BOKS W USA DA SOBIE RADĘ. DZIĘKI LATYNOSOM.
Wynik ostatnich wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych do ostatniego dnia głosowania wydawał się wielką niewiadomą. Okazało się jednak, iż urzędujący prezydent gładko pokonał rywala, wygrywając we wszystkich kluczowych stanach. Zapytacie, dlaczego o tym piszę w artykule o boksie? Otóż, chcę zwrócić Waszą uwagę na pewną interesującą analogię.
W celu uzyskania reelekcji, Barack Obama i jego doradcy z Partii Demokratycznej postawili na przyciągnięcie do siebie niedocenianej przez Republikanów mniejszości - amerykańskich Latynosów. Wielu ekspertów uważa, iż to głównie im prezydent powinien dziękować za swoje zwycięstwo w takich stanach, jak Floryda, Nowy Meksyk, Kolorado czy Newada, które nie są przecież tradycyjnym bastionem Demokratów. Rekordowa frekwencja wśród Latynosów, z których ponad 70% głosowało właśnie na Obamę, w dużej mierze zdecydowała o kursie amerykańskiej polityki w najbliższych latach.
Czy ta sama grupa społeczna zdecyduje o przyszłości amerykańskiego boksu? Śmiem twierdzić, że ma na to ogromne szanse.
Oglądając w minioną sobotę galę zorganizowaną przez Golden Boy Promotions w potężnej hali Staples Center w Los Angeles, trudno było nie zauważyć ogromnej ilości meksykańskich flag, etnicznych nakryć głowy, zdradzających pochodzenie widzów, czy też entuzjazmu wobec ulubieńców widowni.
Kim byli ci ostatni? Zacznę od Abnera Maresa. Pięściarz ten może być uznany wręcz za symbol młodego pokolenia „Mexican-Americans” (celowo używam tego określenia w oryginale). „Mexican-Americans”, znani również jako „Chicanos” to osoby o meksykańskim pochodzeniu, które urodziły się już na terenie Stanów Zjednoczonych, bądź też przybyły tam w bardzo młodym wieku i posiadają amerykańskie obywatelstwo. Zazwyczaj są dwujęzyczni, mówiąc po angielsku wtrącają hiszpańskie słowa, mają charakterystyczny akcent i identyfikują się zarówno z ojczyzną swoich przodków, jak i krajem, którego paszporty noszą w kieszeniach. Mares, wchodząc do ringu w meksykańskiej bandanie i T-shircie z meksykańskim orłem w barwach… Los Angeles Lakers, pokazał, że pamięta o tradycji, lecz zarazem czuje się pełnoprawnym Kalifornijczykiem. Wzorcowy przedstawiciel tej generacji „Chicanos”. Podobnie ma się sytuacja odnośnie walczących na undercardzie Leo Santa Cruza i Antonio Orozco. Ciekawym przypadkiem jest również Alfredo Angulo. Pięściarz ten powrócił na ring po długiej przerwie spowodowanej problemami prawnymi, których źródłem był nieuregulowany status Angulo, jako imigranta. Klika miesięcy spędził nawet w zamkniętym ośrodku dla nielegalnych imigrantów. Takie sytuacje to codzienność w bliższych i dalszych rodzinach Meksykanów mieszkających na południu USA, dlatego rodacy mocno go wspierają, co łatwo było można zauważyć w Staples Center.
Dodajmy do tego fakt, iż całe przedsięwzięcie organizowane było przez firmę Golden Boy Promotions, uznawaną za jedną z dwóch najpotężniejszych obecnie „stajni” bokserskich w USA. Na jej czele stoi Oscar de La Hoya. Idol poprzedniego pokolenia „Chicanos”, symbol sukcesu amerykanów pochodzenia meksykańskiego, pięściarz wybitny i znakomity, ambitny biznesmen.
