TROUT NAJWIĘKSZYM ZWYCIĘZCĄ WEEKENDU
Bez cienia wątpliwości na miano największego zwycięzcy minionego weekendu zasłużył Austin "No Doubt" Trout (26-0, 14 KO). W sobotnią noc nieznany szerszej publiczności (jeszcze) Amerykanin wypunktował wyraźnie Miguela Angela Cotto (37-4, 30 KO) w jego drugim domu. Według Michaela Rosenthala z Ring Magazine Portorykańczyk był wymarzonym rywalem dla żądnego sławy i dużych pieniędzy Trouta.
- Trout musiał być w ekstazie w momencie, gdy podpisywał kontrakt na walkę z mniejszym i wolniejszym Cotto, którego nazwisko jest powszechnie kojarzone i mogło nadać jego karierze ogromnego rozpędu. Trout zawdzięcza zwycięstwo warunkom fizycznym, umiejętnościom i odwrotnej pozycji. Wygrana była niepodważalna, jego notowania wzrosną nieporównanie, dając mu tym samym szansę na kasowe pojedynki w niedalekiej przyszłości – stwierdził autor cyklicznego weekendowego podsumowania publikowanego na łamach "Biblii boksu".
Mistrz WBA w wadze junior średniej nie jest pięściarzem na wskroś ofensywnym, mocno bijącym ani nie posiada wielkiego pierwiastka showmana. Tę kwestię poruszył również Rosenthal, twierdząc, że 27-latek ze względu na nieporywający styl walki może nie zaskarbić sobie serc fanów.
- Nie sądzę, by Trout miał tyle siły bądź ducha walki, by stać się kimś wyjątkowym. Prawdę mówiąc, Austin może być nudny do oglądania. Porównałbym go po trosze do Winky’ego Wrighta z czasów swojej świetności. Kolejny śliski mańkut, który na papierze każdemu może sprawić problemy. Nie jestem przekonany, czy wielu bokserów z elity zechce zaryzykować konfrontację z nim. Z jednej strony jest to duży komplement, ale również przekleństwo – słusznie zauważył znany i ceniony żurnalista.