NIEZNACZNA PORAŻKA SZOTA
Krzysztof Szot (17-5-1, 5 KO) zostawił sporo zdrowia na ringu we włoskim mieście Triest, gdzie stanął naprzeciw miejscowego bohatera - urodzonego na Kubie i mającego sukcesy w boksie olimpijskim Bruneta Zamory (24-1-2, 10 KO). Polak przegrał stosunkiem głosów dwa do remisu, choć gdyby walka odbywała się w Polsce, popularny "Rzeźnik" mógł spokojnie liczyć na werdykt w swoją stronę. Ale o przekręcie mówić nie można.
Polak od pierwszego gongu starał się skrócić dystans, polował na mocny sierp i starał się znaleźć miejsce pod prawym łokciem rywala swoim lewym hakiem. Zamora spokojnie boksował z daleka, operując przede wszystkim ciosami prostymi. Pojedynek był zażarty i wyrównany, a Szot miał swoje momenty, jak na przykład w drugiej rundzie, kiedy trafił potężnym lewym sierpowym. Co ciekawe w trzeciej odsłonie na moment halę pokryła ciemność, ale na szczęście światła zaraz zapaliły się na nowo. Po chwilowym kryzysie w środkowej fazie pojedynku Krzysiek ostro finiszował, lecz zdaniem sędziów nie starczyło to na odrobienie strat. Jeden z nich typował walkę na remis - 114:114, lecz dwaj pozostali widzieli przewagę Zamory, punktując odpowiednio 113:115 i na pewno zbyt wysoko 112:118.
Tym samym bardzo doświadczony Włoch do kilku pasów interkontynentalnych dodał teraz tytuł mistrza Unii Europejskiej wagi lekkiej.
Co by było gdyby ktoś od początku kariery poważnie w niego inwestował ?
Szkoda zmarnowanych szans i talentu.
Brawo dla Pana Krzysztofa, postawa godna sportowca, mimo przegranej pozycji dzielnie wojował do końca.
Pozdrawiam
Już ostrze sobie zęby na te gale :D
Szot w wywiadzie mowił,że przygotowywał się sam a w temacie sparingów się motał,więc jestem w stanie uwierzyć,że jeśli sparował to tylko z tym kto aktualnie był na sali i nie trzeba było mu płacić. Trzeba docenić Krzyśka,że bez żadnego zaplecza,profesjonalnych przygotowań i kilkunastugodzinnej pracy potrafi dać taką walkę.
A tu proszę... To z jednej strony bardzo budujące że koleś ćwiczący w jakiejś szkolnej salce jedzie na teren rywala i stawia mu twarde warunki, z drugiej natomiast bardzo smutne, że nikt do niego ręki nie wyciąga, i nie potrafi dostrzec że facet ma potencjał. Myślę że z odpowiednim sztabem szkolenieowym koleś mógłby naprawdę namieszać w tej dywizji.
Tak czy siak - szacunek Panie Krzyśku za dobrą walkę.