HAYE NIE JEST NAJWIĘKSZYM WROGIEM KLICZKI! TO KTO?
Witalij Kliczko (45-2, 41 KO) nadal jest sportowcem, nadal ma pas WBC w królewskiej kategorii. Po parlamentarnych wyborach na Ukrainie wciąż nie ogłosił, że dołącza do grona emerytów. I dobrze, że mistrz odracza ten dzień smutku. David Haye (26-2, 24 KO) sprawę widzi tak.
- Kliczko na razie zajmie się polityką, a ja powalczę o tymczasowy pas WBC. Zdobędę go i w przyszłym roku pobiję Witalija, który wróci na tę walkę do boksu – mówi Brytyjczyk. Podobno prezydent WBC Jose Sulaiman jest zainteresowany takim scenariuszem.
Jest też inny scenariusz – federacja WBO wyznaczy Haye'a na obowiązkowego pretendenta, co oznacza, że Brytyjczyk znowu zmierzyłby się z młodszym z Kliczków – Władymirem. Mało ważne, że w ich pierwszym starciu, wygranym przez Ukraińca na punkty, mocno wiało nudą. Zainteresowanie rewanżem i tak byłoby duże. Wiadomo jednak, że zainteresowanie walką Haye – Witalij byłoby ogromne. Pieniądze też. Witalij bardzo chce przetrzepać Haye'owi skórę za wszystkie brednie, które wygadywał na niego i Władymira. Chce, ale na takie drobiazgi może już nie mieć czasu. Jego partia UDAR w niedzielnych wyborach parlamentarnych na Ukrainie zdobyła niecałe 14 procent głosów. Kliczkę czekają nowe wyzwania, jego największym rywalem na pewno nie jest teraz David Haye.
Już zaoferował innym ugrupowaniom opozycyjnym zjednoczenie sił przeciwko zwycięskiej Partii Regionów. – Dzisiaj mamy wspólnego wroga, którym jest autorytarny, korupcyjny reżim. Mamy też wspólny cel – utworzenie z Ukrainy demokratycznego, uczciwego państwa – napisano w oświadczeniu wydanym przez UDAR. Gdzie tumiejsce na czynność tak niepoważną, jak trzepanie skóry Haye'owi albo innemu bokserowi?
Więcej w środowym "Przeglądzie Sportowym".
A ta jak wiadomo w polityce jest niezbędna, szczególnie na Ukrainie
1. polityka (UDAR jest w Werhownej Radzie i potrzebuje lidera na codzień). Poza tym porażka Kliczki miałaby ogromne przełożenie na dalszy byt UDARU, tym bardziej że Kliczko tylko i wyłącznie z powodu sukcesów w sporcie w WR się w ogóle znalazł,
2. Dyspozycja Witka jest już zupełnie inna niż parę lat temu, jest on niewątpliwie w okresie schyłkowym swoich możliwości (walka i Chisorą i walka z człowiekiem z kartonu Charrem)
Nie odnoszę się do teatru dla ubogich jakim jest pisanie o tym, że są jakieś rachunki, że Witek ma coś do Haye'a bo ten coś mówił, jakieś koszulki nosił... to są kompletne głupoty. Jak bracia byli w podstawówce to może i Witek bił się z tymi, którzy przezywali Władzię. Jak ktoś uważa, że jakiekolwiek decyzje o walce lub o jej braku zapadną choćby w minimalnym stopniu w oparciu o to co wygadywał Haye to powinien założyć rajstopki i wrócić do przedszkola.
Skąd wiesz, że Haye robił w gacie? Pics or it didn't happen. Hejtowanie w każdej wiadomości nt. Haye'a to twój życiowy cel?
Mistrzem świata to haye był ale tylko w cruiser. To, ze zdobyl pas w hw to jakis przekret.
Nie zakrzywiaj rzeczywistości.
To, że partia weszła do parlamentu aż tyle zmieni?
Co innego jakby dostał jakąś tekę ministra albo stanowisko wicepremiera...
Baranie! Właśnie wybrano cię w demokratycznych wyborach. Żyjesz w demokracji, młocie.
