KAROLINA MICHALCZUK PO PORAŻCE
Karolina Michalczuk odpadła z rywalizacji w kategorii do 51 kg podczas igrzysk olimpijskich w Londynie. Polska pięściarka uległa na punkty pięciokrotnej mistrzyni świata, Chungneijang Hmangte z Indii. - Nie czuję się przegrana po tej walce - powiedziała reprezentantka Polski.
Sędziowie punktowi przyznali wyraźne zwycięstwo 19:14 rywalce Michalczuk. Zdaniem obserwatorów, Polka przegrała tę walkę minimalnie.
- Marzenia o medalu szybko się skończyły. Byłam załamana, kiedy przychodziłam do narożnika i dowiadywałam się, że runda jest znów w plecy - powiedziała Polka. - Dałam z siebie wszystko, ale sędziowie punktowali pod rywalkę. Może działo się tak dlatego, że to pięciokrotna mistrzyni świata. Ale ja nie odstawałam. Przeciwniczka co najmniej dwa razy była do liczenia. Leżała przecież w pierwszej i drugiej rundzie. Ja po ciosie pod koniec trzeciej rundy miałam lekko rozluźnioną głowę, ale to nie był jakiś mocny cios. Taktyka na tę walkę była prosta - nieustanny atak, ale jak widać - nie sprawdziła się - powiedziała nasza bokserka.
Karolina Michalczuk na skutek niedopatrzenia musiała tydzień wcześniej niż planowała stawić się w Londynie na oficjalnym ważeniu.
- Musiałam szybko zrobić wagę, co było bardzo trudne, bo generalnie mam z tym problemy. W ciagu dwóch dni musiałam zrzucić trzy kilogramy - powiedziała Polka.
Michalczuk odniosła się również do słów trenera kadry Leszka Piotrowskiego, który zwrócił uwagę na kiepski klimat panujący w kobiecej reprezentacji Polski w boksie.
- Atmosfera w kadrze jest tragiczna - stwierdziła jedyna przedstawicielka polskiego boksu w Londynie. - Mam jej dość, bo strasznie mi "ryje" psychikę. Przeszłam w boksie amatorskim bardzo dużo złych chwil, ale nie chcę ich wspominać. Planuję zostać amatorką jeszcze przez rok, a czy później przejdę na zawodowstwo - nie wiem - zakończyła Karolina Michalczuk.
... ale...odnośnie występu na Olimpiadzie.
Rozumiem, że taktyką był brutalny, nieustanny atak, jednak Karolina nie robiła nic innego poza wpadaniem głową pochyloną do przodu w rywalkę.
Tyle lat kariery, teraz tyle miesięcy przygotowań i Karolina na najważniejszym występie w walce idzie bez otwierania akcji na przeciwniczkę, wystawiając swój kask na jej celne ciosy.
Ok, rozumiem taktykę, zajechać mniejszą rywalkę, słabszą fizycznie.
Jednak mija pierwsza runda, jakoś super błyskotliwie to nie wychodzi.
Już bym wprowadzał zmianę, ale dobra, zobaczymy jak będzie w drugiej.
Hinduska ogrywa Polkę straszliwie.
Czemu narożnik nie reaguje ? Czemu nie ma podpowiedzi ?
Wystarczyło by jako wyższa zawodniczka uruchomić ciosy proste, atakować po zwodzie, nie stać w miejscu, nie bronić ciosów głową.
Zmienić tempo, zaatakować z różnych płaszczyzn, kiwnąć się na nogach.
Nie było tego. Była jednostajna młócka i wpadanie głową.
W 8 minutowej walce nie mogło to przynieść sukcesu.
Karolina mówi, że czuje się oszukana. I słusznie, bo ta dziewucha z Indii ją oszukała w ringu, ograła.
Hinduska boksowała, Polka się biła.
Boks zazwyczaj wygrywa z bójką.
Tak było i tym razem, wielka szkoda, bo ta Hmangte była do pokonania, tylko nie takimi boksami.
Mimo wszystko, wielki kapelusz z głowy przed Karoliną, że tak świetnie zwieńczyła swoją wielką amatorską karierę, Olimpiadą.
Teraz czas na koniec poobijać się na zawodostwie, bardzo się do tego nadaje.
pozdrawiam