DIAZ: PIĄTA WALKA BYŁABY JESZCZE WIĘKSZA
Juan Manuel Marquez (55-6-1, 40 KO) był w sporych tarapatach w piątej i szóstej rundzie pojedynku z Mannym Pacquiao (54-5-2, 38 KO), ale Meksykanin raz jeszcze udowodnił, że ma ogromne serce do walki i w ringu nigdy nie rezygnuje. Mimo kłopotów „Dinamita” znokautował Filipińczyka potężną prawą kontrą, zapisując najefektowniejsze zwycięstwo w swojej bogatej karierze. Juan Diaz, który dwukrotnie przegrał z Marquezem, przyznał po niedzielnym pojedynku, że nie był zaskoczony, kiedy pięściarz z Mexico City pozbierał się i rozstrzygnął walkę na swoją korzyść.
- Marquez najlepiej walczy wtedy, gdy jest pod presją. Kiedy ląduje na deskach, zaczyna lepiej boksować. Zwodzi rywala, pokazuje, że niby jest ranny, a potem robi to, co zrobił z Pacquiao – tłumaczy „Baby Bull”.
Diaz dodaje, że z chęcią zobaczyłby kolejne starcie pomiędzy Marquezem a Pacquiao. - Piąta walka byłaby jeszcze większa niż czwarta. Pacquaio wygrał dwa razy, raz był remis. Teraz wygrał Marquez i to w takim stylu, że obóz Pacquiao i jego kibice na pewno nie będą zadowoleni. Ich kategoria wagowa jest bogata w dobrych bokserów, ale walka z żadnym z nich nie będzie tak dobra jak ich bezpośrednia konfrontacja – mówi.
Filipińczyk stwierdził już, że jest otwarty na piątą walkę z Marquezem. Ten planów póki co nie zdradza, ale podkreśla, że osiągnął już wszystko, co chciał osiągnąć, dlatego nie można wykluczyć, że wkrótce zakończy karierę. Niektórzy spekulują, że może jeszcze raz się zmierzy z Floydem Mayweatherem Jr (43-0, 26 KO), z którym przegrał we wrześniu 2009 roku, ale Diaz nie spodziewa się, aby którakolwiek ze stron byłaby zainteresowana tym pojedynkiem.
- Nie sądzę, aby do tego doszło. Mayweather go zdominował, dlaczego miałby z nim ponownie walczyć? Nie widzę powodu – mówi.
Dla pieniędzy!!! ci co nie mają pojęcia o boksie uwierzą(90%kibiców), że ten co omal nie zabił jednym strzałem Mannego, ma tym razem duże szanse z Floydem!
Jedyny problem w tym że Floyd będzie chciał dać mu ochłapy, a Marquez ma prawo się teraz cenić.
Marquez tak naprawdę jest teraz w punkcie, w którym był Ali po Thrilla in Manilla, tak mi się wydaje przynajmniej. Gdyby odszedł w tym momencie na emeryturę, zrobiłby najwłaściwiej dla swojej kariery, nie narażając się na uszczerbek w znakomitym dorobku. Tak się jednak pewnie nie stanie, bo za duże pieniądze są na stole.
W każdym razie, "ŁAŁ!" - jeśli chodzi o 4. starcie. Gdzie ci malkontenci bredzący przed walką o "odgrzewaniu kotleta" ;)
Niby Emanuel mógłby pójść po rozum do głowy i ograć Marquez-a na punkty, ale w tej sytuacji to go już nie urządza. Nie po tym, co się wydarzyło. Z drugiej strony próba skończenia Marquez-a, może się skończyć w taki sam sposób. W końcu nikomu nie udało się go znokautować. Mimo to już dziś można założyć, że byłby to jedyny cel Pacquiao w tej walce. Istny obłęd.
Marquez nie ma szans z Floydem również z powodów psychologicznych. Na Pacquiao zawsze patrzył z góry, na Floyda z dołu. W ich walce był całkowicie zagubiony. Nagle cały jego geniusz prysnął. Inna sprawa, że siłowo Marquez stał się teraz jakimś monstrum. W swojej walce z Mayweather-em, gdy go czysto trafił na szczękę, to Afrus się tylko uśmiechnął. Gdy dostał czystą bombę od Mosley-a, to zmiękły mu nogi. Z kolei Pacquiao spokojnie zbierał na gardę ciosy Mosley-a, a ciosy Marquez-a rzucały nim po ringu.
z Bradleyem, Garcią szanse max równe z Floydem żadne.
Pomyślcie o jednym = gdyby w pierwszej walce po trzecich dechach sędzia wysłał Marqueza ze złamanym nosem do szatni... nie byłoby 3 pozostałych walk. A wszyscy dziś twierdziliby że Marquez Mannemu do pięt nie dorasta :))).