Niestety, ale wielu analfabetów politycznych uważa, że demokracja jest wtedy, kiedy wyniki głosowań są zgodne z ich oczekiwaniami.
..."uczciwego państwa"?! Czyli jakiego?! Bez korupcji?!
Demokracja oznacza socjalizm,
socjalizm oznacza, że władza znajduje się nie w rękach ludzi, lecz w rękach urzędników,
władza w rękach urzędników oznacza korupcję!
Jak nie rozumiesz, baranie, to zamów sobie douczanie!
Dawaj alternatywę dla demokracji, chętnie tu wrócę i przeczytam. Wypowiadasz się z taką pewnością siebie jakby ta alternatywa była oczywista jak 2x2
"beniaminGT
Dawaj alternatywę dla demokracji, chętnie tu wrócę i przeczytam. Wypowiadasz się z taką pewnością siebie jakby ta alternatywa była oczywista jak 2x2"
Gdyby była oczywista, to bym nie pisał w sposób, w jaki piszę. Każdy by to wiedział, a z takich kołków jak Kliczko miałby śmiechawę.
Alternatywą jest system, w którym każdy człowiek rządzi sobą, a nie drugim człowiekiem, a gospodarką rządzi konsument.
W systemie tym obowiązuje równość wobec prawa, więc nie może istnieć żadna instytucja, która tworzy prawo, ani która nakłada podatki - gdyż wówczas ta równość bierze w łeb. W pierwszym przypadku ludzie podzieleni są na tych, którzy tworzą prawo oraz tych, którzy tego przywileju nie mają; w drugim na tych, którzy muszą pracować na siebie, żeby przeżyć, i tych, którzy żyją z pracy innych.
W momencie, w którym pojawia się płatnik podatków, pojawia się automatycznie konsument podatków - a to oznacza system niewolniczy.
W systemie tym oczywiście nie ma władzy ustawodawczej, ani wykonawczej. Istnieje jedynie władza sądownicza, ale podlega ona kontroli rynku i nie posiada jakiejkolwiek wyłączności na wymierzanie sprawiedliwości. Innymi słowy, to, czy idziesz do sądu z jakąś sprawą, czy wymierzasz sprawiedliwość na własną rękę zależy tylko od ciebie ( samosąd nie jest przestępstwem ).
W systemie tym, jako że nie ma prawotwórców i arbitrów ( poza arbitrami wybranymi dobrowolnie do pojedyńczych spraw ) porządek oparty jest o obiektywne zasady. Jest ich kilka, mym zdaniem matką wszystkich jest zasada odpowiedzialności osobistej. Jej przeciwieństwem jest oczywiście praktykowana na niewyobrażalną skalę zasada odpowiedzialności zbiorowej. Z zasady odpowiedzialności osobistej wynika chociażby absolutny brak zgody na własność państwową i uznawanie wyłącznie prawa do własności prywatnej.
System, o którym piszę nie jest oczywiście alternatywą dla demokracji. Demokracja prowadzi ludzkość na krawędź przepaści, a to, o czym ja piszę jest dla niej wybawieniem.
Oczywiście demokracja nie jest naszym problemem. Naszym problemem jest państwo - czyli system niewolniczy. Demokracja jest problemem o tyle, że daje złudzenie, że jesteśmy sami dla siebie panami. Tolerancja dla dokonań władzy jest więc w takim systemie tak duża, jak to tylko możliwe - i to jest zabójcze.
Twoje poglądy świadczą o tym, że masz między 15 a 25lat. Nic w tym złego oczywiście, sam kiedyś tyle miałem nosiłem glany, irokeza, czytałem Bakunina, walczyłem o tolerancję i jeździłem do Jarotka.
