ANDY LEE WRACA NA WYSPY
Andy Lee (28-2, 20 KO) w związku ze śmiercią dotychczasowego trenera - Emanuela Stewarda, postanowił powrócić do Wielkiej Brytanii i rozpocząć współpracę z nowym szkoleniowcem - Adamem Boothem, znanym z trenowania choćby Davida Haye'a.
- To dla mnie nowy start. Spędziłem sporo czasu w Ameryce, doczekałem się nawet walki o mistrzostwo świata, ale coś nie wyszło. Potrzebuję więc czegoś nowego i pewnych zmian - przyznał Irlandczyk, który już 9 lutego w Belfaście skrzyżuje rękawice z Anthonym Fitzgeraldem (13-3, 4 KO).
- Żeby powrócić na właściwy tor i znów dostać szansę boksowania o tytuł, po prostu muszę wygrać najbliższą walkę. Po dwóch wygranych staniemy naprzeciw kogoś ze ścisłej czołówki brytyjskiej sceny dywizji średniej i dzięki kolejnym zwycięstwom przybliżymy się do następnej szansy zdobycia mistrzowskiego pasa. To nie jakaś odległa perspektywa. Potrzebuję może czterech wygranych i znów dostanę swoją szansę - uważa 28-letni Lee.
Oni to tłumaczą tym, że Proksa ma potężnie rozbudowane nogi, bo był kolarzem. Martinez też był kolarzem, a jest od Proksy o 6cm wyższy, z dużo, dużo większym zasięgiem, do tego o wiele silniejszy. Proksa by przy nim wyglądał jak kurdupel. Może to ciężki kości Proksy, trudno powiedzieć.
Uważam to za świetną walkę i nie skreślam Roberta.