MIRANDA CHCE WOJNY, BELLEW OSTROŻNY
Kilka lat temu Edison Miranda (35-7, 30 KO) był prawdziwym postrachem, dziś powoli przemienia się w journeymana. Wieczorem "Pantera" zmierzy się na gali w Londynie z faworyzowanym Tonym Bellew (17-1, 11 KO). Choć niewielu daje mu szanse na ogranie Brytyjczyka, kolumbijski puncher jest pewny siebie i liczy na wojnę.
- Nie uważam go za prawdziwego punchera. Wyzywam go na wojnę na środku ringu. Dowie się wtedy, jak bije prawdziwy mężczyzna. Wiem jaki on jest. Wiem też, jak mocno sam biję - powiedział 31-letni Miranda.
Bellew rzecz jasna zdaje sobie sprawę z tego, że najlepsze lata jego rywal ma już dość dawno za sobą, lecz zapewnia, że nie zlekceważy go.
- Miranda to najbardziej niebezpieczny rywal w mojej karierze. Nie mówię, że jest najlepszy, ale jest najgroźniejszy. Kończy swoje walki pojedynczym ciosem z krórejkolwiek ręki i muszę mieć to na uwadze. Uważam, że to jednowymiarowy zawodnik. Walczył ze wspaniałymi bokserami i kilku znokautował. Wciąż jest niebezpieczny, choć być może nieco spuścił z tonu. Zawsze pamiętam, co mówi się o pięściarzach - siłę tracą na końcu. Studiuję jego styl od kiedy boksuję zawodowo. Ten facet ma niesamowitą prawą rękę. I używa jej mądrze. Nie wydaje mi się, żeby on kiedyś walczył z kimś, kto przestudiował go lepiej niż ja. Jestem przygotowany na wszystko, co może się wydarzyć. Zamierzam znów odnieść zwycięstwo - oświadczył "Bomber" z Liverpoolu.