Demokracja jest bardzo niedoskonała ale nikt nic lepszego nie wymyślił. Z ta równością to trochę przesadzasz, bo nie ma kryterium, w którym ludzie byliby równi; są niżsi wyżsi, blondyni i bruneci, mniej i bardziej inteligentni, mniej i bardziej pracowici, mniej i bardziej przedsiębiorczy itd. itd. Gadanie o tym, że ustawowo należy ludziom zagwarantować to samo zaczęło się dopiero podczas Rewolucji Francuskiej, której pokłosiem była Październikowa (jedna i druga zbrodnicza i antyludzka). Niektóre Twoje poglądy wręcz szokują, pochwała dla samosądu wprost oznacza prawo silniejszego tzn. jakiś przymuł w dresie będzie Tobie narzucał sprawiedliwość bo jest silniejszy - to jest powrót do epoki kamienia łupanego. Młodzi ludzi mają tendencję do negacji wszystkiego co na tym świecie spotykają. Demokracja to jest pewien kompromis pomiędzy niedoskonałymi ludzi żyjącymi w niedoskonałym świecie, a nie jakaś mrzonka marksistowsko-leninowska o "pięknym wspaniałym świecie". W demokracji jak masz np. takie poglądu jak przedstawiłeś to możesz sobie zebrać ludzi, którzy mają podobne, kupić jakąś farmę i żyć tak jak Ci się podoba. A ja w Twoim systemie lub w PRLu, w którym niestety było dane mi również chwilę żyć nie mógłby zrobić czegoś takiego.
Reasumując, nie majstrowałbym przy tym co sprawdzone (choć nie doskonałe), historia uczy że wszelkie kombinacje kończą się zbrodnią, tyranią, fałszem i niesprawiedliwością (1789r., 1917r.)
Mam 32 lata.
O równości ludzi pisałem, ale oczywiście względem prawa. Żadna inna równość nie powinna istnieć.
O rewolucji francuskiej i bolszewickiej mam takie zdanie, jak Ty. Widzisz, tam było bardzo dużo "prawodawców", których ja istnienia wogóle nie przewiduję.
Samosąd nie ma nic wspólnego z prawem silniejszego. Samosąd oznacza, że sprawiedliwość jest dobrem ogólnoludzkim i że nikt nie może tego dobra zawłaszczyć, zmonopolizować. Jesteś uwarunkowany przez propagandę i przypisujesz samosądowi terminy, które się z nim nie łączą. Natomiast nie zauważasz, że demokracja, o której piszesz, że jest kompromisem i że nikt niczego lepszego nie wymyślił jest w lińji prostej prawem silniejszego. Wystarczy, że większa banda przegłosuje resztę. W demokracji nie liczy się racja, czy argumenty, lecz przewaga liczebna - czyli siła.
grzemill:
"W demokracji jak masz np. takie poglądu jak przedstawiłeś to możesz sobie zebrać ludzi, którzy mają podobne, kupić jakąś farmę i żyć tak jak Ci się podoba. A ja w Twoim systemie lub w PRLu, w którym niestety było dane mi również chwilę żyć nie mógłby zrobić czegoś takiego."
Tu już na prawdę się nie zastanowiłeś. Myślisz, że mogę w Polsce kupić farmę i razem z kolegami ogłosić, że nie będziemy płacić podatków, wysyłać naszych dzieci do szkół publicznych i wpuszczać na teren osady policji?! Moje szanse na to są takie same, jak za komuny - czyli zerowe. Natomiast Ty, w moim systemie mógłbyś żyć dowolnie. Nawet w komunie.
grzemill:
"Reasumując, nie majstrowałbym przy tym co sprawdzone (choć nie doskonałe), historia uczy że wszelkie kombinacje kończą się zbrodnią, tyranią, fałszem i niesprawiedliwością (1789r., 1917r.)"
Mnie historia uczy czegoś innego - że tolerancja dla władzy, wiara w przemoc państwową i zabawa w Boga ( prawotwórstwo ) niszczy człowieka i społeczeństwo. Powiem więcej. To, co jest teraz jest groźniejsze, niż rewolucje, bo, jak mawiał Fryderyk von Hayek: "Wątpliwe, czy da się gdziekolwiek zniszczyć ducha wolności przemocą, jednakże wolność z całą pewnością zostanie zniszczone w procesie wolnego jej okrawania.