WARD OTWARTY NA REWANŻ Z FROCHEM
Carl Froch (30-2, 22 KO) uparcie wierzy, że jego wyraźna porażka w starciu z Andre Wardem (26-0, 14 KO) w finale turnieju Super Six wynikała z gorszej dyspozycji w dniu walki. Angielski weteran przekonał już do tej opinii wielu brytyjskich ekspertów. "Kobra" do dziś zarzeka się, że jest jedynym bokserem, który może wygrać z "S.O.G." i jest przekonany, że uczyniłby to, gdyby dostał szansę rewanżu - najlepiej w Nottingham, gdzie nigdy jeszcze nie przegrał, a na jego występy zawsze przychodzą tysiące wiernych fanów.
Wiadomo, że walka Ward-Froch II nie odbędzie się wcześniej, niż w połowie przyszłego roku, bo obydwaj zawodnicy mają inne zobowiązania. Amerykanin, który zdaniem wielu jest już najlepszym bokserem bez podziału na kategorie wagowe, 29 stycznia w Los Angeles skrzyżuje rękawice z Kellym Pavlikiem (40-2, 34 KO), a "Kobra" wczesną wiosną wybierze się do Kanady na rewanż z Lucianem Bute (31-1, 24 KO), którego w maju zdemolował przed własną publicznością.
- Jemu najwyraźniej wydaje się, że werdykt go ukrzywdził, a walka była szalenie wyrównana, więc dlaczego nie miałbym dać mu drugiej szansy? Carl dał mi dobrą walkę, ale wcale nie była ona wyrównana. Istotny był fakt, że biłem się z kontuzją. On musi zrozumieć, że gdybym był w pełni zdrowy, wyglądałoby to zupełnie inaczej - oświadczył 28-letni Ward w rozmowie z BBC.
jakby walka była W Anglii to na punkty by wygrał!
z chęcią zobaczyłbym tą walke!