak jest niebezpieczny, silny, szybki, bardzo dobry technicznie, ale po prostu mi pasuje. Idzie do przodu, bije. A z takim pykaczem jak Bienias, podobnie jak z Goddingiem - ten jeszcze więcej odskakiwał - walczy mi się niewygodnie. Po drugie, na tydzień przed tamtą walką poszedłem na lody i dostałem zapalenia krtani. We wtorek poszedłem do lekarza, dostałem trzydniowy antybiotyk... No i jak zwykle zbijałem wagę, a podczas tamtych przygotowań musiałem stracić dziesięć kilo. Znowu byłem słabszy fizycznie, ale nadrobiłem w ringu charakterem i głową. Po walce pomyślałem, że dostałem prezent od sędziów, ale po obejrzeniu nagrania uznałem, że remis był sprawiedliwy. Godding wygrał połowę walki, drugą połowę ja. Oczywiście byłem zły, że nie wygrałem, ale z drugiej strony dzięki temu, że padł remis, w sobotę walczę o mistrzostwo Europy.
O tym, jak pokonać Bundu, mówi pan otwarcie.
Rafał Jackiewicz: Bo w tym nie ma wielkiej filozofii. Mam nie przyjmować ciosów na gardę, ruszać się na nogach i nie stać w miejscu, a już broń Boże przy linach. Nie klepać się z nim, bo on po prostu mnie... rozklepie. Bundu nie jest silnym bokserem, ale wyprowadza dużo "klepanych" ciosów. Idzie cały czas do przodu i rzecz w tym, żeby mnie nie zamknął przy linach. Ja mam robić swoje - rozbijać go ciosami prostymi, "trzymać" lewą ręką, kontrować prawą i przede wszystkim nie stać w miejscu.
Wygląda na to, że rywala ma pan dobrze rozpracowanego?
Rafał Jackiewicz: Tu nie było specjalnie kogo rozpracowywać. Bundu jest tak naprawdę prostym zawodnikiem. Nie ma specjalnych akcji czy kombinacji, którymi mógłby coś mi zrobić.
Nokautującego ciosu chyba też nie ma?
Rafał Jackiewicz: Raczej nie, bo z 28 zawodowych wygranych, tylko 9 odniósł przed czasem. Swoją ostatnią walkę, z Ismaelem El Massoudim, co prawda wygrał w pierwszej rundzie, ale tego Francuza tak przekręcili... Oglądałem tę walkę i to, co zrobił sędzia, to po prostu śmiech. Bundu nie jest zbyt silny, choć przez dwanaście rund jego ciosy mogą się kumulować.
W porównaniu z wcześniejszymi, nie zawsze fortunnymi przygotowaniami do walk, te do pojedynku z Bundu uznaje pan chyba za udane?
Rafał Jackiewicz: Wyjątkowo udane. Miałem dobre sparingi, z wagą też nie było większych problemów, trenowałem ciężko, nie obijałem się. Podchodzę do tego starcia na luzie. Mam ułożone życie osobiste, zawodowe też. Wygrywam tę walkę, wygrywam eliminator i walczę o mistrzostwo świata. Dojście po raz drugi do takiego pojedynku byłoby dla mnie niczym mistrzostwo świata.
To, że nie ma pan wiele do stracenia, chyba pomaga?
Rafał Jackiewicz: Mam tak wszystko poukładane, że mogę tylko zyskać. Dobrze zarabiam na prowadzeniu treningów, z żoną właśnie otworzyliśmy drugie przedszkole. Układa nam się super także w życiu prywatnym - po dziesięciu latach czujemy się tak, jak po pierwszym spotkaniu. Dzieci są piękne, zdrowe. Zdrowie jest, chęci i możliwości są. Kurde, wszystko jest elegancko.
Nie oszukujmy się. Brook był ode mnie lepszy pod każdym względem i gdziekolwiek bym z nim walczył, dostałbym baty - każdy o tym wie ale szacun za taka szczerość bez wpijania w bawełnę.
Sam Jackiewicz mówił w wywiadach, że na sparingach z Proksą nie miał nic do powiedzenia.
WARIATKRK
Jeździsz tramwajami po Krk? Bo dzisiaj jak jechałem z Bronowic patrzyłem w tą telewizję w tramwaju, a tam wyskoczyło, że Witalij karierę kończzy :) widziałeś takie coś?
