STYL ROBI WALKĘ: CYGAŃSKA FURIA
Zaczęło się. Lunatyk Tyson Fury i jego cioteczny braciszek, ''gwiazdor porno'' Hughie przybywają do Ameryki. 20 kwietnia w teatrze Madison Square Garden to pierwszy dzień nowej ery wagi ciężkiej. Ery irlandzkiego kuzynostwa, kozactwa travellerów. Ci goście mają walkę we krwi, są ''fighting men'' do szpiku kości. W ich kulturze spory rozstrzyga się ustawkami jeden na jeden, solówami na gołe pięści. Tak każe tradycja.
Pracowałem kiedyś pół roku z Pauliem, wiecznie pobudzonym, łysym ćpunem w okularach. Trzydziestoletnim ojcem trójki dzieci. Nocami ochranialiśmy magazyn pod Birmingham, obok którego irlandzcy travellerzy rozbili dziki kemping. Skończyło się smażenie bekonu i oglądanie boksu, musieliśmy patrolować okolicę obiektu z psami. Czasami spotykałem wtedy travellerów. Początkowa wrogość przerodziła się w rozmowy o pięściarstwie. Poznałem m.in. historię Bartleya Gormana, którego nazywano ''King of Gypsies'' (nomadzi travellerzy - prawdopodobnie rdzenni mieszkańcy Irlandii - często są określani mianem Cyganów). Wiele razy słyszałem również wypowiadany z dumą tekst: ''Tyson Fury dzieciaku, zapamiętaj to imię''. Rodzina Furych cieszyła się wśród krajan mołojecką sławą. Minęły dwa miesiące i firma przeniosła mnie na tydzień do wiejskiego pubu, gdzie zastępowałem kolegę moczymordę. Pewnego letniego dnia przyszła wiadomość: Paulie został pobity przez travellera.
W Polsce zobaczyłem dokument ''Knuckle'' Iana Palmera, kronikę tragicznego konfliktu dwóch familii. Nielegalne walki dla honoru i pieniędzy, śmieciowe gadanie, ortaliony w sygnetach. Przykucie do ekranu gwarantowane. Ciemną stronę części społeczeństwa travellerów odsłonił też na łamach ''Guardiana'' Tyson Fury. ''Potrzebuję psychiatry, ponieważ wiem, że jestem w jakiś sposób zaburzony. Jako dziecko nie miałem życia rodzinnego. Ze swoich czternastu ciąż moja matka utrzymała tylko cztery. Byłem na pogrzebie nowo narodzonej siostry.'' Ojciec Fury'ego, były bokser John ''Gypsy'' Fury odsiaduje wysoki wyrok. Podczas aukcji samochodowej w Manchesterze wydłubał znajomemu typowi oko. Wahania nastrojów Tysona stają się coraz bardziej zrozumiałe...
Ale wróćmy do ringu. Rozczarowany brakiem powołania olimpijskiego Tyson przeszedł na zawodowstwo w wieku 20 lat, po krótkiej i ciekawej karierze amatorskiej - rekord 30-4, 26 KO, brązowy medalista mistrzostw świata juniorów w Agadirze (2006), srebrny medalista mistrzostw Europy juniorów w Somborze (2007), złoty medalista mistrzostw Unii Europejskiej juniorów w Warszawie (2007), mistrz Anglii seniorów (2008). Dziś większość kibiców pamięta z amatorskich walk Fury'ego jedynie pojedynek przeciwko Price'owi (hydraulik wygrał na punkty, całując po drodze deski), mnie natomiast najbardziej interesuje inny szczegół - czy Fury robił z ''Cyganem'' jakieś interesy w Rzeszowie? Wystąpił tam 22 listopada 2007 roku (mecz Polska-Irlandia), pokonał przez RSC w trzeciej rundzie Michała Jabłońskiego.
19 pierwszych pojedynków zawodowych nie urzekło, choć w najważniejszych momentach potrafił wykonać dobrą robotę. Zdecydowanie wybija się tutaj walka o tytuł mistrza Wielkiej Brytanii z Dereckiem Chisorą. Przede wszystkim Tyson wytrzymał ciężar gatunkowy tego starcia, pewnie kontrolując otłuszczonego ''Del Boya''. Prawdziwy przełom nastąpił jednak dopiero pod okiem wujka Petera, który przejął stery trenerskie na początku 2012 roku i przekonał siostrzeńca do katorżniczej pracy. Gigant z Wilmslow prowadził przedtem hulaszczy tryb życia, zaniedbał praktykę podstawowych elementów rzemiosła. Efekty treningów z Peterem ujrzeliśmy w pełnej krasie naprzeciw ''śliskiego'' Kevina Johnsona, gdy Tyson boksował koncertowo. Szybkość rąk i nóg, pomysłowe kombinacje ciosów bitych w różnych płaszczyznach, płynne zmiany dystansu i wyśmienity lewy prosty. Wymagają doszlifowania niektóre obrony, z pewnością dużo ruchów jest marnotrawnych, wynikających jakby z nadpobudliwości emocjonalnej. Mimo to sprawa wygląda jasno - żaden zawodnik czołówki HW nie posiada takiego talentu, żaden nie robi takich postępów. Kariera ''USS'' wisi na wypomadowanym włosku Cygana. Po strzyżeniu w MSG poszuka się ukraińskich bufonów.
Poważnym talentem dysponuje także Hughie. Przedsmak możliwości osiemnastolatka poznaliśmy w Erewaniu, kiedy wygrał młodzieżowe mistrzostwa świata. Jego finałowy rywal, hinduski puncher Narender pokonał w ćwierćfinale mistrza Rosji Kabatowa i prezentował niewygodny, trudny do rozszyfrowania styl. Hughie walczył rozważnie, wzorem Tysona ufając ''jabowi z biodra''. Młodszy kuzyn imponuje warunkami fizycznymi, mierzy podobno dwa metry wzrostu. Fachowcy z Wysp twierdzą, że rośnie rasowy technik w typie Larry'ego Holmesa, lecz na tym etapie rozwoju trzeba zachować wobec ich opinii sceptycyzm. Chłopak boksuje w każdym razie inaczej niż gros rówieśników i promieniuje charyzmą. Klasyczny przypadek cygańskiej Furii. ''Zawistnikom na pohybel, będziemy gadać swojsko. Kocham to gówno''.
Na Amerykę ciągnie fala z Europy i będą musieli się z tym pogodzić :)
Swoją drogą znalazłem film o Donie Kingu , jak ktoś by miał ochotę obejrzeć http://www.youtube.com/watch?v=yJG0UKgGtPI
member.php?
action=register&referrer=122
Zapraszam na forum.
member.php?
action=register&referrer=122
Zapraszam na forum.
z tak zwanych porspektów uważam ze Glazkow ma większy talent od Furego ,nie wspominając o Pulewie (którego nie uważam za prospekta ale dojrzałego zawodnika pretedenta który nie tylko wygrał by z furym ale miał szanse nawet z WŁadimorowi urwać kilka rund )
Chisore to on już pokonał.
Masz rację, chodzi mi bardziej o "obecnego" Chisore nie "tamtego" grubego, niedoświadczonego, bez pomysłu... Tzw rewanż z Del Boy'em. Założę, się że byłaby to zupełnie inna walka.