PROKSA GOTOWY NA POWRÓT DO WIELKIEJ FORMY
„Nice Super G” deklaruje gotowość do powrotu do mistrzowskiej formy i jednoznacznie podkreśla, że nie zmieni swojego niekonwencjonalnego stylu walki oraz osobowości. Z Grzegorzem Proksą (29-2, 21 KO) o planach podboju amerykańskich ringów zawodowych rozmawia Wojciech Jankowski z firmy Nice Polska.
- Grzegorz, w Twojej ostatniej walce doznałeś dość poważnej kontuzji. Mimo tego udało się Tobie skutecznie wypunktować rywala, boksując przez pięć rund właściwie tylko jedną ręką. Na jakim etapie rehabilitacji znajdujesz się obecnie?
GP: Witam serdecznie. Obecnie mam już ściągnięty gips i czeka mnie dwutygodniowa rehabilitacja polegająca głównie na krioterapii, zabiegach z laserem oraz polu magnetycznym. Standardowo wykonuję też cały czas podstawowe ćwiczenia bokserskie. Nie odpoczywam.
- Pierwotnie na gali w Belfaście miałeś powalczyć z innym rywalem. Ostatecznie zamiast Anglika Lee Noble’a do ringu wyszedł Węgier Norbert Szekeres. Czy taka niespodziewana zmiana miała dla Ciebie jakieś znaczenie? Przygotowywałeś się jakoś specjalnie pod Noble’a, z którym już raz wygrałeś w przeszłości?
GP: Oczywiście znałem Lee Noble’a z naszej wcześniejszej potyczki i wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Rywala z Węgier nigdy wcześniej nie widziałem, ale przyznam szczerze, że nie zawracałem sobie głowy jego umiejętnościami, bo wiedziałem, że jestem w przyzwoitej formie.
- Na ring powróciłeś po porażce z jednym z najlepszych, moim zdaniem, bokserów w wadze średniej, Giennadijem Gołowkinem o mistrzostwo świata WBA. Czy uważasz, że popełniłeś błąd przystępując do tej walki zbyt szybko?
GP: To trudne pytanie. Błędem było z pewnością wzięcie walki zaraz po bardzo trudnym okresie przygotowawczym i walce rewanżowej o Mistrzostwo Europy z Hopem. Przez 9 miesięcy trenowałem tylko do walki z mańkutem, a w pięć tygodni musiałem zmieniać wszystko. Całe ustawienie nóg, taktykę, a nawet technikę. Nie udało się. Nie zdążyłem. W konsekwencji nie pokazałem chyba zupełnie nic z tego, co chciałem. Nauczyłem się jednak sporo i myślę, że ta właśnie porażka dała mi więcej niż wszystkie moje zwycięstwa razem wzięte. Szkoda porażki, ale chyba jednak nie żałuję decyzji.
- Pojedynek z Szekeresem miał być początkiem Twojej drogi powrotnej na szczyt. Niestety, pechowa kontuzja spowolniła nieco tę możliwość. Według doniesień prasowych byłeś już bliski podpisania kontraktu na czerwcowy pojedynek w USA z Osumanu Adamą. Rozumiem, że ze względu na uraz Twoje plany musiały się nieco zmienić? Czy występ na gali w Veronie dalej jest możliwy?
GP: Z Adamą miałem walczyć pod koniec marca. Czy do pojedynku doszłoby gdybym nie doznał kontuzji, trudno powiedzieć. Rzeczywiście walka pod koniec czerwca jest bardzo realna i niemal pewna. Pozostało jeszcze trochę czasu, aby zastanowić się nad rywalem, choć ofert nie brakuje. Chciałbym jednak stoczyć 8-rundowy pojedynek przed taka walka - może w maju? Wszystko zależy od tego, jak szybko wrócę do pełni formy. Póki co, wszystko idzie błyskawicznie, więc jestem dobrej myśli, a głód do boksu mam niesamowity.
- Jesteś chyba jedynym polskim bokserem, który nigdy w swojej karierze zawodowej nie boksował przed polską publicznością. Obecnie pojawiają się pogłoski, że być może w czerwcu zaprezentujesz się w walce w Polsce na gali w Oświęcimiu. Ile prawdy jest w tych pogłoskach?
GP: Na świecie nie brak plotek, ale nie mogę tej informacji ani potwierdzić ani jej zaprzeczyć. Skończę rehabilitację, spotkam sie z promotorem oraz z trenerem i zobaczymy, jak wyglądam na treningach i będziemy dyskutować. Nie chcę spekulować, bo interesują mnie tylko fakty. Na razie na nie za wcześnie.
