ANGULO CHCE WALKI Z ALVAREZEM
Najpierw przyszła dotkliwa porażka z rąk Jamesa Kirklanda, a potem jeszcze dopadły go kłopoty prawno-wizowe, przez co stracił kilka dodatkowych miesięcy. O kim mowa? O Alfredo Angulo (21-2, 18 KO), który w ubiegłym miesiącu udanie powrócił do rywalizacji wśród najlepszych bokserów wagi junior średniej. Były mistrz świata federacji WBO w wersji tymczasowej w najbliższą sobotę w Los Angeles spotka się z Jorge Silvą (19-2-2, 15 KO) i nie ukrywa, że po ewentualnym zwycięstwie jest gotów na potyczkę z każdym w limicie swojej kategorii.
- Nie walczę z nazwiskami, tylko realnymi przeciwnikami. Mogę skrzyżować rękawice z każdym, kogo postawią naprzeciw mnie, a to, że kogoś nazywają "Canelo" nie robi mi żadnej różnicy. Obecnie koncentruję się wyłącznie na najbliższym rywalu. Potem mój promotor może mnie wystawiać do kogo chce, bo przyjmę każde wyzwanie. Obojętne mi również, czy będzie to się rozgrywało o pas WBA czy WBC. Tak naprawdę każdy z panujących mistrzów świata byłby dla mnie ciekawym oponentem i prawdziwym wyzwaniem. Trenuję wyjątkowo ciężko i czuję się gotowy stanąć w ringu z każdym pięściarzem. Decyzje zostawiam jednak promującej mnie grupie Golden Boy Promotions. Jeśli wyzwanie będzie ciekawe, to mogę stawać do walki nawet jutro - powiedział "Pies".
Podpytany trochę mocniej Angulo nie ukrywa jednak, że chętnie stanąłby oko w oko ze swoim rodakiem, Saulem Alvarezem (41-0-1, 30 KO).
- Kiedy w ringu spotyka się dwóch Meksykanów zawsze mamy do czynienia z ciekawą walką. Momentalnie na myśl przychodzi mi trylogia pomiędzy Barrerą a Moralesem. Moje spotkanie z Alvarezem, który jest wielkim wojownikiem, też mogłoby być tak ciekawe.
Canelo by ten pojedynek wygrał, ale nie miałby aż takiej wielkiej przewagi, jak w swoich ostatnich walkach z dziadkami, czy junior półśrednimi.