NOWICKI O PRZYGOTOWANIACH Z WACHEM
10 listopada w Hamburgu odbyła się głośna walka o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej pomiędzy Władimirem Kliczką a Mariuszem Wachem. Nie wszyscy wiedzą, że polski bokser do walki przygotowywał się z olsztyńskim psychologiem sportowym Dariuszem Nowickim. Nowicki w przeszłości pomagał wielu znakomitym sportowcom, których wspierał także na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach czy Londynie. Teraz wiadomo, że jego współpraca z Mariuszem Wachem będzie kontynuowana.
Maciej Nowocień: Po raz pierwszy współpracował pan z Mariuszem Wachem?
Dariusz Nowicki, olsztyński psycholog sportowy: Tak. Wcześniej Mariusz nie miał okazji pracować z żadnym psychologiem. W momencie, kiedy walka z Kliczką nabrała konkretów, wspólnie ze swoim sztabem szkoleniowym doszedł do wniosku, że kwestia mentalna będzie bardzo ważna w tym starciu. Od lat współpracuję z bokserami zawodowymi. Wcześniej miałem okazję pomagać m.in. Albertowi Sosnowskiemu czy Krzysztofowi Włodarczykowi. Moje nazwisko jest więc znane w tym gronie.
- Jak doszło do pierwszego spotkania z Wachem?
DN: Nie chciałbym wchodzić w szczegóły, o czym konkretnie rozmawialiśmy. Oczywiście pierwsze spotkanie było organizacyjne. Przedstawiłem sztabowi Mariusza swoją ofertę. Dopiero jak padła pozytywna decyzja i dostałem informację, że Mariusz chce ze mną współpracować, wprowadziłem nowatorski program psychologiczny, który jest kompilacją doświadczeń psychologów brytyjskich. Do tego doszły moje doświadczenia związane z treningiem mentalnym oraz innych psychologów, którzy pracują z menedżerami dużych firm.
- Wach przed walką podkreślał, że może pokonać Kliczkę. Nie miał żadnych obaw?
DN: Współpracowaliśmy przez dwa miesiące, które nas dzieliły od walki. Mariusz do Polski przyleciał we wrześniu, a na początku listopada wyjechał już do Hamburga i tam miał ostatnie przygotowania do pojedynku. Wach był zdecydowany, że wchodzi do ringu po to, by wygrać. Zdawał sobie sprawę, że Kliczko to aktualnie najlepszy bokser świata w wadze ciężkiej. W boksie jednak - jak w każdym innym pełnokontaktowym sporcie walki - wszystko może się zdarzyć w ułamku sekundy. Gdy oglądamy przebieg walki Mariusza z Kliczką - był przecież taki moment w piątej rundzie, kiedy Polak mógł wygrać. Wach to solidny bokser, który szanuje siebie i rywala. Dlatego na walkę decyduje się wtedy, kiedy obie strony są przygotowane na takie starcie. Wychodząc do ringu, Mariusz wiedział, że będzie walczył do końca, a o poddawaniu się nie ma mowy. Cały czas szukał tego ciosu, który mógłby powalić przeciwnika i zakończyć pojedynek.
- Trudno było wypracować u Wacha mentalność zwycięzcy przy tak klasowym przeciwniku, jakim jest Kliczko?
DN: Uważam, że jest to trudne wyzwanie, ale Mariusz jak najbardziej wykazał się mentalnością zwycięzcy w tej walce. Pomimo dużej różnicy bokserskiej, z której zdawał sobie sprawę od pierwszego skrzyżowania rękawic, podjął wyzwanie jak prawdziwy wojownik. Przydomek "Wiking" - okazało się, że nie jest przypadkowy, ale charakteryzuje go w stu procentach. Szukał rozwiązania na swoją korzyść. Myślę, że sercem do walki, tą swoją odpornością i siłą psychiczną podbił serca kibiców w hali w Hamburgu.
- Czyli Wach, mówiąc kolokwialnie, "nie spalił się" przed walką?
DN: Na pewno nie. Nie widzę u niego żadnych z takich przejawów. Oczywiście zawodnik inaczej zachowuje się podczas treningu czy sparingu, a na innym stopniu pobudzenia będzie w walce o stawkę. Im wyższa ranga pojedynku, tym ten poziom jest wyższy. Oczywiście Wach był pobudzony, widać było napięcie, ale to jest niezbędne, żeby podjąć walkę. Gdy ktoś wychodzi na ring zrelaksowany, to kładzie się w narożniku i śpi.
- Ostatni raz widział się pan z Mariuszem w czwartek. Jak się czuje po walce?
DN: Bardzo dobrze. Nie stracił dalszych chęci do walki. Oczywiście jest trochę rozczarowany, że nie udało mu się bardziej podjąć walki zgodnie ze swoimi założeniami. Klasa przeciwnika była wyższa, niż się spodziewał. Jest jednak jak najbardziej zmotywowany, by podjąć dalsze treningi i walczyć dalej. Już teraz mówi o tym, że w styczniu wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, i kto wie, czy w marcu nie zawalczy ponownie.
- Szykuje się więc rewanż z Kliczką?
DN: Uważam, że na pojedynek rangi mistrzowskiej będziemy musieli poczekać rok lub dwa lata. Do tego trzeba się przygotować, okrzepnąć boksersko i wzbić się w rankingu bokserskim, by móc ubiegać się o pas. To zajmuje właśnie tyle czasu. Na tę chwilę wszystko wygląda na to, że wciąż będę współpracował z Mariuszem. Doskonale się rozumiemy i jest to doskonały moment, by podjąć kolejne wspólne wyzwanie.
Ale może gdyby nie psycholog wypadłby dużo gorzej. Jeśli coś zdało tutaj test to właśnie psychika, szedł twardo, nie poddał się.