CHAVEZ JUNIOR NIE CHCE SENIORA NA OBOZIE
Julio Cesar Chavez Jr (46-1-1, 32 KO) zdołał wyjść z cienia wielkiego ojca nazywanego "Cesarzem", a teraz - po porażce z Sergio Martinezem, drogi obu panów rozejdą się chyba na dobre, przynajmniej zawodowo. Junior postanowił, że tato nie będzie już częścią jego ekipy podczas przygotowań, a z jego wypowiedzi można również wysnuć teorię, iż relację na linii ojciec-syn nie są chyba najzdrowsze.
- Jego nie było przez 6-7 lat mojej kariery, a ja trenowałem sam, bez żadnych wskazówek. Ojciec mi w ogóle nie pomagał, za to cały czas spędzał na piciu bądź narkotykach. Mam do niego szacunek i brałem pod uwagę to, co mi przekazywał podczas obozu przygotowawczego, lecz słuchałem zbyt dużej ilości ludzi. Mój tato, trener Freddie Roach, ale na końcu to właśnie ja musiałem wyjść na ring i dobrze wyglądać. Wskazówki tylu osób wpłynęły na mnie niekorzystnie, dlatego ojca nie może być podczas moich treningów na sali. Każdy z nas jest inny, a on chce bym wszystko robił tak samo jak on kiedy jeszcze walczył - wyjaśnił były już mistrz świata federacji WBC wagi średniej.
Przecież to kolejne próby tłumaczenia porażki i budowanie podwalin pod następna walkę , teraz obóz Chaveza musi pokazać ze popełnili dużo błędów , junior musi sie ukorzyc ze nie przyłożył sie do treningów i wszyscy musza obiecać poprawę
A wszystko to dla dużej kasy za rewanż którego Ja nie potrzebuje
wydaje mi się, że boks uległ profesjonalizacji. może nie widać tego na przestrzeni np. 10 lat, ale w okresie dłuższym daje się zauważyć pewne zmiany. obecni bokserzy walczą rzadziej, prospekci są prowadzeni ostrożnie, same walki są prowadzone na krótszych dystansach. obecny boks coraz częściej przypomina szachy. to pojedynki nie tylko samych zawodników ale całych obozów, trenerów - ich filozofii. takie porady w stylu jakim udziela Chavez Sr Juniorowi są praktycznie już mało znaczące.