Dwaj prekursorzy zawodowego boksu w Polsce, czyli Andrzej Gołota (41-8-1, 33 KO) i Przemysław Saleta (43-7, 21 KO) mają skrzyżować pięści 24 listopada we Wrocławiu. O tym pojedynku mówiło się już w 2000 roku, ale finalizacja nastąpiła dopiero 12 lat później, gdy obaj pięściarze mają już po 44 lata.
Były mistrz Europy w wadze ciężkiej przyznaje, że konfrontacja z "Andrew" powinna być rozpatrywana przede wszystkim jako sportowe show, w którym obie strony dadzą z siebie wszystko.
SpaRING RUNDA 11. - SALETA O WALCE Z GOŁOTĄ >>>
- W 2000 roku walka stałaby na wyższym poziomie, bo byliśmy wtedy w swoich najlepszych latach boksowania. Nasza walka z założenia ma być widowiskiem, bo jest to moje i Andrzeja pożegnanie z ringiem. Obiektywnie rzecz biorąc, wyniki ma drugorzędne znaczenie. Ani przegrana, ani wygrana nie zmienia niczego w karierze któregokolwiek z nas – powiedział w 11. rundzie Magazynu Pięściarskiego SpaRING Saleta.
Saleta niedawno przechodził badania wydolnościowe i na jednym z portali społecznościowych przyznał, że wyniki nie wypadły wzorowo.
- Szału być nie może, na początku kwietnia miałem operację całkowicie urwanego mięśnia czworogłowego uda. Przez bardzo długi czas nie mogłem biegać, dalej mało biegam, dużo więcej jeżdżę na rowerze. Z drugiej strony, boksując nie męczę się specjalnie (śmiech) – zakończył były kick-boxer i zawodnik MMA.