GREEN WYGRYWA W POWROCIE
Na gali w Montrealu Allan Green (32-4, 22 KO) udanie powrócił między liny po brutalnym nokaucie z rąk Mikkela Kesslera. 33-letni Amerykanin całkowicie rozbił twarz Renana St Juste (23-4-1, 15 KO), zmuszając lokalnego faworyta do poddania po siódmej rundzie. Do tego czasu "Ghost Dog" wygrał prawie wszystkie starcia, ale w czwartej odsłonie miał ogromne problemy i omal nie przegrał przed czasem.
Green kontrolował tempo walki w pierwszych trzech starciach. Boksował zachowawczo, ale efekty jego pracy szybko można było dostrzec na twarzy Renana St Juste, która zamieniła się w krwawą maskę. W czwartej rundzie Kanadyjczyk znalazł jednak sposób i zaskoczył rywala dwoma lewymi prostymi. Znany z bardzo przeciętnej szczęki Green poleciał na matę ringu, co uratowało go przed piekielnym sierpem, który przeciął powietrze kilkanaście centymetrów nad jego głową.
Do samego gongu "Ghost Dog" miał spore kłopoty, ale w piątej odsłonie odzyskał kontrolę i coraz bardziej rozbijał przeciwnika. Fantastyczna szósta runda. Najpierw wydawało się, że Green zaczął przełamywać lokalnego faworyta, ale nagle St Juste wystrzelił swoim firmowym lewym, dodał całą kombinację i Amerykanin znów był w tarapatach. W pewnym momencie wydawało się nawet, że rękawice Greena dotknęły maty ringu i powinien był po raz drugi liczony, co sugerował zresztą 40-letni Kanadyjczyk. Kilka sekund później Allan doszedł do siebie i sam zaatakował przy linach, a sędzia ringowy był bliski przerwania walki.
St Juste nie miał już wiele do zaoferowania i w kolejnym starciu całkowicie oddał inicjatywę Greenowi. Poddanie było nieco zaskakujące, bo Renan jest typem zawodnika, który potrafi być groźny do samego końca - zwłaszcza wtedy, gdy jego rywal ma podejrzaną szczękę, ale widok zakrwawionej twarzy i zamkniętych oczu Kanadyjczyka w pełni je usprawiedliwa.
Rozbil tez zupelnie prawe oko Renan. Dobra walka z emocjami!