HATTON: BYĆ Z SIEBIE DUMNYM
- Nigdy nie zastanawiam się i nie bałem o to, w jaki sposób może skończyć się walka z moim udziałem. Oczywiście trudno mi będzie pogodzić się z tym, jeśli znów przegram na przestrzeni dwóch rund, ale następnego dnia będę mógł spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie "Wiesz co Ricky, trzeba było to zrobić, by zostawić demony za sobą" - twierdzi wielki wojownik z Manchesteru - Ricky Hatton (45-2, 32 KO), który po ponad trzy i półrocznej przerwie powróci między liny w następny weekend potyczką z Wiaczesławem Senczenko (32-1, 21 KO).
- Wybrałem sobie trudnego przeciwnika, podczas obozu dałem z siebie wszystko, staram się być na tyle dobrym promotorem, na ile mnie stać, więc mogę być z siebie dumny. Wróciłem do boksu, ponieważ nie chcę kończyć kariery porażką i nie chcę, by ludzie zapamiętali mnie jak leżę znokautowany na plecach. Przed pojedynkiem z Pacquiao miałem wiele problemów osobistych na głowie - tłumaczy "Hitman" i dodaje po raz kolejny, iż sam powrót na ring jest ważniejszy niż ewentualna wygrana.
Czytaj również >> Hatton o demonach przeszłości
- Ja już wygrałem. Nie przejmuję się tym, że znów mógłbym przegrać przez nokaut.