BURNS I MITCHELL W LIMICIE
Już jutro na gali w Glasgow odbędzie sie starcie pomiędzy mistrzem WBO wagi lekkiej Ricky'm Burnsem (34-2, 9 KO), a popularnym Kevinem Mitchellem (33-1, 24 KO). Starcie cieszy się wielkim zainteresowaniem na Wyspach, a kibice mogą spodziewać się naprawdę sporej dawki emocji. Przed chwilą zakończyła się ceremonia ważenia, na której obaj zawodnicy zmieścili się w limicie - obrońca tytułu ważył idealnie 135 funtów, a jego rywal był 0,5 funta lżejszy. Oto co pretendent miał do powiedzenia na 24 godziny przed walką.
- Kocham to co robię, zamierzam wygrać, a tłum zgromadzony szanuje mnie za to, że jestem wojownikiem. Miałem już duże walki - był Prescott, Murray, Katsidis, jednak z tym ostatnim nie byłem w formie. Ta jest największa, to starcie o wszystko. Jestem dobrze przygotowany i nie mam obaw - powiedział Mitchell.
Szkot to pracus,ktory zyje i oddycha boksem a Kevin chociaz bardziej utalentowany jest nierowny i znany jest jego problem alkoholowy (choc teraz wyglada na przygotowanego bez zarzutu).
Kevin ma fantastyczna lewa reke;sierpy i podbrodki,wydaje sie byc nieco szybszy i bije mocniej.
Burns z kolei duzo pracowal nad obrona,jest szczelniejszy,zawsze perfekcyjny pod wzgledem fizycznym i rzeczywiscie jest chyba twardszy mentalnie.
Trener Ricky'ego jest swietnym taktykiem i z pewnoscia skupiili sie jak zwykle nad wyeleminowaniem atutow przeciwnika.
Osobiscie bardziej lubie boksujacego pieknie dla oka Mitchella ale na dystansie 12 rund mysle,ze przewazy solidny i efektywny Burns.
W dzisiejszym czasach postawa i podejscie Burnsa jest niezwykle;zapytany co jest jego bokserskim marzeniem nie odpowiadal o pasach,unifikacjach czy pieniadzach a ,ze chce stoczyc sto zawodowych walk.
I niewazne ,ze bedzie past prime i bedzie notowal porazki ale mowi,ze kocha to co robi i chce boksowac bardzo dlugo...