'NAJTRUDNIEJSZE WALKI ZAWSZE MIAŁ POZA RINGIEM'
Wieści z Bayamon, gdzie we wtorek wieczorem czasu lokalnego postrzelony został były mistrz globu w trzech kategoriach wagowych Hector Camacho, poruszyły bokserski świat. „Macho”, który żadnej z 88 zawodowych walk nie przegrał przez nokaut, ciągle jest w stanie krytycznym, ale wbrew wcześniejszym informacjom jego mózg nadal wykazuje aktywność. Dzisiaj zostaną przeprowadzone kolejne badania.
- Najtrudniejsze walki Camacho zawsze toczył poza ringiem. Walczył z samym sobą, z narkotykami, z alkoholem. To było najtrudniejsze, bo w ringu mógł po prostu się podnieść i walczyć dalej – stwierdził Sugar Ray Leonard, który przegrał z Camacho w 1997 roku.
W samych superlatywach o Portorykańczyku wypowiada się trener Freddie Roach. Amerykański szkoleniowiec przygotowuje obecnie Manny’ego Pacquiao do czwartej walki z Juanem Manuelem Marquezem. W 1985 roku zmierzył się z Camacho w Sacramento, przegrywając jednogłośnie na punkty.
- To był wspaniały sportowiec i gdyby nie te nałogi, mógł być jednym z najlepszych bokserów bez podziału na kategorie wagowe. Mógł być jak Manny Pacquiao. W każdej erze byłby pretendentem do tytułu – twierdzi Roach.
Zdanie trenera podziela Oscar De La Hoya, który wypunktował Camacho w 1997 roku.
- Zawsze był wojownikiem zarówno w ringu, jak i poza nim. O jakiej erze byśmy nie mówili, to jeden z najlepszych zawodników świata. Spójrzcie na to z kim i w jaki sposób walczył. Gdyby dzisiaj boksował, byłby w czołowej dziesiątce bez podziału na kategorie wagowe – ocenia „Golden Boy”.