A co do wywiadu - zajebisty, szczery człowiek, szacun za słowa, których większość bokserów nie byłaby w stanie wypowiedzieć.
No śmigam trajkami po Krk ale ja druga strona miasta Vola Duchacka. Dziś akurat jeszcze nie wychodziłem.
Mieszkałem na Woli 2 lata temu :D to sobie popatrz na ten telewzor w tramce, bo jak byk wyskoczyła informacja, że Witek karierę skończył i że do polityki się bierze i się zastanawiam czy to prima aprilis czy co :)
Jackiewicz to zdecydowanie najlepszy polski pięściarz z lżejszych kategorii. Amen i powodzenia jutro !!
Rafał nie ma nic do stracenia tą walką, trzeba to wygrać...
Na której stronie Wschód czy Zachód?
To jest fakt wielu było tutaj fanów wolaka którzy wielbili go i wychwalali wniebogłosy to samo było z Proksą a teraz znikli...
Na Beskidzkiej, w blokach koło Biedronki tam :)
Trenujesz gdzieś w Krk?
Jak ktoś już podkreślił wcześniej.. szczery facet.. to powinno się cenić.. nużą mnie już opowieści Adamka (sorry, że wchodzę z tym tematem).. Do którego jeszcze niedawno miałem wielki szacunek.. teraz już nie wiem co mam o tym myśleć.. bo ciężko jest już oddzielić fakty od fikcji.. on chyba nigdy wprost nie przyzna, że Vitalij jest od niego po prostu lepszy.. ciągłe przekomarzanie z kibicami i szukanie wymówek...-zgadzam się w 100% dodam ze te wymówki są żałosne i uważam że po prostu adamek kłamie bezczelnie
To Vola Zavhód ja z Wschodu jestem obecnie to tylko siłka i najwięcej treningów odbywam z narzeczona w łózko hehe a tak na poważnie kiedyś śmigałem z bratem na wisłe ale krótko za daleko poza tym ja jestem fanem Pasów z krwi i kości i to nie dawało mi spokoju...
Tomek się zachłysnął i odsunął od kibiców, ale nie wielu jest wstanie nie zmienić się pod wpływem otoczenia czy kasy.
Z drugiej strony podniósł sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Przechodząc do HW wyczyścił z zeszytu wcześniejsze zasługi. Nie spodziewał się że cały czas będzie musiał coś udowadniać. Lud ocenia przez pryzmat wagi ciężkiej a nie całokształt.
Dla Górla prowadzenie przez Rogera to plus, bo tyle nie przyjmuje co kiedyś, ale również minus, bo jego pojedynki już tak nie elektryzują.
Zbytnio kibice starają się utożsamiać ze sportowcami tworząc z nich ideały, jak podwinie się noga, to czują zawód. Czują się oszukani, zapominający o tym że sport w 85% to teatr, a 15% to prawda.
To tam na Woli jest Grappling, to masz blisko :) chodziłem tam chwile, potem koło Galerii też na boks, a teraz mam zamiar iść na Wawel, tylko najpierw wszystkie kontuzje muszę wyleczyć,a zdrowie już nie to..
Zbytnio kibice starają się utożsamiać ze sportowcami tworząc z nich ideały, jak podwinie się noga, to czują zawód. Czują się oszukani, zapominający o tym że sport w 85% to teatr, a 15% to prawda.
Zgadzam się z Tobą Maniek, ale zauważ, że w dzisiejszym boksie nastawionym na mamone, w niższych wagach Adamek wydawał się być wybawieniem.. Walcząc z najlepszymi, szukając wyzwań i nie bojąc się ich.. zachowywał się jak prawdziwy wojownik.. Podkreślanie swojej religijności.. Co jak co, ale automatycznie za tym przypina się komuś pozytywne adekwatne cechy.. A tu nagle takie jazdy.. hipokryzja której ciężko można było się po nim spodziewać.. Może się po prostu w tym całym systemie który go zjadł zagubił.. Nie wiem.. jako chrześcijanin, nie będę tego oceniać..
przeżył wiele a dystans i pogoda ducha jest stale przy nim, humor i szczerość to jego wizytówka
też uwielbiam wywiady z nim
oby sklepał Włocha!
POWODZENIA