GARCIA O WSPÓŁPRACY RIOSA Z HEREDIĄ
Kibice boksu zawodowego z niecierpliwością wyczekują sobotniego starcia Brandona Riosa (31-0-1, 23 KO) z Mike'em Alvarado (33-1, 23 KO). Na gali w Mandalay Bay w Las Vegas "Mile High" postara zrewanżować się za porażkę z października zeszłego roku, gdzie po piekielnej wojnie przegrał przed czasem w rundzie siódmej. Stawką pojedynku będzie tymczasowy pas WBO wagi junior półśredniej.
"Bam Bam" przygotowywał się do walki bardzo sumiennie podczas zamkniętego obozu. Okazało się, że w treningach do rewanżu pomagał mu znany trener od przygotowania fizycznego Angel "Memo" Heredia, który jest znany głównie ze współpracy z Juanem Manuelem Marquezem oraz... afer dopingowych. W przeszłości zeznał podczas dochodzenia, że podawał zabronione substancje m.in. sprinterce Marion Jones. O kulisach organizacji treningu podczas obozu opowiedział główny trener Riosa, Robert Garcia.
- Wprowadziliśmy pewne zmiany. Dodaliśmy poranne oraz wieczorne treningi z Heredią, a od południa do godziny drugiej Brandon trenuje ze mną. Ten gość nie może pokazywać się w gymie, bo to moja działka. Z rana jednak pracuje z Brandonem, bo ma wiedzę, której ja nie posiadam na temat przygotowania fizycznego. Wykonał świetną robotę - powiedział Garcia.
Transmisja w Polsat sport.
Polecam! no chyba że ktoś się boi że rano zaśpi ze święconką.
Wygra
Nie przyjąłby Brandon tak wielu ciosów Argentyńczyka nie ma takiej opcji.
I w drugą stronę! Matthyse na pewno zostałby podłączony przez Brandona w ich ewentualnej walce, do której jednak chyba nigdy nie dojdzie swoją drogą ze względu na konflikt interesów (promotorzy, telewizja). Bam Bam jest twardy jak skała i "kopie" wcale nie słabiej niż Argentyńczyk. Myślę, że Brandon byłby w stanie przełamać Matthyse podobnie jak to uczynił z Mikiem! Rios jest nie do zajechania!
Masochista to dobre określenie. Póki ma 26-30 lat nie będzie wyraźnie odczuwał tego, że zbiera, ale potem może niestety zostać warzywkiem..
Z jednej strony dla atrakcyjności boksu tacy zawodnicy są potrzebni, ale z drugiej jest mi szkoda tych ludzi, którzy przez to, że są zawodowcami, że jest to ich jedyny sposób na życie (od razu mówię, że nie wiem jak jest w przypadku Riosa) ryzykują swoje zdrowie i przyszłość..
Były też sytuacje gdzie jeden cios odbierał życie młodemu zawodnikowi.
Nie da się określić ryzyka, bo każdy człowiek jest inny. Dla jednego wyjście do ringu będzie większym zagrożeniem niż dla drugiego kilka wojen pomiędzy linami.
Pomimo robionych badań, zdrowia, np. Simakow z Kowaliewem skończył tragicznie.
Taki jest boks.
Zawodnicy zostawiający w ringu serce, stworzeni do tego, kochają się bić i niektórzy mają ewidentnie predyspozycje do wymian.
Po prostu natura nie jest sprawiedliwa i różnie rzuca atutami