RAUBO: WIERZBICKI JAK MŁODY GOŁOTA
- Jak się Pan czuje po takim sukcesie, bo trzeba powiedzieć, że medal srebrny medal na Mistrzostwach Świata to duże osiągnięcie?
Zbigniew Raubo: Powiem tak. Trzeba się cieszyć z tego co jest. Jest srebrny medal. Ale ja nie pieję z zachwytu ponieważ miały być dwa. Bardzo szkoda tych szans medalowych. Kazimierz Łęgowski i Arkadiusz Szwedowicz mieli wielkie szanse na medale. Arek Szwedowicz od początku był liderem zespołu, ale ta impreza go po prostu przerosła. To wielka strata, bo mogło być jeszcze lepiej! Z sukcesu się należy cieszyć ale nie popadajmy w optymizm. Z jednej strony jesteśmy bardzo blisko a z drugiej bardzo daleko. Niczym się nie różnimy od reszty. Dzisiaj cały świat boksuje - powtarzam to już od dawna. Nie ma dominacji jednego państwa. Może trochę Rosja, może Anglia. Niektórzy nasi zawodnicy boksowali jak ładne, grzeczne dziewczynki, które bardzo chciały ale nie wiedziały co na to tata powie. Z jednej strony jesteśmy bardzo blisko a z drugiej bardzo daleko. Ale To, że Paweł Wierzbicki jest w finale, to chwała mu za to. Co by było gdyby..., tutaj nie ma gdybania. Jest srebrnym medalistą i teraz tylko to się liczy. Składam ogromne podziękowania dla ośrodków sportowych i wszystkich ludzi, którzy pomogli mi osiągnąć sukces. To nie jest przypadek. Kilkadziesiąt dni zgrupowania na które Polski Związek wyłożył pieniądze. To jest sukces Pawła, mój, Polskiego Związku i całego boksu. Ja jadę zaraz na zgrupowanie do Grudziądza, żeby byli tacy następni Wierzbiccy, Samełki... Ale przed nami jeszcze daleka droga. A Paweł wie, że musi się bardzo starać i przed nim ciężka praca. Podniósł sobie wysoko poprzeczkę i teraz trzeba to utrzymać. Wicemistrzostwo świata zobowiązuje. Andrzej Gołota podniósł z kolei Pawłowi poprzeczkę. Wierzba teraz wie, że jeżeli chce mu dorównać, musi się bardzo starać.
- Jak Pan ocenia Pawła. To jest po prostu talent?
ZR: Warunki fizyczne ma prawie jak Andrzej Gołota, idealne. Andrzej Gołota miał 193 cm wzrostu i ważył i 93 kg, Paweł mierzy 192 cm i waży 92 kg. Wicemistrzem Świata nie zostaje każdy i nie zostaje tchórz.
- A sama walka finałowa. Czy Rosjanin był do pokonania?
ZR: Dzisiaj nie ma dominacji. Do finału nie wchodzi słaby zawodnik, ale jeden z nich jest mistrzem a drugi wicemistrzem. To Pawła przerosło. Może dlatego, że tak wiele lat czekaliśmy na ten sukces. Gdyby któryś z polskich bokserów kilka lat temu zdobył medal, byłoby inaczej. Ale to było takie wielkie święto, wszyscy na niego liczyli i to go przerosło. Jest to dla mnie czwarty finał i czwarta porażka z Rosją. Trzeba teraz tą złą passę przełamać ale ja życzę każdemu takiej złej passy.
- Czy widzi Pan Pawła na najbliższych Igrzyskach Olimpijskich?. Już słyszy się obawy, żeby promotorzy boksu zawodowego nie wyszli z propozycją?
ZR: Decyzję zostawiam Pawłowi. Nie chce nic mówić bo już nie raz wydawało mi się, że wszystko wiem i wszystkich znam, a wyszło nieraz inaczej. To jest jego decyzja. Ja jestem trenerem kadry młodzieżowej i moje zadanie zostało na dzisiejszy dzień wykonane.
- Jak wyglądała sama organizacja Mistrzostw Świata w Erywaniu?
ZR: Przez pierwsze dni nie wiadomo było nic, nie było drabinek, nie wiadomo było kto będzie walczył. Tam się nikt niczym nie przejmuje. Dopiero od półfinałów pojawiły się komunikaty.
Bardzo mile zaskoczyła mnie postawa Ambasady Polskiej w Erewaniu. Konsul sprawował nam nami matczyną opiekę. Na walkach finałowych i półfinałowych był obecny również ambasador. Zaprosił nas do siebie na kawę i herbatę. Oni na nas po prostu czekali, dopingowali na hali w koszulkach z orłem na piersi. To drugi przypadek kiedy Ambasada Polska zainteresowała się nami. Pierwszy raz miało to miejsce w Paryżu w 1984 roku. Ogromne podziękowania składam dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych a wszystkim ekipom życzę aby wracały z tak dalekiej podróży, tak zadowolone jak ja.