- Słyniesz z niestandardowego stylu walki, który w ostatnim czasie był dość ostro krytykowany. Czy uważasz, że przegrałeś pierwszą walkę z Hopem oraz mistrzowską walkę z Gołowkinem przez to, że trzymałeś opuszczoną gardę?
GP: Nie. To bzdura wymyślona przez osoby niemające wiedzy na temat sztuki walki, jaką jest boks. Nie jestem w stanie przyjąć takiej krytyki, bo zawsze będzie więcej argumentów za niż przeciw, choć jest to temat rzeka. Taki mam styl i chcę go udoskonalać. Gołowkin pokazał, że do mistrzostwa świata jeszcze muszę popracować nad nim i tyle. Zresztą wiedziałem o tym wcześniej. Jakoś krytyki po walce z Sylvestrem nie było, a nie mógł zrobić mi absolutnie nic. Tam zgrało się wszystko naraz: znakomite obozy i forma idealnie w czas - tego brakło przy tych porażkach. Mam jednak cenną lekcję, którą wyniosłem z nich. Człowiek uczy się na błędach.
- W odpowiedzi na krytykę Twojego stylu zawsze odpowiadałeś, że nie jesteś w stanie się zmienić i tylko w ten sposób możesz boksować. Wydaje mi się, że dzięki takiemu stylowi byłeś w stanie rozbić w Niemczech Sebastiana Sylvestra, kiedy to nie byłeś wymieniany w charakterze faworyta. O ile ze skrytym za podwójną gardą Sylwestrem, Twój nieszablonowy styl sprawdził się, to z potwornie bijącym Gołowkinem, takie prowadzenie walki było chyba trochę zbyt odważne…
GP: Z innej strony. Z Gołowkinem mógłbym przeboksować całą walkę spokojnie, ale po otrzymaniu pierwszej „bombki” cała taktyka poszła w las i na siłę chciałem oddać mocniej. Pierwszy raz w życiu z ponad 150 walk byłem na deskach, w ogóle liczony przez sędziego i po prostu chciałem na siłę oddać, by odzyskać stracony punkt zamiast spokojnie robić swoje, pracować balansem ciała i ruchliwie na nogach, by niwelować jego atuty. Pokora.
- Jak na Twój nieszablonowy styl zapatruje się Twój szkoleniowiec, jeden z najlepszych trenerów zajmujących się boksem w Polsce, Fiodor Łapin? Czy próbował w jakiś sposób Ciebie przestawić, zmieniać coś?
GP: Nigdy. Fiodor to doskonały szkoleniowiec, fachura i klasa sama w sobie. Ma różne koncepcje co do mojego prowadzenia walki i stylu, które zawsze gdzieś tam na końcu spotykają się z tym, co ja chciałbym sam osiągnąć. Naprawdę sporo czasu rozmawiamy o tym co robimy i co chcemy osiągnąć przez daną pracę, trening, sporo myślimy o taktyce walki etc. Myślę, że obydwoje wiemy i żałujemy, że nie spotkaliśmy się by razem pracować dwa lata wcześniej. Myślę, że byłbym znacznie lepszym zawodnikiem dzisiaj już teraz. Nic straconego. Mamy czas choćby właśnie teraz, na spokojnie gdy nie gonią nas żadne terminy by popracować nad taktyką walki i techniką.
- Jesteś także nieszablonowym bokserem poza ringiem. Zaprzeczasz stereotypowi awanturnika i chuligana. Jesteś m.in. członkiem rady nadzorczej banku spółdzielczego. W jaki sposób zainteresowałeś się bankowością, ekonomią, itp.? Jak trudno jest pogodzić karierę boksera zawodowego z pozostałymi obowiązkami?
GP: To nic trudnego. Każdy ma wolny czas i spędzą go tak jak lubi. Jeden gra w golfa, drugi pływa, a trzeci coś jeszcze innego. Zawsze mnie ciekawiła ekonomia. Bankowością zaraził mnie jednak mój przyjaciel, który również zaproponował wykup akcji banku w formie inwestycji. I tak na zjeździe akcjonariuszy zostałem wybrany do rady nadzorczej, co sobie bardzo cenię i traktuję to jako ogromny zaszczyt. Przyznam szczerze, że nasz bank mógłby chyba działać i bez niej, bo jest niesamowicie zorganizowany i w pełni profesjonalny. Proszę nie zrozumieć to jako reklamę, bo u nas klienci sami przyprowadzają klientów i ten bank swoją renomą robi sobie reklamą. Praca w radzie nadzorczej nie jest jakoś czasochłonna, bo spotykamy się 4-5 razy w roku i zabiera mi właśnie te 4-5 dni maksymalnie w roku.
