BRADLEY ODPUŚCI PETERSONA?
Całkiem niedawno szef grupy Top Rank - Bob Arum, a także menadżer zawodnika - Cameron Dunkin, zgodnie mówili o przewlekłej kontuzji stopy Timothy Bradleya (29-0, 12 KO), jakiej miał się nabawić jeszcze podczas potyczki z Mannym Pacquiao. Właśnie ten uraz miał postawić spory znak zapytania przed planowaną na 15 grudnia rewanżową walką mistrza świata federacji WBO kategorii półśredniej z Lamontem Petersonem (30-1-1, 15 KO). Jak się okazuje więcej w tym było "polityki", bowiem sam pięściarz całkowicie odrzucił w lokalnej prasie rewelacje o swoim stanie zdrowia i jak zapewnił, jest teoretycznie gotów dać rewanż Petersonowi, którego już przecież wyraźnie pokonał trzy lata temu.
- Z moją stopą wszystko jest w porządku, a ja już od kilku tygodni jestem w treningu. Nic mi nie jest i czekam na każdego kogo mi wyznaczą do walki. Inna sprawa, że pomimo całego szacunku dla Lamonta, to byłby dla mnie krok wstecz. W mojej ocenie nasz rewanż nie ma najmniejszego sensu. Po tak ważnym zwycięstwie nad Pacquiao, nie ma potrzeby bym znów mierzył się z Petersonem. To w tej chwili jedyny czołowy bokser osiągalny i nie związany inną walką, dlatego jestem skłonny po prostu dłużej poczekać i odpocząć - przyznał Bradley.
I bardzo dobrze, że do walki nie dojdzie. Znowu bym usnął na jego walce, a Peterson może zmierzy się z kimś interesującym.
Z Mannym przegrał, ale w zyciorysie ma zwycięstwo i nie wie co ma zrobić.
każdy widział co było w ringu i go zlewa, bo kasy z niego nie ukręci, Manny też go olał, bo ma ciekawsze opcje i finansowo, i sportowo. zostaje mu tylko iść w zaparte i żebrać o jakąś walkę z kimś znanym. skoro Petersona pokonał, to po co ma jeszcze raz z nim walczyć?
nie zazdroszczę położenia, w tej chwili ma gorzej od kogokolwiek z czołówki.