GUERRERO: BRADLEY ODMÓWIŁ WALKI
24 listopada na ringu w Ontairo tymczasowy mistrz WBC wagi półśredniej, Robert Guerrero (30-1-1, 18 KO) stanie do jednej z najważniejszych walk w karierze. Jego przeciwnikiem będzie do niedawna uważany za jedną z największych gwiazd tej dywizji, Andre Berto (28-1, 22 KO). Pierwotnie team "Ducha" starał się doprowadzić do konfrontacji z mistrzem WBO, Timothy Bradleyem (29-0, 12 KO), jednak ostatni przeciwnik Mannyego Pacquiao nie podjął rękawicy.
- Byłem trochę rozczarowany. Chciałem walczyć z Bradleyem, bo pokazał się naprawdę nieźle w walce z Pacquiao. To było wielkie zwycięstwo. Miałem zamiar unifikacji tytułów i przejęciu tej dywizji, jednak póki co nie jest to możliwe.
Menadżer Guerrero, Luis DeCubas zaznacza, że to Bradley odstąpił od walki, a nie ich team. Powodu nie podał.
- Nie, to Braley zrezygnował. Mieliśmy kontrakt na stole, jednak on się wycofał. Dlaczego? Nigdy tego nie wytłumaczył - krótko skomentował DeCubas.
Bradley za walkę z Pacmanem dostal ok. 5 baniek. Za pojedynek z nie oszukujmy się, ale anonimowym Guerrero nie wiem czy dostalby choć 20% z tej kwoty. Guerrero nie jest Timowi do niczego potrzebny. Boks to biznes. I na koniec, żeby nie bylo: nie jestem fanem talentu Bradleya.
troche sie mylisz kolego co do wielkosci Bradleya i Guerrero, ten drugi jest dosc popularny i lubiany w Stanach ten pierwszy nie bardzo. Tim jest wielka gwiazda we wlasnym teamie ale jest nielubiany poza tym, nie jest zbytnio widowiskowy i stacje go nie lubia, nie porywa tlumow. Robert jest "swoim facetem", nei robi sie na gwiazdora i idzie do przodu malymi kroczkami, bedzie walczyl z groznym Berto zas Bradley czeka, tylko czy sie doczeka. "przegrany" Pacman rozdaje karty zas niewielu jest zainteresowanych walka z samozwancza gwiazda, do tego uzywajacego czesto glowy ale nie koniecznie do myslenia.