- Od początku tego roku wspiera Ciebie firma Nice, a Ty występujesz na zawodowych ringach pod pseudonimem „Nice Super G”. Jakie znaczenie we współczesnym boksie zawodowym mają sponsorzy?
GP: Myślę, że są oni niezbędni. Ja sam się łapię na tym, że czasami przy wyborze artykułów, gdy coś kupuję, wybieram te marki, które wspierają moich ulubionych sportowców. Mój syn kupuje napój, na którym są twarze zawodników jego ulubionej drużyny. Widzimy sportowców odnoszących spektakularne sukcesy, ale nie można zapominać o tym, że są za nimi ludzie, którzy na ten sukces mają wcale nie mniejszy wpływ inwestując swoje pieniądze. Gdy jeszcze wspiera cię osoba, z którą masz relacje osobiste, to tym wspanialej będzie po latach razem spotkać się i powspominać te dobre pasma sukcesów. Nie możemy zapominać o tym, że sam z doświadczenia znam wiele osób, które miały ciekawą drogę sportową, ale wybrali biznes i swoją energię przelali w firmy. Teraz po latach, aby zdyskontować w jakiś sposób swój sukces biznesowy wspierają młodych ludzi, w których widzą potencjał i być może taki sam zapał jaki oni mieli kiedyś. Bardzo cenię ludzi wspierających sport.
- W jaki sposób motywujesz się do dalszej walki? Ostatnia walka pokazała, że chcesz jeszcze w swojej karierze powalczyć o mistrzowskie pasy. W ostatnim czasie miałeś pewnie też kilka chwil zwątpienia po pierwszych porażkach w karierze: w pierwszym pojedynku z Hopem i mistrzowskiej walce z Gołowkinem.
GP: Po pierwszej walce z Hopem nie było mowy o zwątpieniu. Była ogromna żądza rewanżu. Natychmiastowego. Przy Gołowkinie rzeczywiście było delikatne „STOP”. Lekki reset priorytetów i zaczynamy proces odbudowy. Nowe cele, ale i nowa jakość sięgania po nie. Moją motywacją jest moja rodzina. Nikt inny tak jak oni mnie nie wspiera i nie widzi trudu, jaki wkładam w to wszystko. Oni są całym motorem napędowym, a łańcuchem fani, którzy nie pozwalają powiedzieć „stop”, i którzy chcą Cię widzieć w ringu, chcą oglądać Twoje zwycięstwa.
- Coraz częściej mówi się, że najpopularniejsi Polscy bokserzy: Adamek oraz Włodarczyk bardziej myślą o swoim portfelu przy wyborze najbliższych rywali niż o celach sportowych. Ty wydajesz się być w optymalnym wieku dla boksera, aby osiągnąć sukces. Co jest Twoim największym marzeniem w karierze?
GP: Tutaj zwolniłbym troszkę. Wszyscy jesteśmy pięściarzami. To jest nasz zawód i nikt nie walczy „just for fun”. Mnie się niestety zdarzyło dwa razy zaboksować charytatywnie, ale to się już nie powtórzy, bo kontuzje nauczyły mnie tego. Niemniej jednak moim marzeniem jest bycie Mistrzem. Nie zdobycie mistrzostwa, a bycie Mistrzem. Chciałbym to osiągnąć. Bardzo.
- Dziękuję za rozmowę!
GP: Również dziękuję i za Twoim pośrednictwem, Wojtku, chciałbym pozdrowić wszystkich moich sympatyków oraz sponsorów!
A co do kariery bokserskiej Grzesia to wątpię że coś z tego będzie, nie da się połączyć miłej posadki w banku z dużymi sukcesami sportowymi. Dodać do tego kiepski sztab dla którego jest tylko kolejną z opcji po szpilkach, kołodziejach etc. to od razu widać że z tego chleba nie będzie.
Data: 13-03-2013 18:01:54
Nie znam boksera o głupszym przydomku.
A co do kariery bokserskiej Grzesia to wątpię że coś z tego będzie,
....
„Nice Super G” nie jest godzien abyś mu kibicował :)
Pozostaw Grześka takim jak Ja którzy nie przekreślają sportowca po porażce !
Data: 13-03-2013 18:56:29
"Chciałbym jednak stoczyć 8-rundowy pojedynek przed taka walka - może w maju?" - Jak widać ostatnia walka niczego go nie nauczyła...
