UKŁON SHOWTIME W STRONĘ HATTONA
Kiedy Ricky Hatton (45-2, 32 KO) dał walkę życia przeciwko Kostyi Tszyu w czerwcu 2005 roku, jego występ był transmitowany w USA po raz pierwszy przez stację Showtime. Już dwie potyczki później trzeba było przełączyć na HBO by obejrzeć wojownika z Manchesteru w akcji. Anglik związał się zresztą z HBO na długo, bo sześć z kolejnych siedmiu pojedynków stoczył właśnie pod banderą HBO, aż po ciężkim nokaucie z rąk Manny'ego Pacquiao zakończył karierę.
Hatton powrócił do treningów, a 24 listopada w swoim ukochanym mieście powróci oficjalnie do boksu po ponad trzech i pół roku. Jego rywalem będzie Wiaczesław Senczenko (32-1, 21 KO) i choć nikt nie wie w jakiej formie będzie "Hitman", to Showtime znów wyciągnęło w jego kierunku rękę. Bo właśnie ta stacja pokaże starcie Hattona z Ukraińcem na terenie USA.
- To naprawdę wyjątkowo wymagający rywal jak na walkę powrotną po tak długiej przerwie. Ricky tym samym pokazał nam, iż szuka sam dla siebie wyzwań by powrócić do czołówki kategorii półśredniej - skomentował całą sprawę dyrektor generalny Showtime do spraw sportu, Stephen Espinoza.
- Ludzie ciągle pytają czy w ogóle powinienem wracać, a jeśli wygram, to czy nadal jestem w stanie zdobyć tytuł mistrza świata. Tylko oni nic a nic nie rozumieją. Ja już wygrałem. Sam fakt, że jestem teraz tu gdzie jestem, to moje prywatne zwycięstwo. Ocaliłem sam siebie - stwierdził były król wagi junior półśredniej oraz późniejszy mistrz dywizji półśredniej.
I mając w pamięci film, na którym Ricky wciągał narkotyki, to jakoś trudno mu nie przyznać racji. On już wygrał...