SZTUKA WYCIĄGANIA WNIOSKÓW
And now, the fight is here
And so he faces the final curtain
My friends, you all came here
To celebrate this great occasion
He boxed his whole life through
Has many wins and so few losses
With all his might, he’ll win this fight
He’ll do it, he’ll do it his way
Doradzano mu, by odszedł po drugiej minimalnej porażce z rąk Jermaina Taylora. Gdyby wtedy posłuchał, pamiętalibyśmy go jako jednego z najlepszych bokserów w historii wagi średniej z rekordową ilością dwudziestu udanych obron. Miał wtedy 40 lat. Dziś byłby już członkiem Galerii Sław Boksu. Bez wątpienia zostałby do niej zaliczony w pierwszym przysługującym mu terminie. On jednak nie zwykł słuchać.
Odważył się na szalony skok do kategorii półciężkiej, gdzie w ostatniej walce miał zmierzyć się z niebezpiecznym Antonio Tarverem, który był tak pewny zwycięstwa przez nokaut, że założył się z B-Hopem o 250 tysięcy dolarów, że znokautuje go do szóstej rundy. Eksperci przewidywali koniec "Kata", ale perfekcyjnie przygotowany weteran łatwo ograł faworyzowanego pogromcę Roya Jonesa.
Dwa lata później na jego drodze stanął znakomity Joe Calzaghe. Niepokonany Walijczyk słynący z szybkich rąk, mnóstwa wyprowadzanych ciosów i żelaznej kondycji miał w tej walce spore problemy, ale po dwunastu zaciętych rundach wygrał niejednogłośnie, choć w pierwszej odsłonie był nawet liczony. Dla fachowców był to kolejny sygnał, że Bernard się kończy. Kiedy pół roku później wychodził do ringu z siejącym postrach Kellym Pavlikiem, prawie wszyscy spodziewali się bolesnej porażki Hopkinsa.
Skończyło się jednak kolejnym pokazem boksu w wykonaniu fantastycznie dysponowanego 43-letniego wirtuoza. Hopkins perfekcyjnie zneutralizował wszystkie atuty "Ducha" i przy użyciu szybszych rąk zdominował go na środku ringu, wygrywając prawie wszystkie rundy.
Kolejny raz wątpiono w niego, gdy w końcówce 2010 roku wybierał się do Kanady na pojedynek z Jeanem Pascalem, który uważany był za najlepszego pięściarza w limicie 175 funtów. Początek był dla Hopkinsa fatalny – dwa razy wylądował na deskach i trudno było przewidzieć, że po trzech słabych starciach obraz pojedynku diametralnie się odmieni.
Bernard rozszyfrował walczącego zrywami agresora i zdaniem wielu wygrał wszystkie pozostałe rundy. Zakończyło się bardzo kontrowersyjnym remisem. Media podchwyciły temat i niejako wymogły na WBC zarządzenie rewanżu. W nim nie było już wątpliwości. 46-letni "Kat" był zwyczajnie lepszy od młodszego o prawie dwie dekady Pascala. Kanadyjczykowi nie pomogło już nawet stronnicze sędziowanie. B-Hop wykorzystał cały swój arsenał i wszystkie znane mu sztuczki, by zwyciężyć tę walkę jednogłośnie, zawstydzając zbudowanego jak gladiator faworyta publiczności.
To było w maju 2011 roku, prawie dwa lata temu. Później Bernard dwukrotnie mierzył się z bardzo dla niego niewygodnym Chadem Dawsonem – bokserem szybszym, silniejszym fizycznie, wprawdzie pozbawionym nokautującego ciosu, ale wyprowadzającym setki uderzeń. "Kat" robił, co mógł, ale w ostatnim występie przegrał dwa do remisu, choć w rzeczywistości karta oddająca wynik 114-114 była swoistym hołdem dla starego mistrza, który dzięki ogromnemu doświadczeniu, sprytowi i znajomości wszystkich aspektów tego sportu zdołał uczynić tę walkę w miarę zaciętą.
Mamy marzec 2013 roku. Jeżeli przyjrzymy się rekordowi Bernarda, łatwo dojdziemy do wniosku, że mniej więcej co dwa lata przypomina on wszystkim niedowiarkom, że ulepiono go z innej gliny. To będzie już piąta z rzędu walka, w której rywal Bernarda Hopkinsa (52-6-2, 32 KO) jest dość wyraźnym faworytem. Formalnie niepokonany Tavoris Cloud (24-0, 19 KO) zdaniem bukmacherów powinien uporać się z legendarnym "Katem". Niektórzy nie potrafią wyciągać właściwych wniosków.
