HATTON: W KOŃCU JESTEM SZCZĘŚLIWY
Kibice Ricky’ego Hattona (45-3, 32 KO) mogą być spokojni. „Hitman”, który w miniony weekend nieudanie powrócił na ring, przegrywając w Manchesterze przez nokaut z Wiaczesławem Senczenką (33-1, 22 KO), dobrze znosi porażkę i nic nie wskazuje na to, aby dopuścił do sytuacji sprzed lat, kiedy po przegranej z Mannym Pacquiao nadużywał alkoholu i narkotyków, popadł w depresję i myślał o samobójstwie. Ten mroczny okres Hatton ma już za sobą.
- Minęło kilka dni i może to dziwne, ale czuję duży spokój i nowy przypływ szczęścia. Jak wiadomo, znaczenie mojego powrotu wykraczało poza boks – tutaj chodziło o moje osobiste odkupienie. I uwierzcie mi, cel został osiągnięty. Czuję się wybawiony i w końcu szczęśliwy – pisze Brytyjczyk na swoim oficjalnym blogu.
Zaraz po walce z Senczenką 34-letnia duma Manchesteru zdawała się być załamana porażką, ale jak relacjonuje „Hitman”, taki stan nie trwał długo i już w szatni poczuł się znacznie lepiej.
- Gdy zszedłem z ringu i po raz pierwszy przystawiono mi mikrofon, odezwał się we mnie wojownik i jestem pewien, że nagadałem trochę głupot, wybaczcie mi to. Kiedy w końcu opuściłem arenę, minąłem wszystkich kibiców i dotarłem do szatni, gdzie długo przyglądałem się sobie w lustrze, jasne się stały dla mnie dwie rzeczy. Że w ciągu tych dziewięciu rund solidnie oberwałem, ale i - co ważniejsze - że już po prostu nie mam tego w sobie. Odbicie było bardzo przejrzyste i mówiło: „dałeś z siebie wszystko, dosłownie – nie wyglądasz za dobrze, ale wewnątrz czujesz, że zniknął już ten balast” – pisze.
Brytyjskie media w przeszłości dużo miejsca poświęcały osobistym problemom Hattona, publikując między innymi zdjęcie pięściarza wciągającego kokainę i opisując kłótnię w jednym z pubów, która zakończyła się znokautowaniem „Hitmana” przez anonimowego osiłka. Obawiano się, że bokser pójdzie w ślady Paula Gascoigne'a, ale Hatton wyszedł na prostą i dzisiaj zapewnia, że podobne problemy już mu nie grożą.
- Demony zginęły i zostały pochowane. Czarne dni nie wrócą i wiem, że dzięki wspaniałemu starciu Jen tym razem sobie poradzę. Może i jestem porozbijany, ale czuję się bardzo dobrze i z optymizmem spoglądam w przyszłość – przekonuje.
Mniejszość sobie radzi, dlatego szacunek i oby tak dalej.
http://www.youtube.com/watch?v=d3U_U_T5CRU