PO FINAŁACH IO: ZNAKOMITA PROMOCJA KOBIECEGO BOKSU W LONDYNIE
Na naszych oczach zapisane zostały wczoraj nowe karty w historii boksu olimpijskiego. Po raz pierwszy w dziejach letnich Igrzysk Olimpijskich złote medale w turnieju bokserskim wywalczyły kobiety. Główne bohaterki sesji finałowej wspięły się na wyżyny swoich umiejętności, by ta niezwykle ważna dla dalszego rozwoju kobiecego boksu chwila miała jak najlepszą oprawę sportową.
W pierwszym z finałów zobaczyliśmy największą gwiazdę ekipy Wielkiej Brytanii, niespełna 30-letnią Nicolę Adams, której przyszło zmierzyć się z aktualną mistrzynią świata Ren Cancan, z którą przegrała w zarówno w finale tegorocznego światowego czempionatu, jak i mistrzostw świata w 2010 roku (ogółem bilans ich dotychczasowych walk wynosił 2-1 na korzyć Chinki).
Zaczęło się w iście szaleńczym tempie, w czym szczególną zasługę miała Adams, która była aktywniejsza i zadawała czystsze ciosy (głównie prawą ręką), co znalazło odzwierciedlenie w komputerach sędziów, którzy pierwsze starcie ocenili 4-2 na korzyść Angielki. W drugim starciu Adams nie zwolniła tempa, a w połowie rundy potężnym prawym rzuciła na matę ringu leworęczną rywalkę. Już wówczas tłum brytyjskich kibiców zaczął jej odśpiewywać gratulacyjne pieśni. 24-letnia Chinka - z zawodu policjantka - nie zamierzała jednak się poddawać i trzecie starcie wyglądało na dość wyrównane. Pod koniec tego starcia i przez całą czwarta rundę Nicola zmieniła nieco styl walki, koncentrując się na obronie i zaczęła gromadzić punkty celnie bijąc z kontry. Jej zwycięstwo ani przez moment nie było zagrożone i ostatecznie wypunktowała swoje nemezis 16-7, zostając pierwszą w historii kobietą, która zdobyła złoty medal olimpijski w boksie.
Następnie niemal całe trybuny londyńskiej hali ExCel przykryte zostało morzem irlandzkiej zieleni. Ucichli nagle kibice Adams, a do głosu doszli fani Katie Taylor (60 kg), najpopularniejszej olimpijki z Zielonej Wyspy. O tej czterokrotnej mistrzyni świata powiedziano i napisano właściwie wszystko (wiele pisaliśmy także na łamach BOKSER.ORG). Wtajemniczeni twierdzili, że finał olimpijski będzie prawdopodobnie ostatnim jej występem na amatorskim ringu i super mistrzyni z Bray niebawem zadebiutuje jako zawodowiec. Ale droga do tego miała prowadzić przez olimpijskie złoto, na które wielkie apetyty miała także była dwukrotna mistrzyni świata, znakomita Sofia Oczigawa. W pojedynku z leworęczną Rosjanką Taylor wystąpiła oczywiście w roli faworytki, wygrała z nią przecież dwie ostatnie walki (w finałach Mistrzostw Europy i Mistrzostw Świata) ale być może w pamięci miała ich pojedynek na turnieju w Usti (2010), kiedy to Oczigawa wygrała z nią pewnie 8-1.
Pierwsze dwie rundy walki potwierdziły oczekiwania fachowców. Obie zawodniczki walczyły bardzo uważnie, większą uwagę zwracając na ustawienie szczelnej obrony. Pod koniec drugiego starcia minimalnie lepszą wydawała sie być Rosjanka, której odważne akcje dały jej jednopunktowe prowadzenie po 4 minutach walki. Taylor wydawała się być dość spięta, widać było jak wielki psychologiczny ciężar dźwiga. Irlandka wróciła jednak do gry w rundzie numer trzy, celnie bijąc szczególnie prawe sierpowe. Odzyskanej inicjatywy nie oddała już do końca, efektownie stopując niższą rywalkę prawymi prostymi w ostatnim starciu. Wypracowana w drugiej części walki przewaga, dała jej ostatecznie wygraną w stosunku 10-8. Katie Taylor potwierdziła więc status supergwiazdy, stając się - w wieku zaledwie 26 lat - żywą legendą kobiecego boksu. Kiedy sędzia podniósł do góry jej rękę na znak zwycięstwa zielony tłum w hali ExCeL eksplodował...
W ostatnim pojedynku finałów zmierzyły się ze sobą młodość z rutyną. Z jednej strony ringu pojawiła się 17-letnia sensacja ostatnich miesięcy, czyli Claressa Shields, a z drugiej niemal 34-letnia dwukrotna mistrzyni Europy i była mistrzyni świata, Nadieżda Torłopowa. Młodziutka Amerykanka wydawała się być niezwykle pewna siebie i nie były to bynajmniej pozory, bo pierwsze starcie rozpoczęła potężnymi ciosami z prawej, które robiły wrażenie na znanej z twardości i nieustępliwości Rosjance. Mimo minimalnej przewagi Shields, sędziowie starcie to uznali za remisowe (3-3). Koncert Claressy rozpoczął się od drugiej rundy. Z każdą minuta była coraz bardziej rozluźniona a jej akcje urozmaicone. Kluczem do osłabienia Nadieżdy były potężne ciosy na dół, które Rosjanka zainkasowała w drugiej rundzie. I tak przewaga Shields zaczynała rosnąć (do 3 punktów na zakończenie tego starcia). Było jeszcze coś - poza bokserskimi umiejętnościami i młodzieńczą brawurą - co sprawiało, że Amerykanka przejęła kontrolę nad pojedynkiem. Szybkość! Jak wiadomo praca nóg nigdy nie była atutem Torłopowej, co obnażyła Shields w dwóch ostatnich rundach. Mimo to doświadczona rywalka, dla której był to prawdopodobnie ostatni występ w karierze, walczyła do końca, przegrywając ostatecznie 12-19. Radość 17-latki z Flint po zakończeniu walki była trudna do opisania. Kto wie, czy nie byliśmy świadkami narodzin kolejnej wielkiej amerykańskiej supergwiazdy boksu? Czas pokaże. Faktem jest, że urodzona 17 lutego 1995 roku zawodniczka, która trenuje boks od 6 lat (jej amatorski rekord to obecnie 29 zwycięstw i 1 porażka), w wieku zaledwie 17 lat zdobyła najcenniejsze amatorskie trofeum.