Co na to konkurencja? W tym samym czasie w Newadzie odbywała się gala transmitowana przez inną stację telewizyjną, organizowana przez największego konkurenta „Golden Boya” – firmę Top Rank, kierowaną przez weterana bokserskiej promocji, Boba Aruma. Na undercardzie brylowali, jakżeby inaczej, „Chicanos” – Miguel Angel Garcia, przedstawiciel niezwykle zasłużonej dla boksu rodziny, oraz Jesse Magdaleno. W walce wieczoru pojawili się jednak przedstawiciele innych nacji. Ormianin Vanes Martirosyan, oraz Kubańczyk Erislandy Lara, to jednak też imigranci. I to w pierwszym pokoleniu. Zaś o pozycji ormiańskiej mniejszości na zachodzie USA wiedzą zapewne nie tylko fani słynnego zespołu System of a Down, z kolei Kubańczycy, skoncentrowani głównie na Florydzie, ilościowo z pewnością Ormian w Stanach Zjednoczonych przewyższają, nie mówiąc o tradycjach pięściarskich.
I tu wracamy na moment do polityki. Właściwe zrozumienie przemian demograficznych w amerykańskim społeczeństwie doprowadziło Demokratów do dwóch z rzędu wygranych wyborów prezydenckich. Zaktywizowanie polityczne imigrantów w pierwszym i drugim pokoleniu było kluczem do pokonania mniej sprawnych pod tym względem Republikanów. Analogicznie, wśród promotorów bokserskich, wygrywa dzisiaj ten, kto sięga do sentymentów i kieszeni tych samych grup społecznych. W 2011 roku ilość urodzeń wśród Latynosów była wyższa, niż wśród białych Amerykanów. Latynosi stanowią również statystycznie najmłodszą część amerykańskiego społeczeństwa, mają największy przyrost naturalny, a do 2040 roku, wraz z Afroamerykanami, mają być, według wielu prognoz, w swojej nowej ojczyźnie w większości. Jednocześnie, poprawia się ich status materialny. Coraz większa część może pozwolić sobie na wydatek rzędu kilkudziesięciu, czy ponad 100 dolarów, aby nabyć wejściówkę na galę boksu zawodowego. Pamiętajmy też o tradycjach pięściarskich w takich narodach, jak Meksykanie, Portorykańczycy, Kubańczycy, Panamczycy, czy obywatele Nikaragui. Promotor, który trafi w ich gusta i potrzeby, będzie mógł liczyć na spore zyski przez długie lata.
Rozumieją to również pięściarze nie będący Latynosami. Floyd Mayweather twierdzi, iż Meksykanie to najlepsi kibice. Shane Mosley wystąpił nie tak dawno w spodenkach z meksykańską flagą. Austin Trout udziela wywiadów w języku hiszpańskim i rozumie, że kluczem do jego popularności mogą być zwycięstwa nad pięściarzami w rodzaju Miguela Cotto, idola milionów Portorykańczyków zamieszkujących Wschodnie Wybrzeże. Ci i wielu innych zawodników, wiedzą, że „wiatr przemian” wieje z południa.
Na koniec chciałbym zwrócić Waszą uwagę na dwie gale, które odbędą się w najbliższym czasie. Już w sobotę, 17 listopada, ponownie w Los Angeles, odbędzie się walka unifikacyjna w kategorii muszej, pomiędzy urodzonym na Hawajach Filipińczykiem Brianem Vilorią, a niemówiącym po angielsku Meksykaninem Hernanem Marquezem. Na undercardzie pojawi się mistrz kategorii junior muszej, Roman Gonzalez z Nikaragui, oraz czołowy pięściarz koguciej/super koguciej – Drian Francisco z Filipin. Druga gala, o której mało kto w tym momencie jeszcze mówi, odbędzie się na Florydzie 30 listopada. W głównej walce wieczoru wystąpi Dominikańczyk Joan Guzman (naprzeciw niego stanie reprezentujący Rosję Habib Allachwerdijew), na undercardzie jego rodacy – Ed Paredes i Juan Carlos Payano, oraz Kubańczycy – Umberto Savigne i Alexei Collado. Aby ściągnąć widownię spoza tych mniejszości narodowych organizatorzy przewidzieli także występy muzyczne lokalnych gwiazd hip-hopu. To tylko przykłady z najbliższych dwóch tygodni. Czy gdyby nie Latynosi, te gale miałyby szansę w ogóle się odbyć? Ciekawe jest też to, iż będą one transmitowane przez niewielkie stacje telewizyjne, którym jednak musi się to przecież opłacać. Business is business.