Sporo przypadku w tym sporcie. Dlatego szkoda, że wielcy dość żadko leją się po kilka razy. Hearns - Hagler 2 by się przydało Leonard Hagler też:)
Floyd za to nadrabia kilkukrotnymi walkami z Pacem :)
"Autor komentarza: Matys90 Data: 08-12-2012 15:52:07
Swoją drogą, pomyślcie co by było, gdyby Cortez w pierwszej walce, po trzech nokdaunach zakończył walkę. Nikt by nie miał przecież specjalnych pretensji, a Manny'ego stawiano by pewnie dzisiaj obok SRR."
Deter - I wszystkie pojedynki wygrywa Floyd - bo w klepaniu ozorem murzyni są znacznie lepsi od żółtych :)))))
"Marquez nie ma szans z Floydem również z powodów psychologicznych. Na Pacquiao zawsze patrzył z góry, na Floyda z dołu. W ich walce był całkowicie zagubiony. Nagle cały jego geniusz prysnął. Inna sprawa, że siłowo Marquez stał się teraz jakimś monstrum. W swojej walce z Mayweather-em, gdy go czysto trafił na szczękę, to Afrus się tylko uśmiechnął. Gdy dostał czystą bombę od Mosley-a, to zmiękły mu nogi. Z kolei Pacquiao spokojnie zbierał na gardę ciosy Mosley-a, a ciosy Marquez-a rzucały nim po ringu."
Z tymi ciosami , to też nie tak do końca jest jak piszesz:)
Gdyby Floyd nadział się twarzą na pięść Marqueza , to też pewnie by to odczuł.
Mosley trafił go czysto, w dodatku Floyd nie zamortyzował, nogi się ugięły... To, że Shane mimo swojego pierdolnięcia w łapie, nie naruszył Pacquiao wynika z tego, że go po prostu czysto nie trafił:)
Wydaje mi się, że to też było na takiej zasadzie, że Mosley nie bał się Floyda, tak samo Marquez nie bał się Pacquiao. Ale obydwoje okazali zbyt duzo szacunku w korespondencyjnych walkach. Shane przestraszył się el filipino, i Dinamita wydaje mi sie ze troche zdygal przed Floydem.
Zależy jak się trafia! Ottke najgorszy waciak, ale ale jak zajebał czyściutko Mudine to go omal nie zabił.
Dinamita nie "zdygał" - nie miał argumentów. z kontry - z mistrzem kontry bez szans, na proste... brak zasięgu (13 cm różnicy), pressing atak - na silniejszego fizycznie i cięższego boksera?
Zobacz - Oscar w walce z Floydem nie był lepszym bokserem niż Marquez ale miał 190cm zasięgu ramion , 180 wzrost i wagę równą Floydowi...i wystarczyło aby go pocisnąć.
Rewanż JMM z FMJ jak najbardziej, Marquez ma teraz większe szanse, bo zbudował masę mięśniową i nie będzie takiej dysproporcji jak z pierwszej walki. Zresztą Marquez mówił po walce z Mayweatherem, że żałuje niezatrudnienia fachowca od przygotowania fizycznego.
W przypadku Marqueza, to faktycznie ten respekt mógł być następstwem przewagi Floyda w praktycznie każdym aspekcie bokserskim, fizycznym i psychicznym. Ale nie zaprzeczysz, że nie tyle co warunki fizyczne są ważne, ale umiejętne ich wykorzystanie ;)?
Data: 10-12-2012 15:31:18
"beniaminGT - dokładnie 5 walka to byłoby to!
Pomyślcie o jednym = gdyby w pierwszej walce po trzecich dechach sędzia wysłał Marqueza ze złamanym nosem do szatni... nie byłoby 3 pozostałych walk. A wszyscy dziś twierdziliby że Marquez Mannemu do pięt nie dorasta :)))."
Mimo tego co się stało w niedziele, wciąż uważam że w przekroju całych ich karier, Manny to co najmniej półka wyżej niż Marquez. Choć meksykanin to wielki bokser, to jednak tak błyskotliwej kariery nie miał, A Pacman leży mu jak nikt inny.
Manny zrobił karierę na rywalizacji Barrera-Marquez-Morales-Manny - ale był najmłodszy i trafił na Barrerę i Moralesa nieco tracących już sił a i tak Morales go w pierwszej walce ograł.
Druga część jego ogromnego sukcesu to wędrówka wyżej, gdzie stał się takim Dempseyem "pogromcą olbrzymów" miał do tego idealny styl tak jak dempsey - szybki, zwinny, wydolny o sile ciosu mocniejszej niż ci więksi. Ale wszyscy sławni których pokonał mieli pewne "ale" - wiek, albo morderczy limit wagowy. Podejrzewam że gdyby Manny został w okolicach 60kg to miałby ogromne problemy np z Gamboą w formie czy Rigondeaouxem. Tak jak Dempsey miał problemy z o niebo słabszymi ale zwinniejszymi bokserami.