...
skąd takie wnioski ?
Data: 13-03-2013 19:00:16
z Proksy nic nie będzie . Taki Barker zniszczyłby go w kilka rund
...
Prorok jesteś jakiś ?:)
Data: 13-03-2013 19:00:16
z Proksy nic nie będzie . Taki Barker zniszczyłby go w kilka rund
...
Prorok jesteś jakiś ?:)
Może sprecyzuj stwierdzenie "nic nie będzie " ? Znaczy żeby coś było to musi dla ciebie niszczyć wszystkich w ringu i zrobić loda na koniec.
Może sprecyzuj stwierdzenie "nic nie będzie " ? Znaczy żeby coś było to musi dla ciebie niszczyć wszystkich w ringu i zrobić loda na koniec.
A psedo może i pedalskie, ale dlatego że pojawił się jakiś sponsor o takiej nazwie.
Data: 13-03-2013 19:27:27
cóż za oryginalne ptania!
...
ptania?
Data: 13-03-2013 19:39:07
offtop: bialy dym w watykanie.....pewnie sie niezle zjarali :D
...
:)
pewnie gadali o przyszłości Proksy .
....
na razie to jedynie Gołowkin ograł Prokse .
ty to chyba tylko polujesz, żeby się z kogoś ponabijać, życzenia świąteczne od inkasenta:
Dear atmel, go fuck yourself!
Data: 13-03-2013 20:14:28
atmel
ty to chyba tylko polujesz, żeby się z kogoś ponabijać, życzenia świąteczne od inkasenta:
Dear atmel, go fuck yourself!
...
Nigdy z nikogo na forum nie nabijam sie ! serio . Poza adamkiem .
-kontrakt ze Zbarskim i Hearnem.
-walka z Gołowkinem
Journeymanem jest i dostaje po łbie jak typowy journeyman.
Albo go przekręcą (Hope) albo nie zdąży się przygotować (Gołowkin).
Na trenera też nie ma co liczyć (zbieżność terminów) gala Wasyla i Łapin zostaje w Polsce.
Na dobrych sparingparnerów też nie ma szans.
No i własna publiczność go nie zna.
Szkoda talentu bo super się Proksę ogląda.
Mój ulubiony zawodnik, ale nie ma szans mu pewnych rzeczy wytłumaczyć.
Realnie patrząc to w ringu nawet bym go nie trafił... choć to nie moja waga.
Data: 13-03-2013 20:14:56
Szpilki nikt nie ograł a zapewniam Cie ze jest 30 bokserów którzy robią mu z dupy jesień średniowiecza. Kumasz?
...
Nie kumam tego dlaczego wspominasz o Szpili teraz .
....
MrAdam
Data: 13-03-2013 20:18:07
Zestaw sobie Martineza z Proksa w takim razie. Chyba w ogóle tych Brytoli w życiu nie widziałeś i piszesz na palę o wielkości Proksy która nie istnieje. Barker vs Hope mówi Ci to coś?
...
Po kiego diabła przywołałeś Martineza ? Chcesz pisać żle o Proksie to pisz Ja ci nie zabraniam !!! Jedynie mam inne zdanie !
Chłopak ma bardzo duży talent ale nie jest w pełni profesjonalnym bokserem.
Grzesiu trzymam za ciebie kciuki.
Ja też doceniam to, że wyszedł do GGG mając za sobą ciężką walkę z Hopem a nawet dwie i niepełne przygotowania.
Jak napisałem Grzesiek jest ogromnym talentem ale co do jego kariery jest masa zastrzeżeń.
To, że go lubię i mu kibicuję nie może sprawiać, że nie będę zauważał, że fizycznie ustępuje zawodnikom wagi średniej.
Profesjonalny team, w pełni profesjonalny Grzegorz Proksa nie byłby w 160 Funtach. Nie ma takiej opcji.
Na tle Gołowkina większość bokserów może okazać się przereklamowana.
Pamiętaj że Proksa wyszedł 2 miesiące po walce z Hopem a więc mańkutem.
Miał problemy z dłońmi.
Do tego nie miał czasu na sparingi.
Czysta amatorka.
Wiedział że drugiej takiej szansy może nie dostać- przy takim promotorze i agencie.
Wyszedł po prostu nie przygotowany.
W sumie lepiej i tak, że nie ma za sponsora np firmy o nazwie Spot. Choć. Ksywka Super G Spot....