Gdy następnym razem usłyszycie, że boks w USA umiera, wspomnijcie te przykłady. Boks w Stanach Zjednoczonych po prostu zmienia image. Zrzuca kolejne kilogramy, zakłada bandanę z czaszką i sombrero i wychodzi na wojnę o widza. Na tej wojnie część ciosów oczywiście chybi celu, wiele będzie zbyt słabych, by wywrzeć wrażenie. Jednak te, które będą celne -meksykańskie sierpy na korpus, kubańskie lewe proste i portorykańskie prawe krzyżowe, z pewnością się skumulują, doprowadzając do długiego liczenia. Dolarów.
Bo od tego jest właśnie polityka chłopie. Kiedyś jak ktoś się źle uczył, był głąbem albo miał konflikt z prawem to szedł do Legii Cudzoziemskiej.
Dzisiaj zakłada partię :D
Przesadzam? No to proszę bardzo, Polska - dewianci, zboczeńcy, kastraci i kryminaliści. USA - część tego co powyżej plus celebryci i gwiazdy porno. To dotyczy każdego kraju demokratycznego bo takim patologiom daje szanse demokracja. Dzisiaj zboczeniec może być politykiem jeśli tylko zdobędzie poparcie innych zoczeńców.
Kiedyś to było zupełnie nie do pomyślenia.
Oczekiwanie czegokolwiek od polityków, nie ważne jakiej partii i w jakim kraju jest zupełbym nieporozumieniem. Oni nie są po to by coś zrobić. Dlaczego niby mieliby chcieć, skoro nie muszą?
Co do samej treści, zgadzam się z autorem. Obok wymienionych bokserów należy dodać gwiazdy bokserskie rodem z Ameryki Południowej i Centralnej (zależy jak zaliczyć Meksyk). Przede wszystkim są to: Miguel Cotto, Juan Manuel Marquez, Sergio Martinez.
No i oczywiście są też młode wilki, którzy będą nową generacją (albo już są) p4p: Saul Alvarez, Chavez Jr, Robert Guerrero, Danny Garcia, Chris Arreola, Victor Ortiz, Brandon Rios. No i wielu, wielu innych.
Boks w US już od nie jest zdominowany ani przez czarnych ani przez białych, a przez Latynosów albo "Chicanos" jak kto woli.
Trochę w innych miejscach kariery są na dziś, Mares jest wyżej - celuje w Donaire, P4P, ale potencjał większy widzę w Santa Cruzie... a potencjalna walka z Maresem? Chyba padłby jakiś rekord w ilości wyprowadzonych i zadanych ciosów, gdzie na dodatek obaj bynajmniej nie smyrają.
A Angulo w ogóle nie do poznania z wyglądu, w życiu bym nie przypuszczał, że to ten sam gość od Kirklanda. Ciekawe jak się rozwinie pod Hunterem.
Strasznie dużo świetnych walk w listopadzie, nie nadążam z oglądaniem, :D Boks w USA zdecydowanie daje radę, oby tylko zrobili coś z sędziowaniem w walkach tych biednych latynosów. Tzn, o ile jeszcze Meksykanie czy Portorykańczycy są zwykle dość faworyzowani (bo też w dużej mierze zamerykanizowani, no i mają zaplecze kibiców), to inne narodowości mają już w USA gorzej.
