DE LA HOYA O FLOYDZIE I PACMANIE
Oscar De La Hoya (39-6, 30 KO), dawny dziesięciokrotny mistrz świata w sześciu kategoriach wagowych, a obecnie wpływowy promotor, daje do zrozumienia, że wyżej od człowieka, który wysłał go na sportową emeryturę ceni sobie Floyda Mayweathera (43-0, 26 KO). Co czyni niepokonanego Amerykanina lepszym od Manny'ego Pacquiao (54-4-2, 38 KO)?
- Pracowaliśmy z Mayweatherem przy organizacji sześciu jego ostatnich walk. Znakomity zawodnik, wspaniały atleta obdarzony niezwykłym refleksem. Sądzę, że jeśli weźmiemy pod uwagę ich style, on okaże się lepszy, bo jest szybszy i bardziej precyzyjny. Pacquiao to maszyna. Nie zrozumcie mnie źle, to niezwykły pięściarz. Ich walka byłaby niesamowita, ale moim zdaniem wygrałby Mayweather - powiedział 39-letni De La Hoya.
"Złoty Chłopiec" zapewne nie wróci już na ring, ale zastanawia się, jak wyglądałyby jego starcia z "Pacmanem" i "Money" Mayweatherem, gdyby zmierzył się z nimi, będąc u szczytu fizycznych możliwości. - Postawiłbym na siebie - oznajmił Oscar. - Gdybym był u szczytu formy, w obydwu przypadkach wyglądałoby to zgoła inaczej. Kto wie? Niestety nie byłem, więc możemy tylko gdybać.
Pomijajac fakt kontuzji, swietnym kontrargumentem bylyby 2 walki floyda z castillo :P hehe
btw. nie jestem maniakiem floyda i mozliwe ze jednak Twoj scenariusz by sie sprawdzil
Dokladnie, jedyna madra wypowiedz w tym temacie. Ich prime przypada na rozne kategorie wagowe wiec co tu porownywac? Najprawdopodobniej gdyby spotkali sie w kategorii prime Floyda wygralby Floyd, gdyby w ODLH wygalby ten 2.
Na temat Pcquiao sie nie wypowiadam, bo mimo ze slaby nie jest to uwazam go za najbardziej przereklamowanego i najlepiej prowadzonego zawodnika w historii boksu. Wytwor sprawnego marketingu, zduszajacy swoich rywali limitem wagowym.
Wedlug Kostyry rowniez i co z tego?
"Prawdą jest, że Floyda na punkty nikt nie pokona. Tym bardziej o KO trudno, ale to jedyny sposób na pokonanie takiego geniusza ..."
Brak zgody. Floyda można wypunktować lewym prostym. Sturm prime by starczył.
"Brak zgody. Floyda można wypunktować lewym prostym. Sturm prime by starczył.
"
Jako, że Twoje wypowiedzi na temat Floyda trzeba brać z przymrużeniem oka, to teraz mnie rozbawiłeś totalnie. Jakiś argument, że na Floyda wystarczy lewy prosty ?(tak wiem, że według Ciebie Money przegrał z Oscarem, przegrywał do momentu KO z Ortizem a walka z Cotto była wyrównana(hahahaha))
pokonał wyraznie.
Czy Oscar w prime pokonałby Floyda lub Mannego w prime?
Według mnie nie.
Co do walki Floyd vs Manny to mam wrażenie,że z każdym dniem jej wynik mnie coraz mniej obchodzi.Czekam na jakiegoś młodego wilka,który zleje tą dwójkę.:)
ODLH-wygrana Sturma, również wyraźna, wał jeszcze bardziej chamski,tam jeden sędzia dał wynik z kosmosu, a tutaj Felix został wydymany w dupsko na oczach całego świata bo Złoty chłopiec miał na horyzoncie walkę z B-Hopem.
Bo o ile na boksie sie znasz, to powinines wiedziec, ze to Oscara wydymali w jego najwazniejszych walkach- z Trinidadem i w rewanzu z Mosleyem.
Floyd - De La Hoya. Nie sugerowalbym sie tym, ze Oscar dal dobra walke bedac juz mocno past prime. Przy takich bokserach, wszystko by zalezalo od dyspozycji dnia.
Z Mannym to juz nie mam zadnych watpliwosci, ze Oscar by wygral. Za duzo dysproporcja w warunkach fizycznych. Mlody, silny, szybki, NIEODWODNIONY Zloty Chlopiec moglby skonczyc Mannego nawet przed czasem. W najgorszym wypadku wypykalby go jedna reka, jak Mosleya w druygiej walce.
"Jako, że Twoje wypowiedzi na temat Floyda trzeba brać z przymrużeniem oka, to teraz mnie rozbawiłeś totalnie. Jakiś argument, że na Floyda wystarczy lewy prosty ?(tak wiem, że według Ciebie Money przegrał z Oscarem, przegrywał do momentu KO z Ortizem a walka z Cotto była wyrównana(hahahaha))"
Owszem, Oskar wygrał z Floydem. Co do walki Mayweather-Ortiz i Mayweather-Cotto, to w obu Floyd przeważał, ale bez dominacji ( nie licząc dominacji psychicznej nad Ortiz-em ).
Nie napisałem, że lewy prosty wystarczy na Floyda, ale że można go wypunktować ( w sensie zwyciężyć z nim na punkty ), jeśli się perfekcyjnie operuje lewym prostym, albo - tak jak na przykład Pacquiao - lewym prostym ze skrętem ciała. Zarówno Cotto, jak i De La Hoya trafiali Floyda głównie lewym prostym i przynajmniej jeden z nich ( ODLH ) dał wyrównaną walkę. A więc założenie, że zawodnik lepiej operujący lewym prostym od De La Hoy'i byłby w stanie pokonać na kartach punktowych Mayweather-a nie jest niczym szokującym.
Doskonale wiem, że Oscara wydymali z Trinidadem i Mosleyem, po prostu byłem już zmęczony i źle wyraziłem swoje myśli:
''Co masz na mysli, piszac "wal jeszcze bardziej chamski". Bardziej chamski od ktorego?''
Chodziło mi o to, że w walce z Moneyem jeden z sędziów wskazał jako zwycięzcę Oscara. W walce ze Sturmem komplet sędziów punktował dla De La Hoyi.
Co do walk ODLH prime-Pacman/Mayweather:
ODLH-Manny Pacquiao: tutaj widzę tylko taką możliwość jak zwycięstwo Oscara. Walka odwodnionego zombie z Filipińczykiem z 2008 roku w ogóle nie powinna być brana w jakichś rozważaniach pod uwagę.
ODLH-FMJ: boksersko Money jest zawodnikiem bardziej kompletnym, lepszym i wszechstronniejszym od Oscara. Prime zawodników jednak przypadał na różne kategorie wagowe. W zależności od tego w której by walczyli raz dawałoby to dodatkowy atut Moneyowi a raz Złotemu Chłopcu. Skłaniałbym się jednak raczej ku zwycięstwu Floyda z wyżej wymienionych powodów.