KRZYSZTOF KRAŚNICKI O PROJEKCIE PPBD
Zapraszamy na rozmowę z byłym szefem Wydziału Boksu Zawodowego przy Polskim Związku Bokserskim Krzysztofem Kraśnickim, który obecnie jest w trakcie tworzenia nowej organizacji, mającej nadzorować i wspierać boks zawodowy w Polsce. Nowa firma będzie nosiła nazwę Polish Professional Boxing Department.
- Skąd pomysł na nowy związek boksu zawodowego?
Krzysztof Kraśnicki: Decyzja o rozwiązaniu współpracy z PZB nie należała do mnie. Takie były wymogi AIBA i muszę przyznać, że do tej pory jestem zbulwersowany ingerencją światowej organizacji w wewnętrzne statuty narodowych federacji. W strukturach Związku byliśmy równo dekadę, od lutego 2003 r., a więc stosunkowo niedługo. Pięściarstwo zawodowe nigdy nie miało w sportowych władzach dużego oparcia. Wpisane w pierwszym regulaminie sportowym PZB- 1923 roku- wytrwało, choć bez entuzjazmu działaczy odmiany amatorskiej- do 1939 roku. Po II wojnie światowej, w PRL w złym tonie było boksować za pieniądze; boks zawodowy był więc nie tylko zabroniony, ale nawet wiadomości ze świata zawodowców przekazywane były przez pryzmat wyzysku sportowców w brudnym kapitalizmie. Tym większy szacunek dla tych ( jak przede wszystkim niestrudzony św. pamięci Aleksander Reksza), którzy na łamach pięściarskiego czasopisma, informowali kibiców o najważniejszych wydarzeniach ze świata boksu zawodowego. Co czynili z ogromną pasją, która być może udzieliła się cenzorom z ulicy Mysiej, że zbytnio nie ingerowali w publikacje ze świata zawodowego boksu.
Wracając do pytania: decyzję wyjścia z władz Związku podjąłem pod naciskiem AIBA, po kilkudziesięciu latach działalności na różnych poziomach i strukturach. Tym trudniejszą, że w ostatnich wyborach uzyskałem – wspólnie w Wojtkiem Bartnikiem- trzecią lokatę pod względem ilości otrzymanych głosów delegatów kongresu, wszedłem do zarządu jako zaledwie jeden z trzech członków w poprzednich władzach. Jednak, jak się okazało, oddane na mnie głosy okazały się straconymi. Ale musiałem tak postąpić- wobec realnego zagrożenia zawieszenia PZB, co w perspektywie organizacji Turnieju im. Feliksa Stamma, miałoby dla Związku bardzo niedobre skutki. Wiem, że ta decyzja nie była łatwa i dla Związku, korzystając więc z okazji dziękuję prezesowi Górskiemu za słowa uznania za lata wspólnej działalności i rekomendację m.in. do EBU, która, co potwierdza otrzymane z Rzymu pismo, zaakceptowała naszą nową organizację. Jak istotną jest owa akceptacja wystarczy powiedzieć, że przed kilkunastu laty EBU bardzo długo wykazywała w tym względzie wstrzemięźliwość.
- Czym głównie będzie się zajmował związek?
KK: Chcemy przede wszystkim pozyskać do współpracy promotorów, z którymi współpracowaliśmy dotychczas. Mamy przecież ten sam cel- wysoki poziom walk, dobre widowisko dla miłośników boksu. Włączymy się w działania marketingowe, pozyskiwanie dla współpracujących grup promotorskich partnerów biznesowych. Zdecydowanie szybciej, bez straty czasu na długotrwale procedowanie, będziemy wprowadzać do regulaminów nowe, dostosowane do aktualnych wymogów, zapisy. Tyle mogę zapewnić na początek, istniejemy dopiero od kilku dni. Spotkania, wymiana poglądów z uczestnikami boksu zawodowego pozwolą nam podejmować kolejne kroki.
- Co się stanie z tytułem zawodowego mistrza Polski?
KK: Każdy tytuł, który zawiera słowa „mistrz Polski” jest zarezerwowany dla Związku Sportowego. Mamy inne, jestem przekonany, że atrakcyjne propozycje dla naszych partnerów. Czy pamięta pan, kiedy odbyła się ostatnia walka o tytuł mistrza Polski w boksie? Kilka lat temu- mam na myśli mistrza kraju, bez przymiotnika „międzynarodowy”.
- Czy wszyscy promotorzy na polskim rynku, ci mali i duzi, są zainteresowani pana projektem?