Pomine wiec polityczne rozwazania uzytkownika Maynarda, gdyz to nie jest jego mocna strona. Co do czesci zajmujacej sie boksem zawodowym, jest juz odrobinke lepiej, aczkolwiek zamilowanie do nizszych kategorii wagowych i brak rozeznania w tym co sie dzieje powyzej 160 lba jest duzym minisem tych niezbyt roztropnie napisanych zdan, ktore juz pare osob zdazylo przeczytac. Koniunktura zwiazana z biznesem boksu zawodowego zawsze odzwierciedlala w USA "freeedom"... Co znaczy to slowo w amerykanskiej wersji, kazdy moze sobie poczytac historie mojego kraju i wyciagnac wlasne wnioski... Uwielbiamy sukces i respektujemy ludzi go odnoszacych, bez wzgledu czy sa Latynosami, Azjatami czy tez piesciarzami z Europy jak np. Joe Calzaghe, Ricky Hatton czy Tomasz Adamek. U nas boks zawodowy jest glownie biznesem a sport to boks amatorski. Tego najwyrazniej uzytkownik Maynard nie jest w stanie zrozumiec ani odpowiednio interpretowac. Biznes bokserski zarobil w roku 2011 wiecej u nas, niz we wszystkich krajach swiata razem wzietych i bez wzgledu czy chcecie bardzo zaznaczyc jak to u nas jest zle, prawda jest taka iz sukcesow zawodowych zwiaznych z boksem zawodowym nie jest w stanie wykreowac zaden iunny kraj naszego globu. Wciskanie ludziom, iz to dzieki Latynosom czy komukolwiek innemu, jest zwyczajnie brakiem odpowiedniej wiedzy jak rowniez moze i checia bezseensoiwnego popisania sie pospolstwu...
thx
"U nas boks zawodowy jest glownie biznesem a sport to boks amatorski. Tego najwyrazniej uzytkownik Maynard nie jest w stanie zrozumiec ani odpowiednio interpretowac"
dobra cop weź już nie pierdol, bo boks w USA dla przeciętnego kibica to SPORT a nie BIZNES. Dla ciebie może to być tylko biznes (szczerze współczuje) ale dla rzeszy fanów gówno znaczy biznes bo przychodzą na wydarzenie sportowe a nie meeting biznesowy. Dopierdalasz sie do Maynadra bo ma swoje zdanie i umie w fajny sposób się nim podzielić, a ty oczywiscie alfa i omega nie mozesz sie zgodzic z nim bo zapewne twoim kandydatem byl Romney czy jak go tam zwą. I co to są za argumenty odnośnie pięściarzy z Europy "Joe Calzaghe, Ricky Hatton czy Tomasz Adamek" gościu wymieniłeś 3 pięściarzy którzy walczyli na przestrzeni kilkunastu lat w US! A Maynard wymienia kilku bardzo popularnych którzy walczyli JEDEGO DNIA NA DWÓCH GALACH. Moim zdaniem ma dużo racji.
PS. Było tak fajnie jak cie tutaj nie bylo ostanio... pewnie jakaś podróż dookoła świata co?
dobra cop weź już nie pierdol, bo boks w USA dla przeciętnego kibica to SPORT a nie BIZNES"
Mysle, ze wasze post-komunistyczne podejscie do cywilizowanego swiata jest zwyczajnie wypaczone a zrozumienie podstawowych elementow "free market society" wrecz nieosiagalne. Nie "pierdole" a podkreslam fakty. Maynard moze miec racje tylko w przypadku, kiedy odnosi swoje komentarze do ludzi niewyksztalconych i nie majacych stycznosci z realiami tego co kreuje biznes bokserski...
PS. Było tak fajnie jak cie tutaj nie bylo ostanio... pewnie jakaś podróż dookoła świata co?"
lol...owszem, podroze zdarzaja sie czesto, gdyz to nierozerwalna czesc pracy. Co do tego czy bylo fajnie czy tez nie, musisz sobie uzmyslowic iz forum to nie ma byc fajne czy tez nie a glownie kreatywne i wyzwalajace reakcje zwiazane z boksem. Nie jestem zadnym "gay-friend" a wirtualnym copem...lol...
sraty pierdaty opowiadasz, mówimy o kibicach zapełniających hale, a oni w dupie mają biznes, dla nich liczy się sport, ich idole, dobra młucka i kibicowanie swoim zawodnikom. To portal o boksie a nie o biznesie, owszem większość z nas tutaj zgromadzonych zdaje sobie sprawę z tego że to jest głównie biznes, ale nie o tym jest ten portal
z tą podróżą to było takie ironicznie-uszczypliwe ale widać polisz amerikan nie ogarnął o co biega, nic nowego zresztą. Kiedy zaczynasz promocje walki Cunna z Adamkiem?