Krytykują go ponieważ myślą że na jego miejscu lepiej by zadecydowali i lepiej walczyliby z Gołowkinem.
Masz rację.
Pierwszy kontrakt 2004-2011 zaczął się super - walki w Las Vegas, a potem odbijanie się od dna.
Podpisanie kolejnego kontraktu było głupotą.
Robiłem w tym fachu dwa lata.
Powiem tak. Szanuje Proksę, ale z kasą to musi być średnio. Firma Nice nie jest malutka, ale i nie duża. Segment dość ciekawy. Nie chce mi się sięgać do KRS, ale 5 lat temu otrzymali statuetkę Gazele Biznesu - taka nagroda dziennika Puls Biznesu dla małych dynamicznych firm. Po co to piszę. O tuż po to, żeby pokazać, że team Proksa musi być kasowo zdesperowany. Jeżeli Grześkowi się uda, to pewnie za niewielkie pieniądze firma Nice zrobi sobie zajebisty PR. Osobiście nie znam przykładu sportowca, który by wziął do swojego przydomka nazwę sponsora, ale nie wgłębiałem się w temat
To samo chciałem napisać. Walka w maju, gdy miesiąc później czeka go wymagający przeciwnik.. Naiwność czy wielka wiara w siebie? (chyba, że chce obić kompletnego buma, ale 8 rund to nie potrwa)
Lubię Grześka, jest inteligentny, ale strasznie uparty i czasem chyba naiwny. Słyszałem, że jego wysoka waga wynika z rozbudowanych nóg. Musiałby zrzucić masę mięśniową z nóg, by walczyć w 154lbs- musiałby chyba biegać 4h dziennie na czczo, choć to mu raczej zaszkodzi, niż pomoże. Na limit 160 jest po prostu za mały. Okej wygrał z past Sylvestrem, Hope'm (którego Barker spokojnie odprawił w 4 rundy), ale na czołówkę to za mało i na pas nie ma raczej co liczyć. Także boję się, że Grześkowi przypadnie rola solidnego journeymana.
Śmieszna ksywa, ale jak ma możliwość zarobić, to się wcale nie dziwię.
Wtedy Grzesiu miałby na wszystko :)
Nie wiem czy KOV byłby super
To, że Kulczyk jest tam akcjonariuszem to nie wszystko.
Oni maja bardzo kapitałowo chłonne inwestycje na Ukrainie, wpakowali się w Syrię, mieszają w kanadzie. Prawdę mówiąc Kulczyk wchodząc na GPW, zmniejszył się w KOV - ale to tylko taka dygresja
Dopisek do przydomku mi się nie podoba
Tak jak nie podobałoby mi się np Petecki Iron Mike (nic nie mam do Peteckiego)
Też nie jestem zwolennikiem takich dopisków więc sobie zażartowałem.
O KOV dużo by pisać.
Wszystko idzie w dobrą stronę, takie inwestycje wymagają czasu i ogromnego zaangażowania.
Trudny sektor ale z ogromnym potencjałem.
Powodzenia w inwestycji
Bo ważne jest, żeby było miło i ogólnie, żebyśmy byli zadowoleni
Aby tylko nie doznawal powaznych kontuzji w walkach z nikim, za nic oraz o nic! Mam nadzieje, ze ten ostatni "wystep" go czegos nauczyl.
Może on ma jakiś talent, ale ten jego "nieortodoksyjny styl, bazujący na szybkości i intuicji" to kompletna porażka. Grzesio może tak obijać jakichś Węgrów, ale czołowi bokserzy zbiją go jak psa, co już pokazał Golovkin. On nie ma ani takiej szybkości ani takiej intuicji, żeby boksować jak młody RJJ, Martinez ani ktokolwiek w tym typie.
Dokładnie nawet 2 cm niższy.
dziki bombardier moze pomylic sie 10 razy i 20 ale Proksa bazujac tylko na unikach nie moze pomylic sie ani razu, jesli nie zdazy o ulamek sekundy to ma nockdown jak w banku :-)
zmienic stylu nie zmieni, nie stanie sie nowym Diablo,
ale musi bardzo ciezko pracowac nad udoskonalaniem tego trudnego stylu boksowania,
Dlaczego praktycznie nikt inny tak nie walczy?
-trzeba mieć dar, nauczyć się tego? Praktycznie nie ma szans. Czy jakiś trener tak uczy?
-szalenie ryzykowne.
-niebywale trudne w treningu.
Zajebiście lubię to oglądać.
Na sparingach nie raz tak próbowałem- nie dla mnie. Za dużo razy można oberwać.