KK: Zapewne nie. Nie wszystkim będzie z nami po drodze. Mamy już informacje, że jedna z grup wybrała wariant niemiecki- będą organizować zawody pod szyldem GBA. Ich sprawa, czy długofalowo ów wariant okaże się korzystny.
- Czy promotorzy będą współudziałowcami nowego związku, czy raczej będzie to ciało niezależne?
KK: Zdecydowanie niezależne, choć przecież nie oderwane od grup promotorskich. Działamy przecież w tym samym środowisku. Pierwszą, najważniejszą sprawą jest pozyskanie polskich promotorów do współpracy z polską organizacją. Konsolidacja środowiska. Powołanie Rady Promotorów. Będziemy wspólnie rozważać ich postulaty, problemy, które możemy razem rozwiązywać. W zależności od sytuacji modyfikować warunki współpracy, szukać konsensusu.
- Jaki przewiduje Pan skład zarządu, kto przejdzie współpracować z Państwem z PZB?
KK: Na razie działamy jako firma, na podobnych zasadach jak inne podmioty gospodarcze. Nie może być próżni, lada dzień zawodnicy będą startować poza granicami Polski, musimy wystawiać im odpowiednie dokumenty. I nie ma dla nich znaczenia, że od naszego wyjścia z PZB minęło zaledwie dziesięć dni. Z PZB, a przynajmniej z Zarządu nie spodziewamy się deklaracji oficjalnej współpracy- ciąży na nich widmo zawieszenia. Natomiast ustaliłem z prezesem Górskim, iż nadal będę zajmować się sprawami dotyczącymi historii boksu, przyjąłem również – z satysfakcją – propozycję współpracy w przygotowaniach turnieju im. Stamma- w zakresie, który nie będzie kolidować ze strategią AIBA. W dalszym ciągu zamierzam informować w redagowanym przez siebie Ring Bulletinie o wydarzeniach w boksie amatorskim. Zbyt wiele lat działalności poświęciłem pięściarstwu w ogóle, aby odsunąć od boksu w wydaniu olimpijskim. Jest dla mnie równie ważny i fascynujący jak jego odmiana – w wersji zawodowej. Choć wiele już uczyniono aby pozbawić mnie i wielu innych podziwiania fascynujących walk- w postaci sprzed manipulacji światowych decydentów.
- Czy przewiduje Pan jakieś narzędzia ochronne, aby nowy związek nie mógł zostać zdominowany przez jednego z promotorów?
KK: Promotorzy, podobnie zresztą jak my, działają na zasadach konkurencji. I to jest normalne. Zdominować można rynek bogatszą ofertą sportową, lepszym poziomem organizacyjnym i sportowym widowiska. To pozwoli na pozyskanie atrakcyjniejszej stacji telewizyjnej, a co za tym idzie, większych środków na dalszą działalność. I na tym skupiają się promotorzy. Nie widzę tu potrzeby zdominowania sportowej organizacji, bo jakie korzyści miałaby przynieść promotorowi? I w jaki sposób miałaby się objawić? Powtarzam: o powodzeniu decydują umiejętności menedżerskie, dalekowzroczność działania, solidność i oferta. Miłośnik boksu jest dziś inny, niż dziesięć lat temu, byle czego już nie kupi. A skoro nie kupi, to kiepski promotor szybko zwinie interes, zajmie się czymś innym.
- Teoretycznie może powstać takich związków więcej. Jak wiemy polskie środowisko boksu zawodowego jest bardzo podzielone. Czy nie boi się Pan, że podziały w naszym środowisku bokserskim przełoży się na powstanie wielu konkurencyjnych związków, takich jak Pana?
KK: Oczywiście, że mogą powstać. I pewnie powstaną. A czy się obawiam? Nie, bo jestem przekonany, że praca którą wykonaliśmy, nasze doświadczenie wyprzedza na starcie każdą kolejną organizację. Aby z nami konkurować będzie musiała nadrobić ten czas. Mamy świetnych, doświadczonych sędziów, współpracujemy razem wiele lat, mamy wspólne cele. Sędziowie uczestniczą- na własny, niemały koszt- w organizowanych przez światowe federacje kongresach, uzupełniają wiedzę na seminariach, stale podnoszą swoje kwalifikacje. To procentuje, szczególnie jeśli chodzi o pracę w ringu. To ogromny kapitał. Nie zachodzi obawa, że nie będą umieli właściwie zareagować w sytuacjach krytycznych, jakich w boksie nie brakuje. A więc i honoraria posiadających wysokie kwalifikacje arbitrów (jak w każdym innym zawodzie) muszą być adekwatne do wiedzy i umiejętności. I to również powinien wziąć pod uwagę promotor chcąc mieć gwarancję, że nic, co się między linami dzieje, nie umknie uwadze dobrego arbitra i zapewni organizatorowi spokojny sen. Da pewność, że od tej strony wszystko jest pod dobrą opieką. Pamiętajmy, że chwila nieuwagi arbitra może mieć fatalne skutki – także dla promotora.