z tą podróżą to było takie ironicznie-uszczypliwe ale widać polisz amerikan.."
lol... taki ze mnie Polish - American jak z ciebie Eskimo...lol... a o uszczypliwosc sie nie sil, to zupelnie zbedna...
cop
sraty pierdaty opowiadasz, mówimy o kibicach zapełniających hale, a oni w dupie mają biznes, dla nich liczy się sport, ich idole, dobra młucka i kibicowanie swoim zawodnikom. To portal o boksie a nie o biznesie, owszem większość z nas tutaj zgromadzonych zdaje sobie sprawę z tego że to jest głównie biznes, ale nie o tym jest ten portal"
Nie sadze, gdyz zadne indykacje nie sa widoczne, by wiekszosc z was rozumiala roznice pomiedzy boksem zawodowym a tym co okreslacie "sportem". Rozpisujecie sie czesto o tym, co nie stanowi zupelnie istoty boksu zawodowego a prawda jest taka, iz to glownie pieniadze kreuja to co sie dzieje. Bez nich, ogladalibyscie tylko gowniane amatorskie parorundowki w ochraniaczach i koszulkach na "watle ramionka"...lol...
Grow uo kids...it's time...lol...
Ponizszy fragment umknal mi w czasie szybkiego przegladu tematu. Nie lubie, kiedy ktos kompletnie "nagina" znaczenie sytuacji, ktore aczkolwiek sie wydarzyly ale nie maja zadnego odzwierciedlenia w systemie imigracyjnym w US... Maynard, nie znasz sytuacji Angulo i tego czym byl spowodowany jego pobyt w "detention center" wiec nie wciskaj tym biednym dzieciakom falszu... To tak troche jak ten nieszczesny Pindera, ktory siedzac przy ringu w Prudential Center widzi 4 tysiace ludzie w momencie kiedy jest ich 10 tysiecy. Troche to smutne, ze ludzie probujacy pisac o boksie zawodowym w Polsce niestety ale nie maja zbyt duzo do powiedzenia na ten temat.
Ciekawym przypadkiem jest również Alfredo Angulo. Pięściarz ten powrócił na ring po długiej przerwie spowodowanej problemami prawnymi, których źródłem był nieuregulowany status Angulo, jako imigranta. Klika miesięcy spędził nawet w zamkniętym ośrodku dla nielegalnych imigrantów. Takie sytuacje to codzienność w bliższych i dalszych rodzinach Meksykanów mieszkających na południu USA, dlatego rodacy mocno go wspierają, co łatwo było można zauważyć w Staples Center.
Czy Angulo nie spędził tych kilku miesięcy w zamkniętym "detention center"? Nie pauzował przez rok? Czy nie pasuje Ci zdanie, że "to codzienność" dla Meksykanów? Źródłem z tego co mówili na SHO, było wygaśnięcie wizy, nie wiem o co Ci chodzi, ale jak jesteś taki zorientowany, to przybliż nam, a nie tylko rzucasz jaki to jedyny oświecony jesteś.
Ciężko poza tym odnieść się do pseudo inteligentnego bełkotu, w którym piszesz ogólnie te swoje frazesy - boks to biznes, itd. No biznes i co z tego? Czy to zmienia fakt, że Ameryka teraz stoi w większości bokserami latynoamerykańskimi, czy wręcz "z importu"?
Strasznie chaotycznie się wypowiadasz, same ogólniki, zero konkretów - co jest nieprawdą w artykule.
" Niestety, ocena ostatnich wyborow przezydenckich w naszym kraju, wnioski wyczytane gdzies w prawicowych gazetach czy portalach o watpliwej rzetelnosci nie sa tym co bysmy chcieli tutaj czytac"
Mów (pisz) za siebie- w 1 osobie liczby pojedynczej. Nie sądzę, ze ktoś z tu piszących dał Ci prawo do reprezentowania go.
