JOHNSON: WALKA Z HOPKINSEM NAJTRUDNIEJSZA
Były mistrz świata w wadze półciężkiej Glen Johnson wziął przed kilkoma dniami udział w audycji portalu boxingscene.com - The Boxing Lab. 43-letni Jamajczyk, który 13 lipca przegrał z Andrzejem Fonfarą i zakończył zawodową karierę, wspominał lepsze i gorsze czasy w ringu. Jak stwierdził, jednym z tych gorszych była pierwsza zawodowa porażka, której w 1997 roku doznał z rąk Bernarda Hopkinsa.
- Walka z Hopkinsem była zdecydowanie najtrudniejsza w mojej karierze. Byłem wtedy młody, niepokonany. Myślisz wtedy, że nigdy nie przegrasz. Ale dużo wyniosłem z tego pojedynku. Z pokorą wróciłem na salę i zabrałem się do jeszcze ostrzejszych treningów – stwierdził „Road Warrior”, dodając, że żałuje, iż nie udało się nigdy doprowadzić do rewanżu z „Katem”.
W siedemdziesięciu walkach, jakie stoczył w profesjonalnym ringu, Johnson doznał siedemnastu porażek. O ile z tą z Hopkinsem pogodzić się było nietrudno, o tyle problemy pojawiały się w przypadku kontrowersyjnych decyzji sędziów punktowych.
- Sporo ich było. Powiedziałbym, że decyzja w walce z Silvio Branco bolała najbardziej. Wystarczyło pół oka, żeby zobaczyć, że go pokonałem. Nie potrzeba obojga oczu. Również pierwsza walka z Chadem Dawsonem. Nie wiem, czy to była najgorsza decyzja, ale na pewno bardzo bolała – powiedział.
Pod koniec rozmowy Johnson zdradził, że nie zamierza teraz zajmować się trenowaniem młodych pięściarzy, przynajmniej nie na szczeblu zawodowym.
- Nie chciałbym tego robić, choć gdy zawitam do gymu, oczywiście z chęcią przekażę zawodnikom swoją wiedzę – stwierdził.