Ale nie zamierzam też nikogo lekceważyć. I tu, jak w przypadku promotorów, decydującą rolę odegrają umiejętności menedżerskie i dalekowzroczność działania. Ale jeśli promotor wybierze inną organizację, bo dla niego najważniejsza będzie cena, to niech szuka tańszej oferty. Działalność promotorska, w boksie czy jakiejkolwiek innej dyscyplinie, nie należy do tanich i ktoś, kto zamierza osiągnąć cel tanim kosztem, prędko wypadnie z gry. Usilnie odradzam hobbystom, którzy nie mają odpowiedniego wsparcia finansowego, zajmowanie się tą działalnością. Jest tyle form realizowania się w pięściarstwie, że akurat tę powinni sobie darować.
- Jak chce Pan ich przekonać, aby zjednoczyli się w jednym związku?
KK: W powyższej wypowiedzi zawarłem nasze atuty, myślę, że wyczerpująco.
- Czy zdążą Państwo ze wszystkimi formalnościami przed Polsat Boxing Night II?
KK: My jesteśmy gotowi do pracy, działalności. Już pracujemy. Kilka szczegółów, jak choćby strona internetowa, zostanie dopracowanych w ciągu najbliższych tygodni.
- Jaki wpływ będzie miało wprowadzenie APB na ten "klasyczny" boks zawodowy nie tylko w Polsce, ale i na świecie?
KK: Mogę wyrazić jedynie swoją opinię i powiem, że AIBA popełniła duży błąd wykluczając boks zawodowy z narodowych Związków. Dużo dziś jest spraw niejasnych, choćby w sprawach finansów. Podczas posiedzenia zarządu PZB – w Cetniewie- w samych superlatywach o APB mówił wiceprezes ds. zagranicznych Związku pan Adam Kusior. Choć, jak sam przyznał, wielu spraw nie poznał w szczegółach. A że „diabeł tkwi w szczegółach”…, to możemy się tylko domyślać, że nie wszystko jest takie piękne. Osobiście uważam, że sama idea, jak choćby udział bokserów zawodowych w Igrzyskach Olimpijskich, jest interesująca. Gdyby nie dotyczyła wybranych wyłącznie spośród zawodników walczących pod egidą AIBA. A w ogóle siłowe rozwiązania, w których lubują się władze tej organizacji, której dziś przewodzi prezydent z Korei bardziej mi przypominają działania militarne, niż sportowe. Być może jestem odosobniony w swoich przywiązaniach, ale nijak nie jestem w stanie zrozumieć, po co było wprowadzać dodatkowe klasyfikacje sędziów, jak na przykład jedną, dwie czy trzy gwiazdki. Podporucznik, porucznik? A więc możemy się spodziewać, że będą i cztery gwiazdki- kapitana. I tak aż do szlifów generalskich, choć te pewnie będą zarezerwowane dla prezydenta organizacji... Zupełnie bez sensu.
- Wracając do początku rozmowy; a jak te wszystkie plany się nie powiodą i zamiast rozwoju i sukcesów będą porażki? Co wówczas?
KK: Daję sobie rok czasu, dużo i mało. Jeśli w tym czasie nie osiągnę celu, tego o czym wcześniej powiedziałem, to się wycofam. Od boksu nie odejdę, bo to całe moje życie. Więcej uwagi poświęcę innym działaniom, na rzecz propagowania boksu- na łamach pięściarskiej prasy, m.in. Ring Bulletinu. W tej dziedzinie mam również sporo do zaoferowania, więc na brak zajęć w boksie nigdy nie będę narzekać.
- Dziękujemy i życzymy powodzenia w prowadzeniu nowej organizacji.
Rozmawiał Mariusz Serafin
Krzysztof Kraśnicki, szef Polish Professional Boxing Department
.... i mają już prawie stronę internetową ... litości ...
Chociaż jeśliby przywrócili blask tytułowi zawodowego mistrza Polski i doprowadzili do większej ilości walk między polskimi zawodnikami, to mogłoby być ciekawie. Nic tak nie propaguje boksu jak pojedynki między swoimi.
Co do wywiadu to trzesa sie pory widze ostro przed konkurencja, ale niech powstaja federacje to beton sam sie wykruszy