To raz, a dwa to sugerujesz Maynardowi jakieś przeczytanie czegoś (nawet nie podałeś czego?) i powielanie w artykule. Nieprofesjonalne i nieeleganckie.
Artykuł na pierwszy plan kładł sprawę przemian demograficznych w ostatnich latach i ich prognozy na lata następne, co pokazuje już istniejącą i prawdopodobnie wzrastającą siłę Latynosów w USA w każdej dziedzinie (konsumpcji różnych dóbr, lobby w wielu dziedzinach, także w polityce).
Maynard nie napisał, że sympatyzuje z kimkolwiek, czy pisze wyrażając poparcie dla jakiejś partii. Nie da się tego samego napisać o Tobie i wyraźnie odczułem, że otworzyła Ci się świeża rana, że twój kandydat przegrał w wyborach i to z kretesem.
Tak więc to twoja ocena jest nieprawdziwa według mnie- a nie autora artykułu.
Nie ma NARODU AMERYKAŃSKIEGO. Są obywatele USA, ale każdy z nich uważa się za kogoś innego i trzyma ze swoimi. Stąd getta w miastach, kubańska floryda itp. Pan Mitt najwyraźniej tego nie pojął i się przejechał- i to jest fakt. Ty też tego nie pojmujesz- i to też fakt.
P.S.
Zamiast od Romneya ucz się od Dona Kinga. On już dawno zrozumiał, że na akcentowaniu i podtrzymywaniu różnic zarabia się najwięcej. Bo korzenie i tradycja to tożsamość każdego człowieka!
Dlatego zawsze wchodzi do ringu z kilkoma flagami i wymachuje nimi na wszystkie strony.
ja powiem innaczej - tak po naszemu
skoro ci sie nie podoba nasze post-komunistyczne podejscie do swiata "cywilizowanego" to poprostu spierdalaj na amerykanski portal i tam sie madruj baranie skoro uwazasz sie za madrzejszego to po co dyskutujesz z "niegodnymi"?
Ty nie jesteś odzwierciedleniem myślenia obywatela twojego kraju. Reprezentujesz jakiś nurt ale używając słów, my, u nas, naginasz rzeczywistość. Jest wielu Amerykanów dla których boks zawodowy to nie tylko biznes, to sport. Oczywistym jest fakt, że Boks jest sportem, także bez niego i odpowiedniego sportowego poziomu, żaden biznes nie będzie istniał. Oczywiście grupa którą wymienia Maynard, ma wysoki poziom sportowy, wielu ludzi za sobą a więc napędzają też biznes.
Ogólnie musisz wiedzieć, że nie jesteś lustrzanym odbiciem Satanów Zjednoczonych, jesteś jednostką reprezentującym tok myślenia. Z pewnością jest was wielu ale nie wszyscy myślą tak skrajnie jak ty i nie dla wszystkich boks zawodowy to głównie biznes.
W mojej ocenie jesteś przedstawicielem zepsucia. Nic personalnego ale dla mnie tacy ludzie nie są autorytetem, bo ja jestem z tych co kochają i pasjonują się sportem i owym sportem jest boks. Zepsuci na punkcie materialnym ludzie chcą wszystko sprzedać, wszystko kupić, w mojej ocenie taką grupę reprezentujesz i popierasz.
Znasz tak dobrze sytuację Angulo, ale jak naprawdę ona wygląda już nie wyjaśnisz. I tak jest zawsze. Fajnie się zarzuca komuś kłamstwo, ale jak trzeba podeprzeć to argumentami to już nie jest tak różowo co ? :)
Pozostali panowie - po co się przejmować potomkiem zdrajców ? Bo skoro copie tak dobrze znasz historię swojego kraju, to zapewne jest ci również wiadomo że został sztucznie utworzony w wyniku buntu, ty także nie jesteś więc niczym więcej niż potomkiem zdrajców :) Najlepsze że wszystkim wokół próbujesz wciskać jakie to wspaniałe miejsce... lol