JUBILEUSZ WIELKIEGO MISTRZA
Dziś wielki jubileusz świętuje mający status legendy zawodowego boksu Evander Holyfield (44-10-2, 29 KO). Obchodzący 50. urodziny pięściarz zapisał się złotymi głoskami w historii sportu, sięgając po mistrzowskie tytuły w wadze junior ciężkiej i ciężkiej. Warto przypomnieć, że wciąż aktywny "The Real Deal", który dopiero w ostatnich dniach zaczął rozważać zakończenie kariery, pierwszy pas czempiona zdobył w... 1986 roku, kiedy wielu czytelników BOKSER.ORG nie było jeszcze na świecie. Po tron wagi ciężkiej sięgnął cztery lata później, zdobywając koronę zunifikowanego mistrza. Holyfield zasłynął pojedynkami, które nawet oglądane wiele razy, nadal przyprawiają o szybsze bicie serca, jak choćby jego ringowa trylogia z Riddickiem Bowe, czy prawdziwy thriller z udziałem Berta Coopera. Nie ma potrzeby wymieniania wszystkich najważniejszych walk jednego z największych niekwestionowanych mistrzów świata wagi ciężkiej, gdyż mierzył się niemal z całą czołówką królewskiej kategorii ostatnich dziesięcioleci. Sięgnijcie do zasobów internetu i zobaczcie trzecią rundę walki Holyfielda z Cooperem, lub dziesiątą z jego pierwszego pojedynku z Bowe, a zrozumiecie, że waga ciężka to były kiedyś naprawdę królewskie widowiska. Dziś oddajemy cześć wspaniałemu pięściarzowi i życząc mu wszystkiego najlepszego mamy nadzieję, że nie pójdzie śladami wielu innych i nie będzie już rozmieniał swojej sławy na drobne.
Co do Holy to był niesamowitym walczakiem i super bokserem, jednakże na każdego przychodzi czas i mimo, że trudno się z tym pogodzic powinien sobie dać już spokój.
Co do dalszej kariery... to może jakaś trenerka? Wtedy nie będzie oznaczało to rozstania się z boksem a i kasiroka jakaś przyzwoita wpadnie. W końcu jego nazwisko to marka sama w sobie :)
Dla mnie liczą się ringowe fakty i dokonania. Holy to znakomity amator ograbiony ze złota olimpijskiego oraz niekwestionowany champion dwóch najcięższych dywizji. Młodszy, szczuplejszy Holyfield wprost zdemolował „Buster” Douglasa, który dosłownie kilka miesięcy wcześniej sprawił jedną z największych sensacji w dziejach pięściarstwa. Zatem takie gadanie fanów Tysona, że wcześnie zjadłby Evandera można włożyć między bajki. To są równorzędni mistrzowie co zresztą pokazały ich walki. Szkoda, że Mike stracił głowę w drugim pojedynku, bo mielibyśmy z pewnością kolejną walkę, którą można by oglądać 100 razy i która za setnym razem wzbudzałaby emocje. To co było owszem – wzbudza emocje do dziś, ale niestety nie z czysto sportowego punktu widzenia.
Holy był jedyny w swoim rodzaju. Mimo, że nie był urodzonym ciężkim, to wieloletnim treningiem zbudował budzącą respekt moc. Moim zdaniem to jeden z najlepszych techników w historii. Jego serie sierpów w połączeniu z hakami to poezja. Znakomity timing, błyskawiczne ponowienie ataków i oczywiście serce wojownika. To był prawdziwy ringowy Bóg wojny. DZIĘKUJĘ CI MISTRZU!
"Złotymi zgłoskami" :)
Ever sobie jeszcze sprezentuje walkę o mistrzostwo na 51 urodziny hehe