Hopkins ma już 48 lat i oczywistym kłamstwem jest, że czuje się o połowę młodszy. Od dłuższego czasu prawie wszyscy jego przeciwnicy są szybsi, silniejsi i bardziej wytrzymali. Żaden nie potrafił jednak w pełni wykorzystać przewagi w tych aspektach, bo Bernard jest genialnym strategiem, mistrzem w wyszukiwaniu słabości i kontrolowaniu tempa – możliwie najwolniejszego.
Cloud przystępuje do walki po rocznej przerwie. W ostatnim występie miał bardzo ciężką przeprawę z Gabrielem Campillo i zdaniem większości obserwatorów przegrał pomimo dwóch nokdaunów na początku walki. Wcześniej nie zachwycił także w starciu ze szklanym Yusafem Mackiem, który do czasu przerwania toczył z nim bardzo zacięty bój.
Na papierze "Thunder" jest szalenie niebezpieczny, w rzeczywistości mógłby nigdy nie być mistrzem w czasach urodzaju. Bernard Hopkins doskonale o tym wie i - jak nikt inny w tym biznesie – potrafi wyciągać właściwe wnioski.
Yes there were times when Bernard knew
When he bit off more than he could chew
There is tonight this special fight
He’ll jab and punch with all his might
He’ll show the world, he’s number one
You’d better look out, ‘cuz here he comes
The record shows he throws the blows
And does it, does it his way!
Fenomen, nie mogę zrozumieć jak ten stary lis zawsze znajduje sposób żeby znów odwrócić zegar.
Nie lubię jego sposobu boksowania, chociaż podziwiam jak opanował swoje umiejętności do perfekcji. Oczywiście doceniam to co potrafi, bo to niesamowite, choć podkreślam, nie lubię aż tak asekuracyjnego boksu.
Bardzo trafny tekst Leszek, czuję między słowami, że Ty też przeczuwasz dziś zwycięstwo Bernarda.
Ale będzie ! A do tego Thurman z Zaveckiem, nie skreślajcie tego drugiego, bo możemy się srogo zdziwić.
pozdrawiam
Oglądając ten FNF ciekawie Atlas się wypowiedział o walce Hopka - stawia na Clouda i są w tym jakieś argumenty, bo Tavoris może po prostu postawić jako dużo młodszy na wysoką aktywność, duża ilość ciosów przy coraz mniejszej Hopkinsa i nawet samym wiatrakiem może przechylać rundy na swoją korzyść.
Chciałbym oczywiście by Hopkins wygrał i są na to duże szanse. Na pewno kilka lat temu taki prosty osiłek bardzo by mu pasował, tyle że w tym wieku każda walka to wielki znak zapytania.
polujacy na jednen cios wszystko oparte na sile mało na technice!
mam andzieje że Hopkins go oszuka i wygra na punkty!!
-Drugiej porażki z Taylorem nie było tylko był WAŁ!!!
najgorsze w wałach jest to że po paru latach się o tym zapomina.
I nikt nie pamięta że np. Hearns był w dwóch walkach lepszy niż Leonard (pierwsza za wcześnie przerwana Hearns wysoko prowadził na punkty) w drugiej Hearns wygrał bezdyskusyjnie!
Dobrze że Marquez wygrał przez KO bo za parę lat ich batalia była by zupełnie inaczej odbierana
Popieram w 100% , jak na ironie właśnie 5 minut temu skończyłem oglądać Leonard vs Hearns, jak sędzia przerwał walkę właśnie pomyślałem o co chodzi ,trochę wcześnie a potem czytam Twój wpis :)
Z JMM też racja ,dobrze że pokazał kto był lepszy przez te wszystkie 4 walki..
Dziś liczę na b-hopa, niech to będzie coś ala trinidad, dobra walka i w 12 rd. KO
Nie zawsze, o wałku na igrzyskach w Seulu w light middleweight ciągle się mówi przy różnych okazjach :)
A co do Marquez-Pac to ko właśnie trochę wypaczyło tę batalię, bo niektórzy teraz piszą że Marquez wygrał wszystkie 4 walki, co jest dalekie od prawdy.
Co do zastopowania 1 walki , to się nie zgodzę , 13 rundę Hearns kończył między linami , w 14 latał po całym ringu ze zmęczenia , a podczas serii Leonarda nie było odpowiedzi , pomyśl ,że jeszcze była 15 runda . Druga ich walka , to oczywisty wał i tu nie zamierzam się spierać.
Co do wczorajszej dyskusji, to tak specjaliści i byli mistrzowie uznawali klasę Fraziera, ale zwykli ludzie dalej uważali Joe za dzierżącego tytuł w zastępstwie Ali'ego .
2 walka B-Hopa z Taylorem to okrutny wał , aczkolwiek pamiętam ,że gdy Hopkins dostawał w 1 walce , to okropnie się cieszyłem , prawie tak samo , jak wtedy , gdy Tua nokautował Ruiza :)