FILIPINY W SZOKU
Walki Manny'ego Pacquiao są dla Filipińczyków świętością. Ulice każdego większego miasta pustoszeją, wszyscy zasiadają przed telewizorami, a z policyjnych danych wynika, że znacznie spada wtedy nawet wskaźnik przestępczości
Manny Pacquiao.
Ostatniego wieczoru Filipińczycy nie będą jednak zaliczali do udanych. Narodowy bohater po raz pierwszy w czwartym starciu z Juanem Manuelem Marquezem zasmakował porażki. Meksykanin skontrował uzyskującego coraz większą przewagę Filipińczyka w ostatnich sekundach szóstej rundy. Po potężnym ciosie Pacquiao padł twarzą na deski, z których nie był w stanie podnieść się przez kilka minut.
Tak jak całe Filipiny żyły walką przez dni poprzedzające jej rozpoczęcie, tak całe Filipiny zamarły w ciszy, po drugiej w tym roku porażce jedynego na świecie pięściarza, który posiada tytułu mistrza globu w ośmiu kategoriach wagowych. Kina, hotele, publiczne parki a nawet bazy wojskowe - we wszystkich tych miejscach zapanowała przejmująca cisza.
- Jestem w szoku, nie mogę uwierzyć, że Manny oberwał, kiedy prowadził na punkty - przyznał agencji Reuters fryzjer Pedro Varela, który oglądał walkę w kinie w Manili w jednym z kompleksów handlowych. - To była dobra walka, Manny dał z siebie wszystko. Walczył imponująco, ale nadział się na jeden szczęśliwy cios Marqueza - podsumował.
Większość fanów chwali obu bokserów, jednocześnie niedowierzając w przegraną Pacquiao. Jeden z najsłynniejszych Filipińczyków w historii to nie tylko bokser, ale też kongresmen i podpułkownik rezerwy tamtejszej armii.
"Ikona wytrwałości, doskonałości i poświęcenia, wzór nie tylko dla żołnierzy, ale i milionów Filipińczyków. Pacquiao zrobił, co było w jego mocy, ale Marquez okazał się lepszym bokserem" - napisał w oświadczeniu rzecznik armii, pułkownik Arnulfo Burgos.
Szokowi i niedowierzaniu towarzyszą też złowieszcze przepowiednie. - Myślę, że to już koniec kariery Pacquiao - przepowiedział Miguel Manalo, pracownik administracji państwowej.
Sam Pacquiao na krótko po przegranej walce nie wykluczył jednak, że wkrótce dojdzie do jego piątej konfrontacji Marquezem. 39-letni Meksykanin w trzech poprzednich starciach z Filipińczykiem poniósł dwie porażki i raz zremisował.
"Więc jesteście bandom idiotów. Dziękuje" - Dałeś sobie piękne świadectwo tą "bandom" haha :D
Tylu z nich słyszało o Nonito ilu u nas o Kamilu Stochu,czyli wszyscy patrząc na popularność boksu na filipinach dzięki Pacquiao tak jak u nas skoki stały sie popularne dzięki Małyszowi.A co do tego szczęśliwego ciosu to tak jakby fani Hattona mówili że Pac znokautował go szczęśliwym ciosem.
Nie przypominam sobie takich emocyj.
Lubię Pacquiao, jako boksera, nie do końca, jako człowieka.
Przeczytałem chyba wszystkie komentarze w tematach związanych z tą walką.
Przewija się ogrom nonsensów.
Ale zastanówmy się chwilę nad samą walką.
Do tej pory Filipińczyk i Meksykanin stoczyli ze sobą 3 wyrównane walki. Ja sam każdą z nich oglądałem po kilka razy i we wszystkich widzę remis. Sam fakt, że walki te były wyrównane premiuje Marquez-a, a rzuca cień na niesamowitą karierę Pacquiao. A przecież trzeba jeszcze wspomnieć, że Meksykanin uważa i wszędzie o tym mówi, iż wygrał te walki w sposób bezdyskusyjny. Że został oszukany i że gdy walczy, to jest skazany nie tylko na walkę z rywalem, ale również z sędziami.
Dochodzi więc do czwartego starcia. Emanuel ryzykuje biorąc tą walkę, gdyż porażka da asumpt wszystkim zwolennikom Marquez-a, że rzeczywiście był ukrzywdzony ( i dodatkowo skomplikuje karierę ).Wygrywa jednak ambicja i do walki dochodzi.
