OPALACH: POJEDYNEK ZE SKRZYPCZYŃSKIM NIC MI NIE DAJE
Po ostatnim zwycięstwie nad Mustafą Doganem coraz więcej pięściarzy zgłasza gotowość stoczenia pojedynku z pochodzącym z Olsztyna Przemysławem Opalachem (10-1, 9 KO). Jednym z nich jest kaliszanin, Sebastian Skrzypczyński (8-8-2, 4 KO). Co myśli o tej propozycji założyciel olsztyńskich "Wilków", w którego posiadaniu jest obecnie pas WBU International?
Kamil Kierzkowski: Pierwsza reakcja, gdy dowiedziałeś się o propozycji Sebastiana Skrzypczyńskiego?
Przemysław Opalach: Po prostu zaskoczenie. Zaskoczenie, że zgłosił się tak nagle. Właśnie teraz, gdy powoli zaczynam być medialny, coś wreszcie udaje się po powrocie ze Stanów Zjednoczonych. Mam wsparcie finansowe, świetnego trenera - któremu z tego miejsca chciałbym szczerze podziękować za wspaniałą robotę. Teraz Sebastian nagle chce tej walki. Czemu nie chciał, gdy miałem jeszcze te 7, 8 zwycięstw? Czemu dopiero teraz?
Skrzypczyński z pewnością nie powala rekordem, ale nazwiska na jego rozkładzie jednak robią wrażenie: Jonak, Bonsu, Szili i wielu innych solidnych bokserów. Fakt - przegrywał z nimi, ale zdążył się dobrze zaprezentować w ringu...
Powiem szczerze, że dopiero w związku z jego propozycją w ogóle o nim usłyszałem. Wcześniej jakoś nie miałem okazji. Wiedziałem, że ktoś szybko znokautował Altmanna, dopiero po czasie skojarzyłem fakty. Obejrzałem jego 2-3 walki na YouTube. Nie można mu zarzucić, że nie ma serca do walki. To typ boksera - a przynajmniej ja tak uważam - który gdy przegra walkę, to w następnej po prostu wybucha i daje z siebie dużo więcej. Jest waleczny, umie boksować. Sam rekord natomiast mnie aż tak nie interesuje. Tego typu rzeczy lubią mylić. Po prostu - zależy z kim walczysz. Znam wielu, którzy są w rankingu wyżej ode mnie, a spokojnie dałbym im radę.
Kaliszanin nie miał jeszcze okazji boksować na dystansie 12 rund. Ty miałeś zakontraktowaną już taką walkę, lecz rywal nie wytrzymywał tyle w ringu. Nie kusi Cię, by spróbować się na pełnym dystansie? Skrzypczyński na pewno miałby szansę poboksować dłużej.
Chciałbym przeboksować 12 rund. Ale czy akurat z nim? Nie, raczej nie. Sądzę, że chce po prostu na mnie zarobić. Nikt nie patrzy na to, że wcześniej sam musiałem ciężko tyrać, by znaleźć się w miejscu, w którym jestem. Nikt mi nie pomagał, nikt nie wyciągnął ręki wtedy, gdy najbardziej tego potrzebowałem. Takie jest życie. Sam musiałem organizować walki, przeciwników, sponsorów, treningi. W tym wszystkim jeszcze znaleźć dodatkowo czas, by choć trochę pobyć z rodziną.
A gdyby - lekko uciekając w marzenia - zaproponowano wam udział w przyszłorocznej gali Gołota-Saleta?
Naturalnie, z chęcią zawalczyłbym na tej gali. Prawdę mówiąc, to mamy z trenerem już inne plany, będziemy najprawdopodobniej walczyć nieco wcześniej, choć też w Polsce. Nie chcę jeszcze zdradzać konkretów, bo na to za wcześnie. Ale nie wykluczam. Tyle, że pojedynek ze Skrzypczyńskim nic by mi nie dał. Na tej walce zyskać mógłby na dobrą sprawę tylko on. Jeśli przegram 2-3 walki z rzędu, to chętnie z nim zawalczę.
Przekreślasz więc możliwość takiego starcia? Jakie warunki musiałby spełnić, byś skrzyżował z nim rękawice?
Powiem tak, nie interesuje mnie zbytnio ta walka, jesteśmy zgodni w tej kwestii z trenerem. Jeśli jednak faktycznie mu tak zależy... cóż. Konkretna, solidna propozycja z jego strony i możemy rozmawiać. Tylko to on musiałby mi zapłacić, nie ja mu. Prosta sprawa - jeśli wygra, to będzie dobrze wypromowany. Jeśli ja wygram... to czy da mi to tak wiele? Wiem, że wielu nakręca ten pojedynek, ale nie jestem tak głupi, by dać sobą w ten sposób manipulować. Nie chcę jednak, by ktoś zrozumiał mnie źle. Nie mam nic przeciwko Sebastianowi, bardzo go szanuję. Jest dobrym pięściarzem. Oczywiście - nie to, że się go boję. Pewnie, że nie. Po prostu wiem, że nagle zechciał tej walki, bo nie ma nic do stracenia. Ja chętnie sprawdziłbym się z kolei z Bute, albo Kesslerem <śmiech> Gdzie tylko chcą, nawet u mnie, na sali Wilków Olsztyn. Mógłbym z nimi walczyć i za pół ceny. Wiem, że najprawdopodobniej bym przegrał, ale chciałbym się sprawdzić i wypromować na ich nazwiskach.