GROVES ODESŁAŁ JOHNSONA NA EMERYTURĘ
Glen Johnson (51-18-2, 35 KO) pożałował decyzji o powrocie na walkę z George'em Grovesem (16-0, 12 KO). Jamajski weteran nie był w stanie dotrzymać kroku młodego Anglikowi i przegrał bardzo wysoko na punkty, kilka razy będąc narażonym na porażkę przed czasem i lądując nawet na deski w ostatnich sekundach dwunastej rundy. Po ostatnim gongu sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości i wszyscy wypunktowali wysoką wygraną podopiecznego Adama Bootha (120-107, 120-107 i 119-109).
Od pierwszych sekund zarysowała się przewaga Grovesa. 24-letni zawodnik z Londynu imponował szybkością i zranił Johnsona jednym ze swych potężnych sierpów. George poczuł krew i rzucił się do ataku, lecz choć jego kanonada trwała niemal pełne trzy minuty, "Road Warrior" poradził sobie w trudnych chwilach i bezpiecznie dotrwał do gongu. W kolejnych starciach tempo nieco osłabło i Johnson miał swoje momenty, jednak cały czas przewagę miał Groves.
Poza rundami trzecią i jedenastą, w których młody faworyt był wyraźnie zraniony, Johnson tylko momentami potrafił walczyć z londyńczykiem jak równy z równym. Nie starczało kondycji i szybkości, znów pojawiły się problemy kondycyjne i zaowocowało to nokdaunem w dwunastej odsłonie. Groves nie miał już czasu na wykończenie roboty, ale liczenie wspaniale zaakcentowało jego przewagę i pewne zwycięstwo nad cenionym Jamajczykiem, który tym razem powinien na dobre zostać na sportowej emeryturze.
To jest prawidłowe prowadzenie i nie czekanie do 30 i prawie 40 walk na koncie jak u naszych wojaków z wiecznymi walkami na przetarcie.Groves po 15 zawodowej walce dostaje Glena , ktoremu spuszcza wpierdziel no i druga sprawa - angol ma dopiero 24 lata.
z abrachem to nie miałby łatwo
ale ma instynkt ma dopiero 24 lata odważnie prowadzony!