GUERRERO WYGRAŁ KAŻDĄ RUNDĘ
Na gali z Las Vegas trzecią wygraną z rzędu po jedynej przegranej w zawodowej karierze z Gradym Brewerem odniósł Fernando Guerrero (24-1, 18 KO), który po toczonej w dobrym tempie potyczce wyraźnie pokonał Jose Medinę (17-11-1, 7 KO). Na kartach sędziów punktowych po 10 rundach widniały rezultaty 100:89, 100:89 i 99:90 na korzyść Amerykanina.
W pierwszej odsłonie nie wydarzyło się zbyt wiele, emocje pojawiły się w drugiej. Faworyzowany mańkut urodzony na Dominikanie trafił dwoma znakomitymi lewymi sierpowymi. Następnie zaczął ustawiać Medinę prawym prostym, a gdy rywal przestrzelił lewym prostym, skontrował kolejnym wspaniałym sierpem z lewej ręki, po którym Mesykanin upadł na plecy. Przeciwnik podniósł się, a Guerrero błyskawicznie do niego doskoczył, licząc na zakończenie walki przed czasem. Medina przyjął otwartą wymianę i wydawało się, że źle się to dla niego skończy, jednak nie przyjął już żadnego groźnego uderzenia i dotrwał do gongu.
W trzeciej odsłonie widać było przewagę szybkości Guerrero, ale z drugiej strony kryzys Mediny nie pogłębił się. W piątej odsłonie Meksykanin wydobrzał już wyraźnie i wymieniał ciosy jak równy z równym. Z obu stron uderzenia były jednak dobrze blokowane. W kolejnych starciach sytuację kontrolował Amerykanin, ale brakowało mu błysku, który pozwoliłby wygrać przez nokaut. Podobać mogła się przedostatnia runda, kiedy to faworyt trafił kiloma świetnymi lewymi prostymi, nie tracąc wiele ze swojej szybkości z pierwszej fazy walki. Dużo wigoru zachował też 29-letni Medina, który w ostatniem starciu przystąpił jeszcze do ataku, ale do osiągnięcia przewagi choć w jednej rundzie wyraźnie zabrakło mu bokserskich umiejętności.