DeMARCO MA 'PROBLEM'
Już w najbliższą sobotę w Atlantic City rozpęta się kolejny po huraganie Sandy żywioł. Tym razem stanie się tak na skutek rozpalającej serca kibiców gali bokserskiej w Boardwalk Hall, podczas której swoją walkę stoczy najprawdopodobniej przyszły król list P4P Adrien Broner (24-0, 20 KO). Jego przeciwnikiem będzie twardy i niebezpieczny mistrz świata wagi lekkiej federacji WBC, Meksykanin Antonio DeMarco (28-2-1, 21 KO).
Broner noszący ringowy przydomek "Problem" mimo zaledwie 23 lat zdołał już sporo namieszać w bokserskim świecie. Na salę treningową trafił razem ze swoim bratem bliźniakiem Andre, mając 9 lat. Bardzo szybko okazało się, że Adrien ma do tego sportu talent. Zaczął wygrywać kolejne turnieje i w sumie jako amator stoczył ponad 300 pojedynków. Dysponując, mimo wciąż młodego wieku, tak bogatym bagażem doświadczeń, w maju 2008 roku zadebiutował na zawodowych ringach nokautując w 1. rundzie niejakiego Allante Davisa (0-5, 0 KO). Z walki na walkę gwiazda pięściarza z Cincinnati zaczynała świecić coraz jaśniejszym blaskiem.
Idąc przez zawodowe ringi od zwycięstwa do zwycięstwa i demolując kolejnych rywali jakby od niechcenia, w końcu w 2011 roku po pokonaniu Daniela Ponce De Leona (44-4, 35 KO) i Jasona Litzau (29-3, 22 KO), "Problem" stanął przed szansą wywalczenia pierwszego poważnego trofeum. Był to wakujący pas mistrza świata federacji WBO wagi super piórkowej, na który chrapkę miał też Vicente Martin Rodriguez (36-3-1, 20 KO). Walczący w swoim rodzinnym mieście czarnoskóry Amerykanin bardzo szybko wybił Argentyńczykowi z głowy marzenia o zdobyciu tytułu. I to dosłownie, nokautując go już w 3. odsłonie. W 2012 roku Adrien wystąpił w ringu dwukrotnie, najpierw nokautując niepokonanego wcześniej Eloya Pereza (23-1-2, 7 KO), a następnie tak samo postępując z Vicente Escobedo (26-4, 15 KO). Mając, zwłaszcza w ostatnim pojedynku, ogromne problemy z utrzymaniem wagi (Broner przekroczył limit 130 funtów i stracił pas), postanowił nie katować się więcej i wyruszył na podbój dywizji lekkiej.
W sobotę zadanie będzie miał niełatwe, albowiem na jego drodze już na samym początku występów w nowej kategorii, stanie twardy orzech do zgryzienia. To meksykański bombardier i właściciel pasa WBC, waleczny "Tony". Wojownik z Tijuany jako dziecko mieszkał na ulicy i jadł odpadki ze śmietników. W 2001 roku, kiedy Antonio miał 15 lat, przypadkiem wypatrzył go promotor Gary Shaw, który wziął go pod swoje skrzydła i zaczął kierować karierą młodego ulicznika. Dziesięć lat później słynący z olbrzymiego serca do walki zawodnik na ringu w Staples Center w Los Angeles wywalczył mistrzostwo świata wagi lekkiej federacji WBC. Po niesamowitym i krwawym boju DeMarco zastopował w 11. odsłonie faworyzowanego Wenezuelczyka Jorge Linaresa (32-3, 20 KO). Tak o to dzięki szczęściu, niezłomnemu charakterowi i katorżniczej pracy, Meksykanin ze slumsów Tijuany trafił wprost na bokserskie salony.
- Moja historia stanowi doskonały przykład na to, że marzenia się spełniają. Niech wszyscy ci którym jest ciężko w życiu nie tracą nadziei, trzeba wierzyć do końca! – stwierdza z uśmiechem ambitny czempion WBC.
Po efektownym wywalczeniu trofeum, Antonio nie zwalniał tempa i w 2012 roku zdemolował kolejnych oponentów. W marcu znokautował swojego twardego rodaka Miguela Romana (38-11, 28 KO), będąc pierwszym, który pokonał go przed czasem. We wrześniu już w 1. rundzie odprawił z kwitkiem Kalifornijczyka Johna Molinę (24-2, 19 KO).
W sobotę przystąpi do 3 obrony zielonego pasa. Czy 26-letni mistrz zdoła odeprzeć błyskawiczne ataki pretendenta z Cincinnati, utrze mu nosa i sprowadzi wschodzącą gwiazdę na ziemię? Zdecydowana większość uważa, że będzie miał z tym problem. Zapatrzony w siebie, wyszczekany, cholernie utalentowany i głodny sukcesów - "Problem".