QUIGG NOWYM CHAMPIONEM WBA
Scott Quigg (25-0-1, 18 KO) pokonał przed czasem Rendalla Munroe (24-3-1, 10 KO), zostając tym samym mistrzem świata federacji WBA kategorii super koguciej w wersji tymczasowej. Był to ich rewanż, bo pięć miesięcy wcześniej po przypadkowym zderzeniu głowami ogłoszono techniczny remis. Tym razem nie było już żadnych wątpliwości.
Od pierwszego gongu Quigg trochę nieoczekiwanie cofnął się do obrony, lecz doskonale boksował z kontry i regularnie obijał korpus rywala. Munroe wydawał się aktywniejszy, ale jego ciosy najczęściej spadały na gardę Scotta, który konsekwentnie i nieustannie robił swoje. W piątej rundzie zamarkował kolejny hak po dole, by wystrzelić prawym podbródkowym i poprawić natychmiast kombinacją lewy-prawy sierp. Podobną akcją zaskoczył przeciwnika na początku szóstego starcia, zmuszając go do podniesienia gardy i rąk w górę. O to właśnie Quiggowi chodziło i za moment potężnym lewym hakiem w okolice wątroby posłał Rendalla po raz pierwszy na deski. Ten zdołał powstać na osiem, jednak pół minuty przed końcem tej odsłony, chroniąc prawej strony tułowia nadział się na prawy hak w okolice splotu słonecznego i tym razem dał się wyliczyć.
Wcześniej Gary Buckland (27-2, 9 KO) obronił tytuł Wielkiej Brytanii dywizji super piórkowej, odprawiając Stephena Fostera (20-4-1, 18 KO). Początek był jeszcze w miarę wyrównany, lecz wraz z upływem czasu ciosy na korpus obrońcy pasa zrobiły swoje i pretendent w przerwie pomiędzy ósmą a dziewiątą rundą poddał walkę.
Poziom bokserów dupy nie urywa, ale niemal nigdy nikt po wypłatę nie wychodzi i leje się twardo.
Powiem więcej - przedwalki są prawie zawsze lepsze tam niż walki wieczoru.
Ale ten saleta chrapie do mikrofonu
oby tym razem bylo inaczej