JONAK: CZASEM NAD TYM NIE PANUJĘ
Walka Damiana Jonaka z Jacksonem Osei Bonsu w katowickim Spodku podczas Wojak Boxing Night porwała publiczność. Polak, choć był bliski znokautowania rywala, wygrał z nim jednogłośnie na punkty i wywalczył Puchar Prezesa Kompanii Węglowej - Barbórka 2012.
- Schodził pan szczęśliwy z ringu po 35. wygranej w karierze, ale na twarzy mimo tego pojawił się grymas bólu.
Damian Jonak: Tak. Po którymś z ciosów sierpowych pod koniec walki ręka zaczęła mnie boleć. Uderzenie weszło na czoło, a w dłoni coś zabolało. Jest ona trochę spuchnięta. Mam nadzieję, że nie będzie żadnego pęknięcia.
- Do momentu, do którego realizował pan taktykę nakreśloną przez trenera, czyli bił mocno lewymi prostymi, wszystko było pod kontrolą. Ale były momenty, kiedy pana poniosło i wówczas tracił pan kontrolę nad walką.
DJ: Zgadza się. Ponosiło mnie troszeczkę w tej walce. To przez to, że czułem się bezpiecznie. Poza tym nastawiłem się na wojnę z Bonsu. Momentami rzeczywiście niepotrzebnie wdawałem się w wymiany. Gdybym konsekwentnie bił tak jak miałem bić, to pewnie zakończyłoby się nokautem. Czasami nie potrafię zapanować jednak nad swoim temperamentem i za bardzo wdaję się w bijatykę.
- Czy w przyszłym roku zobaczymy pana w końcu w walce o pas mistrza świata?
DJ: Wszystko zależy od tego, jak się wszystko ułoży. Przecież wiadomo, że boks zawodowy nie jest taki prosty. Na taką walkę składa się wiele aspektów. Na razie pozostaje mi czekać i cieszyć się świętami.