Honor Filipińczyka cierpi jednak jeszcze z jednego powodu. Niemal wszyscy obserwatorzy uważają, że technicznie jest gorszy od Marquez-a, lub wręcz, że jest zawodnikiem jednowymiarowym bazującym na sile fizycznej.
Dochodzi do walki. Od początku rzucają się w oczy dwie rzeczy. Filipińczyk jest dobrze przygotowany fizycznie i taktycznie. Jego boks jest skuteczny. Druga rzecz, to oczywiście niewiarygodna siła Marquez-a, który ciosami na gardę wręcz przestawia rywala.
Pacquiao radzi sobie jednak dobrze, aż do nokdaunu z 3 rundy.
Do tej pory duma Pacquiao była naruszona przez rezultaty potyczek z Marquez-em ( zwłaszcza przez postawę Meksykanina w trzeciej walce ), a teraz do tego doszło, że został pierwszy raz posłany przez niego na deski. Emanuel podpala się i przystępuje do mocniejszego ataku. Nie jest to jednak jeszcze atak szaleńca - pozbawiony obrony i respektu do rywala. Sytuacja zaczyna się zmieniać w 5 rundzie, w której to Marquez ląduje na deskach, a Filipińczyk zaczyna go rozbijać. W szóstej rundzie Marquez radzi sobie już lepiej, ale obficie krwawi z nosa. Pacquiao już o tym jednak nie myśli. Jego jedyna motywacją jest wzięcie satysfakcji za cierpiącą dumę. Na swoje nieszczęście trafia jeszcze w ostatnich sekundach Marquez-a i przeceniając skutki tego trafienia rzuca się do nieprzygotowanego ataku.
Wielu oskarża Roach-a, że źle przygotował swojego zawodnika. Jest to nonsens. W narożniku słyszymy, że trener cały czas upomina Pacquiao, żeby ten trzymał się planu. Jednakże wobec tego wszystkiego, co się zdarzyło wcześniej i co się dzieje w ringu jest to po prostu niemożliwe.
Pacquiao otrzymuje w czasie walki kilka ciosów poniżej pasa ( jak w każdej walce z Marquez-em ). Nawet nie zwraca na to uwagi. Jego umysł jest całkowicie ogarnięty chęcią pokonania rywala.
Mimo to pokazuje bardzo dobry boks. W żadnym wypadku nie ustępuje technicznie rywalowi. Pokazuje najwyższy poziom nie tylko w ataku, ale również w obronie, stosując dwa jej warianty: oparty na gardzie, oraz na pracy nóg.
Gubią go jednak emocje.
Nie czeka, aż rywal troszkę się wykrwawi. Już chcę sięgnąć po to, na co czekał od kilku lat.
Marzenie rozwiewa się w ułamku sekundy.
Marquez tryumfuje, w wywiadach jak zwykle konfabuluje i wynosi siebie ponad rywala. Mówi jak to wszystko było pod kontrolą, jak sprawiedliwości stała się zadość.
I dlatego 5 walka jest bardziej wskazana, niż jakakolwiek inna. Oczywiście pod warunkiem, że Manny dalej będzie sobą po tym nokaucie. Tak, jak Marquez dostał szansę się zrewanżować, tak teraz wypada, by dał ją swojemu rywalowi.
Rios na przetarcie, Marquez może się spróbować z Bradley-em, a za rok kolejna wojna.
samobojstwa......jak w brazylii na maracanie w 1950
swoją drogą pierwsza fala emocji w komentarzach powoli maleje, czekam na drugą, wywołaną rzecz jasna przez bardzo sympatyczną rodzinkę ;)
Bredzisz człowieku tyle ci napisze.
Pacman jest przereklamowany jako bokser to zwykły wiatrak o silnych nogaach i to wszystko.
Jego 4 porażki nie są przypadkowe (nie liczę walki z Bradleyem którą wygrał) On jest jednowymiarowy, ale szkoda rozwijać ten temat skoro zawsze będziesz umniejszał umiejętności innych bokserów a Pacquiao gloryfikował i wychwalał pod niebiosa.
jesteś niewiarygodny i stronniczy to oczywista oczywistość.