BRADLEY PRZYNAJE SIĘ DO BŁĘDÓW
Za buńczuczne wypowiedzi po "wygranej" walce z Mannym Pacquiao mistrz świata WBO w wadze półśredniej był szeroko krytykowany przez kibiców i nawet ekspertów. Być może, w połączeniu z surową lekcją z ostatniego weekendu, nauczyło to czegoś Tima Bradleya (30-0, 12 KO), który teraz otwarcie przyznaje się do błędu. "Pustynna Burza" nie ma dziś wątpliwości, że ostre wymiany z Rusłanem Prowodnikowem (22-2, 15 KO) nie przyniosły mu niczego dobrego i nie powinien był do nich dążyć.
- Nauczyłem się, że jestem swoim najgorszym wrogiem. Dążenie do walki w półdystansie i wymian było z mojej strony idiotycznym posunięciem - przyznaje Amerykanin. - Naprawdę nie wiem, czemu się na to decydowałem. Plan zakładał, że będę z nim boksował, ale tego nie robiłem. Nie słuchałem narożnika. Muszę teraz popracować nad obroną. Za każdym razem, gdy on mnie trafiał, czułem gruchotanie.
- To była niesamowita walka. Co tam się działo... Nie wszystko pamiętam. To mógł być łatwy pojedynek, który ja uczyniłem trudnym. Zdecydowanie najtrudniejszym w karierze. Nigdy nie zostałem tak obity - dodaje Bradley. - Nawet przez chwilę nie myślałem, że zwycięstwo mam w kieszeni. W całej walce nie było takiego momentu. Kiedy masz wstrząśnienie mózgu i jesteś rozbity, tracisz rachubę. Nie wiedziałem, ile wygrałem rund, a ile mogłem przegrać. Właśnie dlatego pytałem o to narożnik. Chciałem wiedzieć, czy muszę jeszcze podkręcać tempo.
- Nie czułem, że wygrywam. Myślałem, że zwycięstwo mi się wymyka i przegrywam. W każdej chwili jestem gotowy na rewanż. Zależy to od mojego obozu, managera i promotora. Jeśli oni zechcą rewanżu, zrobimy to - kończy Tim.
Większość wyszłaby i twierdziła po walce, że ciosy Prowodnikowa nie robiły na nim żadnego wrażenia i taki dokładnie był plan taktyczny (żeby przyjąć megatonę na twarzoczaszkę).
sobie serca kibiców i spore pieniądze w nastepnym pojedynku, a mógł
spokojnie wyboksować Rosjanina tak jak to robił z Petersonem, Holtem
czy innymi, poszedł na wojnę i po częsci zmył grzech przekrętu
po walce z Pacquaio, mimo wszysko "Desert storm" to taki jak to
ładnie nazwał bodajże Stonka "męczydupa" wielki atleta z wacianym
uderzeniem.
Po walce z Mannym gadał bzdury.
Teraz pokazał klasę.
W ringu pokazał serce. Wygrać nie powinien walka była na remis.Wg. mnie ja tak bym ją ocenił rd po rd
Rewanż chętnie zobaczę nawet jutro
Brawo, wreszcie była walka z historią: wzloty i upadki z rundy na rundę, niepewność zawodników i ich obozów, zmiany strategii. Roach trochę za bardzo opanowany, powinien swojego bardziej "szczuć" w rundach 3-7.
Czekam na rewanż, ale na miejscu obu wolałbym o niego nie doprowadzić, bo normalnie boję się o nich a bardziej o Tima.