Faktem jest że Marquez nie rozjechałby pewnie Cotto, Margaritto a z Clloteyem by się męczył.
Ale też nie sądze, żeby Manny w wieku 39 lat był chociaż średniakiem...Różnie można oceniać klasę boksera.
Zgodzę się że Manny w wieku 39 lat nie będzie nawet w ułamku bokserem takim jak teraz Marquez - po prostu bazuje na innych atutach które wraz z wiekiem uciekają u niego szybciej. Uważam jednak że historia oceni go lepiej niż Marqueza. Jasne że część tytułów to wynik catchweightów, ale mimo wszystko 7 tytułów w 5 wagach Marqueza wygląda blado przy 10 w 8 wagach Pacmana. Nie chcę negować klasy Marqueza bo to wspaniały bokser, ale jestem zdania że np. za 10 lat będzie stawiany wyżej niż Marquez. Co da Gamboy to moim zdaniem ktoś go może za jakiś czas ustrzelić. Ani on ani Rigondeaux wielkich karier nie zrobią moim zdaniem (mimo ogromnych talentów) - będą unikani a i najmłodsi nie są. Biorąc pod uwagę ze walczą rzadko i walczą w kategoriach gdzie bokserzy szybciej się 'starzeją'. Zresztą to problem wszystkich kubańczyków że stosunkowo późno zaczynają kariery zawodowe i mimo znakomitych karier amatorskich na zawodostwie zostają najczęściej niespełnionymi nadziejami. Żeby wymienić choćby Solisa czy Barthelemego w ostatnim czasie.
dla mnie walki o tytuł w 8 wagach oznacza tylko tyle co 8 obron w jednej wadze z poważnymi przeciwnikami.
Manny trafiał na odpowiednich przeciwników w odpowiednim czasie (celowo czy nie), Dinamita napierdzielał się ze wszystkim jak leci.
A jego wędrówka do wyższych wag owszem fgodna podziwu ale w dużym stopniu to sprytny zabieg marketingowy.
Marquez nie ma większych szans z Floydem niż poprzednio. Wręcz mógłby dostać większe bęcki.
Tylko że Pacquiao w swojej kategorii nie miał przeciwników klasy Cotto czy Oscara (przymykam oko na limity). Gdyby Manny miał w swoich wagach rywali swojej klasy którzy zapewniliby mu podobne wyzwania sportowe i możliwości zarobków to pewnie nie doszedłby tak wysoko w górę.
Nie będę nawet pisał, że jest bardziej widowiskowy, czy bardziej lubiany przez kibiców, czy kogokolwiek. Ale przede wszystkim nie przegrał z nikim w taki sposób, że uważa się powszechnie, iż został zdeklasowany. Pomijając początek kariery Emanuel przegrał tylko 2 walki. Z Erykiem Morales-em i ostatnią z Marquez-em. Ale tą pierwszą przegrał po dość wyrównanym boju, rewanżując się w niedalekiej przyszłości, a tą ostatnią przegrał przez nokaut prowadząc na punkty i mając mimo wszystko przewagę w ringu. Marquez nie może tego o sobie powiedzieć. Przegrał z Mayweather-em w sposób dość żałosny. Ktoś, kto nie zna się na boksie pomyślałby, że Floyd walczył z jakimś ogórkiem. Inni mistrzowie dawali sobie znacznie lepiej radę ( De La Hoya, Castillo, Judah ), więc nie można się posłużyć argumentem, że Mayweather jest poza zasięgiem kogokolwiek.
W ostatniej walce Pacquiao zachował się jak amator, stracił głowę i został boleśnie skarcony, ale nawet teraz nie można powiedzieć, że bokser ten nie jest w stanie wygrać z każdym. Mimo brutalnego nokautu w wykonaniu Marquez-a, nie wiem, czy znajdzie się ktoś, kto dawałby Filipińczykowi mniejsze szanse z Mayweather-em, niż te, które daje Marquez-owi. Ja nawet zaryzykuję stwierdzenie, że Pacquiao ( przy założeniu, że nokaut nie wyrządził mu trwałych szkód ) pokazał, że ciągle jest w grze. Ten jego występ był moim zdaniem najlepszy od czasu walki z Margarito.
Donaire ostatnio przyznał, że nie spodziewał się, że przeskok o jedną wagę może robić taką różnicę (choć i tak był rozmiarów przeciwnika)
W walce nie widziałem takiej przewagi fizyczności, która rzucała się w oczy np. w przypadku walki ciężkiego Bronera z Escobedo i to nie dzięki temu aspektowi wygrał Floyd. Styl robi walkę, Juan dłuższych rąk sobie nie wyhoduje, młodszy nie będzie. A jestem zdania, że większa waga tylko działa w jego przypadku na niekorzyść, te 142-143 funty to max.
PS Castillo, Oscar byli sporo ciężsi, a nie "podobnej wagi" a nawet taki Judah miał w ringu 4 funty więcej.