STIEGLITZ: NIEMCY ZOBACZĄ, KTO JEST LEPSZY
Wielkimi krokami zbliża się „niemiecka walka roku”. Już w sobotę w hali O2 w Berlinie pięści skrzyżują panujący czempion WBO wagi super średniej Robert Stieglitz (42-2, 23 KO) i walczący o swoją reputację Arthur Abraham (34-3, 27 KO). Jak na mistrza przystało, Stieglitz jest pewny swego i zapowiada, że nie da zdominować się w ringu. Na trybunach też nie powinno być jednomyślnie, bowiem za swoim idolem wybiera się spora grupa kibiców z pobliskich okolic.
- To będzie bardzo ważna walka dla mnie. Jestem szczęśliwy, ponieważ kibice żyją tym pojedynkiem. Abraham pewnie myśli, że będzie miał wszystkich kibiców po swojej stronie, ale do stolicy wybiera się również liczna grupa moich sympatyków z Magdeburga. Będą trzymać za mnie kciuki, bo zdają sobie sprawę, że to ja jestem mistrzem świata – zaznaczył pochodzący z Rosji bokser.
31-latek słusznie zauważył, że Abraham wciąż jest dużym magnesem i przyciąga swoim nazwiskiem uwagę.
- Pomimo, że pas mistrzowski jest w moich rękach, znacznie więcej zainteresowania w mediach skupia się na Abrahamie. Arthur ma większą renomę. Dlatego właśnie stanę przed okazją pokazania światu, że zasługuje na ten tytuł. Przede mną życiowa szansa i zamierzam z niej skorzystać.
Turniej Super Six pokazał dobitnie co trzeba robić między linami, żeby pokonać „Króla Artura”. A w czym upatruje swoje szanse Stieglitz?
- Pokonam go, ponieważ jestem bardziej kompletnym zawodnikiem. Dokonam tego dzięki sile, umiejętnościach technicznych i ciągłym wywieraniu presji.
Niemal od zawsze największą bronią Abrahama była zwierzęca siła i "kowadło" w rękawicy. Przy zachowaniu odpowiednich proporcji sprytu i rozsądku można uniknąć tych atutów.
- Abraham jest wielkim puncherem, wiem o tym. Mam pomysł, jak uniknąć tego zagrożenia. Niemcy przekonają się, że jestem lepszy i zasługuję na uznanie w tej kategorii wagowej. Za moimi plecami jest wspaniały sztab ludzi, poziom motywacji jest ekstremalny. Zachowam pas – dodał na zakończenie Stieglitz.
Tak jak wyżej piszą Super Six pokazał dobitnie że czas Artura Abrahama dobiega końca.
Wielka szkoda że nasz Polski zawodnik Piotr Wilczewski okazał się zwykłym słabeuszem i nie potrafił pokonać wypalonego już Abrahama.